Recenzja Call of Duty Modern Warfare 2 - Ruscy atakują!
Siła złego na jednego
W Call of Duty rozparcelowanie głównego wątku pomiędzy kilkoma postaciami nie jest niczym nowym i również Modern Warfare 2 obficie korzysta ze sprawdzonego rozwiązania. Tym razem wcielimy się w skórę Garrego „Roacha” Sandersona, członka elitarnej jednostki Task Force 141 i Josepha Allena, należącego do oddziału US Army Rangers. Dwóch protagonistów zdecydowanie by wystarczyło, ale na dokładkę dorzucono jeszcze Jamesa Ramireza, żołnierza 75 Regimentu Rangersów oraz sławnego kapitana Johna "Soap'a" MacTavish'a. W sumie naprzemiennie pokierujemy losami czterech bohaterów, co owocuje niezłym pier... bałaganem. Twórcy przeholowali z rozdrobnieniem kampanii, serwując nam istny rollercoaster. W jednej chwili znajdujemy się na dalekiej Syberii, zaraz potem przeczesujemy Rio de Janeiro, aby następnie bronić wschodniego wybrzeża USA. Cieszy fakt, że spotykamy starych znajomych (Kapitan John Price), niemniej chaotyczność i wyrywkowość mocno daje się we znaki, podważając spójność jakże interesującej fabuły. Zresztą, gros misji polega na bezmyślnym podążaniu za wskaźnikiem kompasu, eliminując przy okazji dziesiątki, steki, tysiące adwersarzy. Trup ściele się nadzwyczaj gęsto niczym w Serious Sam (sic!), zaś lewy przycisk myszy nie zazna spokoju nawet na minutę. Gra została wypchana po brzegi odmóżdżającą lecz świetnie zrealizowaną oraz bardzo dynamiczną akcją. Ot, dokładnie jak w „jedynce” tylko więcej i szybciej, choć niekoniecznie lepiej. Czyzby brak wyraźnego kroku na przód ze strony Infinity Ward, oznacza kres innowacyjności Call of Duty?
Podobnie jak w pierwszym Modern Warfare, także sequel stawia na widowiskowość, operacje zespołowe oraz hollywoodzki rozmach. Sojusznicy stale wspierają nas w walce, prowadzą zażartą wymianę ognia, przegrupowują się i niejednokrotnie giną na naszych oczach. Nie ma chwili wytchnienia dla żołnierzy. Świst pocisków rozdziera powietrze, kłęby dymu zasłaniają słońce, nieprzyjacielska piechota bezlitośnie szarżuje, zaś biegając jak kot z pęcherzem co chwila musimy zająć inny cel. Gra potrafi umęczyć za sprawą intensywności, jednak absolutnie zanudzić nawet gdy powtarzalność niektórych zadań woła o pomstę do nieba. Świadomość uczestniczenia w regularnej wojnie działa stymulująco, pomimo zarzutów jakie można mnożyć pod adresem integralności (bzdurnego) scenariusza. Oczywiście nadal pierwsze skrzypce w tym przedstawieniu odgrywa gracz, bez którego ingerencji, sprawy nigdy nie potoczą się naprzód. Dopóki nie wykonamy określonych zadań, przeciwnik będzie napierał w nieskończoność, co zakrawa na idiotyzm Wszechobecne skrypty niepodzielnie rządzą polem walki, drastycznie ograniczając swobodę działania. Ponownie otrzymujemy produkt skrajnie liniowy i wyreżyserowany, ale to akurat cechy charakterystyczne dla każdego CoD. Cóż, nikt chyba nie oczekiwał daleko idących zmian w tej kwestii? Bynajmniej, niżej podpisany takowych złudzeń wyzbył się dawno temu, lecz całkowita stagnacja niepokoi. Natomiast czego nie można Modern Warfare 2 odmówić, to iście szaleńczego tempa, niesamowitej dynamiki oraz filmowego rozmachu...
Interaktywne scenki, poniekąd wizytówka serii, stanowią mocny element drugiej odsłony Modern Warfare. Przyspieszających bicie serca przerywników uświadczymy nawet więcej niż poprzednio. Co prawda nowej jakości do gry nie wnoszą, aczkolwiek stanowią miłe urozmaicenie pomiędzy strzelaniem, wysadzaniem i obroną amerykańskiego stylu życia. Niezastąpieni towarzysze wielokrotnie uratują nasze cztery litery przed upadkiem z wysokości, podając pomocną dłoń w najbardziej właściwym momencie. Zajrzymy również, to nie żart, w przestrzeń kosmiczną. Ciekawe przykłady mógłbym mnożyć, niemniej w pamięci z pewnością zapada chwila, gdy ścigani przez hordę rozwścieczonych terrorystów musimy ratować się ryzykownym skokiem do linki zawieszonej na płozie śmigłowca. Uh, faktycznie można dostać zadyszki podczas morderczego maratonu. Okazjonalnie, aby nieco urozmaicić zabawę, akcja spowalnia wzorem „bullet time”. Zazwyczaj wiąże się to odbijaniem zakładników lub wysypem przeciwników, których w normalnych warunkach nie bylibyśmy w stanie wykosić. Duchy kina i srebrnego ekranu są obecne niemal na każdym kroku, przypominając skąd twórcy czerpali inspiracje. Pomimo iż zdążyliśmy przywyknąć do podobnych zagrywek, reżyserowanym scenkom niewiele można zarzucić, skoro nadal powodują miejscowy opad szczęki oraz okrzyki zachwytu. Sęk w tym, że Modern Warfare 2 jest niemal dokładną kopią oryginału ze śladowa ilością nowości. Otrzymujemy zatem produkt grywalny oraz spektakularny, ale odtwórczy.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150