Recenzja Assassin’s Creed - Parkour w XII wieku
Miasta, hulanki, swawole ...
Gdy już przebrnąłem przez trening, poznając co nieco fabułę, natychmiast ruszyłem na podbój pierwszej większej „osady”. To, co zobaczyłem, było nad wyraz ekscytującym doznaniem. Ulice pełne mieszkańców, liczne stragany, imponujące widoki i sakralne budowle pięknie się ze sobą komponowały. Większa część całej gry toczy się w trzech historycznych miastach: Damaszku, Jerozolimie i Akkce. Każde podzielone zostało na trzy dzielnice, odpowiednio dla arystokracji, mieszczan i biedoty, do których dostęp uzyskamy z biegiem czasu i wydarzeń. Każde charakteryzuje odmienna architektura, mieszkańcy i unikalny „filtr koloru”, dodatkowo podkreślający klimat lokacji. Szczególnie mocne wrażenie zrobiła na mnie Jerozolima. Gdy pod murami zalęgają trupy, a wokół krążą stada kruków zlatujące się na żer, człowiek zaczyna się zastanawiać, jak mogło to wyglądać 800 lat temu.
Najważniejsze, że programistom udało się tchnąć ducha w wirtualne aglomeracje, w których życie toczy się własnym tempem. Gdzieś wśród tłumu strażnicy aresztują jakiegoś chłopka, agitatorzy przekonują do swoich racji, podczas gdy obśliniony żebrak stara się wybłagać chociaż jedną monetę. Najważniejsze, że jest tłoczno i gwarno, właśnie to w dużej mierze tworzy specyficzną atmosferę. Genialnie wykonano animację przedzierania się przez tłum; Altair delikatnie odpycha mijanych npc nie zwracając na siebie uwagi lub z impetem taranuje przechodniów. Wygląda to dokładnie tak jak powinno, czyli bardzo naturalnie.
Ciekawie rozwiązano kwestię podróży pomiędzy obszarami. Znaczne odległości pokonujemy na grzebiecie wierzchowca, którego notabene można komuś podkraść. Muszę przyznać, że całkiem przyjemnie jest pomykać kłusem przez pustkowia, dodatkowo eksplorując górzystą okolicę. Zaryzykuję stwierdzenie, iż jest to najlepszy model „jazdy” koniem, z jakim do tej pory obcowałem (bez głupich skojarzeń). Walka z pozycji siedzącego także wypada nieźle, szczególnie mając w pamięci, jak bardzo sknocono ten aspekt chociażby w TES IV: Oblivion.
Jednak największą przyjemność w początkowej fazie rozgrywki, daje włażenie na wszelkiego typu budynki. Assassin’s Creed oferuje pod tym względem prawie nieskrępowaną swobodę. Najdzie cię ochota, by wdrapać się na wieżę kościelną, albo posiadłość możnowładcy? Żaden problem, zręcznymi ruchami już po kilku sekundach podziwiasz zapierający dech w piersi widok panoramy miasta. Altairowi sprawności i zręczności pozazdrościć może nawet sam człowiek-pająk. Ale tym, co totalnie porywa, są niesamowite skoki z wysokości. Miejscami aż musiałem wziąć głębszy oddech! Fantastyczna sprawa, praca kamery w tym momencie została świetnie pomyślana. Gwoli wyjaśnienia, nie rozwalamy się o najbliższy chodnik, lecz lądujemy najczęściej w miękkiej kopce siana. Asasyni są odważni i zdeterminowani, nie zaś głupi. Swoją drogą, to zastanawiające, że przy każdym miejscu gdzie taki skok można wykonać (punkt widokowy), został usytuowany wóz z siankiem. W każdym razie, element ten zapamiętam na długo, jako wizytówkę Assassin’s Creed, bo niesłychanie mi się spodobał.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
90
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150