Recenzja Assassin's Creed IV: Black Flag PC - Piraci z Karaibów
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Morskie opowieści wprost od piratów z Karaibów
- 1 - Żegnajcie nam dziś hiszpańskie dziewczyny
- 2 - No i... znów bijatyka, no i znów bijatyka...
- 3 - Kiedy szliśmy przez Pacyfik - Way-hey, roluj go!
- 4 - To my, bracia korsarze! Jolly Roger to nasz znak!
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Assassin's Creed IV: Black Flag - Galeria screenów
- 7 - Grafika, wymagania sprzętowe i podsumowanie
To my, bracia korsarze! Jolly Roger to nasz znak!
Kiedy szliśmy przez Pacyfik - way-hey - roluj go! Zwiało nam z pokładu skrzynki pełne śledzia i sardynki, taki był cholerny sztorm! Hej, znowu zmyło coś, zniknął w wodzie jakiś gość, postawcie wina dzban opowiemy dalej wam! Czujecie klimat morskich opowieści? Assassin's Creed IV: Black Flag dosłownie nim ocieka, głównie za sprawą ewidentnego nawiązywania do Piratów z Karaibów, wykorzystania faktów historycznych, charyzmatycznych postaci oraz dziesiątek drobnych smaczków, jakie wpływają na genialną atmosferę produkcji Ubisoftu. Własny statek, oddana załoga, kapitańska kajuta, wyprawy po skarby, wielka przygoda oraz marzenie o lepszym życiu, nadaje zabawie nieco romantycznego wydźwięku - człowiek płynie w nieznane z podniesionym czołem, gotowy podjąć dowolne ryzyko, aby zobaczyć co jeszcze spotka na swojej drodze. Wyspiarski klimat jest pierwszorzędny - błękitne morze, złote plaże (nie Egiptu, ani Tunezji), statki majaczące na horyzoncie czy wysokie palmy kokosowe muszą się podobać, skoro za oknem szaleje wiatr i panuje szaruga. Gra powinna być sprzedawana w komplecie z beczułką jamajskiego rumu*.
Podczas rejsów podwładni śpiewają szanty, woda wdziera się bezczelnie na pokład, zaś pogoda potrafi się błyskawicznie zmienić, czyniąc wyprawę ekscytującą i nieprzewidywalną. Życie w miastach oddaje ducha miejsca oraz niespokojnej epoki, więc pijackie burdy w podrzędnych tawernach są codziennością, podobnie jak uwalnianie piratów z łapsk gwardzistów. Poza tym, ludzie leniwie spacerują ulicami, pracują na plantacjach, łowią ryby, przesiadują na ławeczkach albo zwyczajnie rozmawiają w obcych językach. Gapie reagują także na akty przemocy, uciekają z drogi awanturnikom, proszą o litość jeśli wymierzymy weń muszkiet - świat nie pozostaje kompletnie obojętny na nasze poczynania. Niestety, cywile i przeciwnicy mają bardzo krótką pamięć, szybko zapominając o traumatycznych bądź niedopuszczalnych zachowaniach Edwarda. Przy okazji rozpoczęcia nowego rozdziału w historii Assassin's Creed, programiści mogli też nareszcie opracować jakiś sensowny system dialogowy, który pozwalałby poprowadzić konwersacje według naszego uznania. Szkoda, że nadal jesteśmy biernym widzem, zamiast kowalem własnego losu.
Assassin's Creed VI: Black Flag nie uniknął także wpadek technicznych, jakie towarzyszą serii chyba od zawsze m.in.: kamera potrafi pokazać postać z perspektywy utrudniającej właściwą interakcję. Konsekwencją takiego zdarzenia bywa najczęściej skok w przeciwnym kierunku, niż początkowo zakładaliśmy, oznaczający desynchronizację z rozgrywanym wspomnieniem. Przeciwnicy pojawiających się znikąd, zacinający na drabinie, przenikający przeszkody lub nienaturalnie odlatujący po znokautowaniu, to chyba znane zjawiska. Menu z opcjami kupowania przedmiotów również potrafi się zacinać. Oj... programiści nie wyciągnęli wniosków z lekcji zatytułowanej Asassin's Creed III. Większość baboli w marginalnym stopniu wpływa na przebieg rozgrywki, chociaż niektóre potrafią pokrzyżować szyki w pobocznych zadaniach np.: kiedy zwłoki ofiary trzymającej klucz do magazynu nagle wyparują. Skrypty na szczęście działają bez zarzutów, a punkty kontrolne porozstawiano na tyle gęsto, że ewentualna anomalia nie zmusza do zaczynania sekwencji od początku. Mimo wszystko, spodziewałem się odrobiny przyzwoitości ze strony koderów Ubisoftu, świadomych swoich dotychczasowych błędów.
Multiplayer w Assassin's Creed mnie osobiście nigdy nie interesował, dlatego potyczki w sieci traktuję na zasadzie zawartości dodatkowej, skoro filarem nadal pozostaje opasły single player. Rywalizacja z żywymi graczami polega na rozwijaniu postaci, podnoszeniu jej prestiżu, odblokowywaniu tytułów, emblematów itp. Tryb Wolfpack zyskał otoczkę fabularną (misje przeciwko SI), zaś dzięki Game Lab możemy stworzyć serwer, gdzie zarządzamy umiejętnościami oraz modyfikatorami w konkurencjach Wanted czy Manhunt. Sama mechanika walki bezpośredniej, poruszania się tudzież strzelania jest praktycznie bliźniacza w stosunku do kampanii. Multiplayer Assassin's Creed IV: Black Flag wielkiego soku względem poprzednika nie wykonał, zwłaszcza iż bitwy morskie pozostają domeną singla - grupowe orgie za sterami okrętów odpadają. Twórcy tłumaczą to długim procesom opracowywania fizyki wody, której rzekomo nie udałoby się odtworzyć w warunkach sieciowych. Poza tym, Ubisoft od początku planowania tego modułu zakładał, że gracze preferują szybkie partyjki polegające na bezpośrednim okładaniu, niż starcia wymagające dłuższych przygotowań i odrobiny taktyki.
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Morskie opowieści wprost od piratów z Karaibów
- 1 - Żegnajcie nam dziś hiszpańskie dziewczyny
- 2 - No i... znów bijatyka, no i znów bijatyka...
- 3 - Kiedy szliśmy przez Pacyfik - Way-hey, roluj go!
- 4 - To my, bracia korsarze! Jolly Roger to nasz znak!
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Assassin's Creed IV: Black Flag - Galeria screenów
- 7 - Grafika, wymagania sprzętowe i podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150