Recenzja Alan Wake PC - Nowa gra twórców Max Payne!
- SPIS TREŚCI -
Ciemność widzę!
Alan Wake to rzecz jasna nie tylko King'owska atmosfera i dopracowana fabuła, ale również kawał solidnej akcji wymagającej odrobiny kombinowania, gdzie naładowana giwera to raptem połowa sukcesu. Naturalnie, wybitnie dynamicznej strzelaniny z aktywnym bullet time, gdzie zastępy bezmyślnych przeciwników gramolą się leniwie pod lufę miniguna nie należy oczekiwać, bowiem zdewastowałoby to wszechogarniające poczucie zagrożenia. Walka wzorem innych survival horrorów musi nastręczać pewnych problemów, asortyment broni nie może obfitować w nadmiernie wyszukane cuda, zaś oponenci powinni być odpowiednio wyważeni... Alan Wake spełnia praktycznie wszystkie z powyższych postulatów, dorzucając od siebie jeszcze sporo oryginalnych pomysłów na pozbywanie się agresywnej fauny. Myślice, że mroczne pomioty wystarczy potraktować odrobiną śrutu, poprawić kopniakiem w potylicę i gotowe? Cóż, tutaj trzeba się bardziej postarać...
Przede wszystkim przeciwnicy są niewrażliwi na fizyczne obrażenia, dopóki ciemność włada ich ciałami, natomiast wypędzić demona można wyłącznie przy użyciu światła. W dzień nie spotkamy żadnych łapserdaków, niemniej po zapadnięciu zmroku sytuacja przestaje być równie komfortowa i zaczyna się walka o przetrwanie. Dlatego Alan zawsze dzierży w lewej dłoni latarkę, która stanowi jego podstawową oraz najsilniejszą broń, pozwalającą zmiękczyć adwersarzy i trzymać ścierwo na dystans. Skierowanie wiązki światła w kierunku przeciwnika oślepia, hamuje oraz po chwili dezintegruje ducha mroku, czyniąc z jego marionetek zupełnie śmiertelne istoty. Trzeba tylko uważać na poziom baterii, ponieważ skondensowana dawka promieni jest prawdzie skuteczna, ale jednocześnie szybko pożera zasoby akumulatorów. Tryb koncentracji to jedyne udziwnienie w systemie walki, zaś reszta opiera się wyłącznie na refleksie, unikach, wyczuciu i odrobinie strategi.
Potyczki z opętanymi bywają naprawdę dramatyczne, zwłaszcza kiedy latarka zaczyna mrugać i musimy wymienić baterie, a emanujące dziwną energią maszkary powoli lecz stanowczo redukują dzielącą nas odległość. Jeśli zaistnieje taka możliwość, warto korzystać z dodatkowych pomocy - reflektorów, uciekać w oświetlone partie terenu albo wytoczyć przeciwko „ciemniakom” najcięższe działa. Asortyment narzędzi mordu jest raczej skromny i obejmuje rewolwer, strzelby, karabin myśliwski oraz kilka gadżetów - flary, race i granaty błyskowe. Dwa ostatnie to broń masowego rażenia, bowiem wysoka intensywność światła natychmiast odsyła gagatków do krainy wiecznych łowów. Niezwykle skutecznym środkiem perswazji są także samochody - oślepianie i rozjeżdżanie upiorów niesie ze sobą ogromny ładunek psychopatycznej satysfakcji.
W przeciwieństwie do Alone in The Dark V czy Silent Hill: Homecoming w Alan Wake walczymy głównie z istotami ludzkimi i hordami ptaszydeł (ukłon w stronę Hitchcocka), aczkolwiek mrok często przejmuje kontrolę nad najróżniejszymi przedmiotami. O ile wymijanie beczek, drewnianych bali czy wraków samochodów, jakimi niepohamowana siła potrafi miotać, zdarzają się przypadki znacznie bardziej spektakularne. Pojedynek z buldożerem, koparką czy innym ciężkim sprzętem wymaga już niezłej zręczności, przyprawiając o palpitację serca - zgon pod kołami stutonowej maszyny to żadna przyjemność. Emocji starciom dodaje aura, która alarmuje o nadciągającym niebezpieczeństwie gwałtownym wiatrem, oparami ciemnej mgły i lekko rozmazanym obrazem. Nutka survivalu w Alan Wake czyni grę jeszcze miodniejszą.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150