Recenzja Alan Wake PC - Nowa gra twórców Max Payne!
- SPIS TREŚCI -
Miasteczko Bright Falls
Opowieść przedstawiono w formie odcinkowego serialu, który wciąga niczym najlepsze telewizyjne produkcje, chociaż pomysł wcale nie należy do oryginalnych. Alone in The Dark V zrealizowano przecież w podobny sposób, aczkolwiek Alan Wake osiągnął pod tym względem swoiste mistrzostwo - każdy epizod kończy się twistem, dosłownie zmuszającym do kontynuowania przygody choćby za oknem powoli wstawał ranek... Smaczku zabawie dodaje fakt, iż główny bohater jest zarazem autorem i narratorem, kreującym swoją twórczością przyszłość oraz celnie komentującym otaczającą go teraźniejszość. Jeśli powyższe brzmi nieco zagmatwanie, wierzcie na słowo - taka forma prowadzenia fabuły sprawdza się tutaj znakomicie. Utożsamienie z protegowanym nie nastręcza też większych problemów, bowiem jest zupełnie zwyczajnym facetem z problemami, które stara się usilnie rozwiązać - postać nakreślono zresztą bardzo wiarygodnie, podobnie jak wcześniej Maxa Payne.
Fragmentaryczność scenariusza, powolne odkrywanie jego tajemnic i zazębianie całości, to niekwestionowane zalety Alan Wake, jednak większość zadań sprowadzono do przemieszczania z punktu A wprost do punktu B. Zabrakło momentów niczym nieskrępowanej swobody, bowiem wbrew pozorom rozgrywka jest kompletnie liniowa. Prowincjonalne miasteczko stwarza wszak możliwości, jakie twórcy powinni z premedytacją wykorzystać - luźnego pogadania z mieszkańcami, obserwacji ich codziennych zachowań czy nasycenia oczu lokalną architekturą i plenerami. Tymczasem Bright Falls zwiedzimy w ratach podzielonych na rozdziały, niezwykle rzadko otrzymując odrobinę niezależności i jest to najpoważniejsza wada genialnego Alan Wake. Oczywiście, tytuł nigdy nie aspirował do miana sandboxa, ale świadomość niespożytkowanego potencjału boli, szczególnie iż chwilowe namiastki swobody zaczynają rozpalać wyobraźnię.
Pomimo braku kilku ścieżek jakimi moglibyśmy swój cel osiągnąć, nuda w trakcie zwiedzania wirtualnego świata absolutnie nie doskwiera, ponieważ twórcy zadbali o wypełnienie rozgrywki odpowiednimi atrakcjami. Oprócz walki z opętanymi czeka nas sporo emocjonujących sekwencji zręcznościowych, gdzie trzeba wykazać się refleksem i spostrzegawczością. Uciekając przed wkurzoną ciemnością niejednokrotnie wstrzymamy oddech, czego najlepszym przykładem jest scena rozgrywająca na tamie obok starej elektrowni - moim skromnym zdaniem wymiata! Gigantyczny wir powietrza ciska wrakami pojazdów, wyrywa kładki z pomostu, bombarduje stalowymi wspornikami i nieustannie napiera na Alana. Biegniemy więc jak wariat, pokonujemy przepaście, wokół szaleje zawierucha, serce prawie wyskakuje z piersi - istny rollercoaster. Momentów równie dramatycznych doświadczmy niemało, acz Remedy nie przesadziło z ich ilościa.
Zazwyczaj przemierzamy niegościnną okolicę korzystając z dolnych kończyn, chociaż okazyjnie wskoczymy także do pojazdów osobowych, które przydają się zwłaszcza w rozległych (długich lecz wąskich) lokacjach. Nocny rajd jeepem pośród targanych wiatrem drzew, dźwięk szutrowego podłoża oraz rozbłyski reflektorów potrafią wprowadzić w szczególny nastrój. Ponownie przypomina się piąta odsłona Alone in The Dark, gdzie również w ograniczonym zakresie mogliśmy korzystać z dobrodziejstwa czterech kółek, niejednokrotnie ratujących skórę przed oponentami. Niestety, zastosowany model jazdy pozostawia sporo do życzenia, bowiem jest sztywny i niezbyt precyzyjny. Gabloty zachowują się stanowczo zbyt topornie oraz ochoczo wpadają w podsterowność, nawet jeśli nie osiągamy imponujących prędkości, ale epizody za kółkiem ogólnie są przyjemne. Zawsze to jakieś urozmaicenie od pieszych wycieczek, pozostaje natomiast pytanie, dlaczego tylko w określoność miejscach auta odpalają?
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150