Recenzja Alan Wake PC - Nowa gra twórców Max Payne!
- SPIS TREŚCI -
Stephen „Alan” King
Lubicie klimat charakterystyczny dla książek Stephena Kinga, których akcja została osadzona w prowincjonalnych amerykańskich miasteczkach? Pozornie spokojna osada, piękne okoliczności przyrody, przemili mieszkańcy oraz... skrzętnie skrywane mroczne tajemnice. Bright Falls idealnie pasuje do takiego wizerunku, więc jeśli czytaliście Sklepik z Marzeniami, Stukostrachy albo Miasteczko Salem, odnajdziecie w Alan Wake mnóstwo nawiązań do prozy mistrza horroru. Główny bohater jest również powieściopisarzem szukającym inspiracji, co dodatkowo pogłębia koneksje recenzowanej gry z książkowymi pierwowzorami, czym zapewne przekona do siebie miłośników dobrej literatury. Wizyta w przydrożnym barze natychmiast budzi słuszne skojarzenia, bowiem widok jest dość tradycyjny - leniwy szeryf popija kawkę, kelnerka okazuje się naszą największą fanką, lokalne moczymordy podśpiewują, ale mimo wszystko czujemy się tutaj nieswojo... Drobna scena żywcem wyjęta z ekranizacji Stukostrachy lub Twin Peaks pozytywnie mnie nakręciła.
Jeszcze ciekawiej zaprezentowała się posiadłość nad jeziorem, której posępna atmosfera przeszywała każdy piksel - skrzypiąca podłoga, prąd z generatora, drewniany pomost oraz ptaszyska licznie zasiadające na uschniętych sosnach, stworzyły niezwykle sugestywną mieszankę. Chatę postawiono na wyspie wysuniętej w głąb jeziora, otoczonej malowniczymi wzgórzami i lasami, jakby stworzonej do obserwowania zachodzącego słońca... Jednak kiedy zapadł zmrok wszystko się zmieniło... Po krótkiej sprzeczce z ukochaną wychodzimy wzburzeni zaczerpnąć świeżego powietrza, ale chwilę później awaria prądownicy pogrąża domostwo w mroku - krzyki Alice rozdzierają powietrze. Dziewczyna cierpi na nyktofobię i panicznie boi ciemności, niemniej tym razem w jej głosie było coś dziwnego, jakby faktycznie ktoś ją zaatakował. Biegiem ruszamy z powrotem, wyglądając przez balkonu dostrzegamy jej sylwetkę w atramentowo czarnej wodzie i rzucamy się na ratunek... budząc z rozbitą głową za kierownicą samochodu wiszącego nad urwiskiem.
Tajemnicę zaginięcia Alice tytułowy bohater postanawia rozwiązać na własną rękę, lecz niewiadomych w układance systematycznie przybywa, podobnie jak wątków pobocznych odgrywających kluczową rolę w zrozumieniu, co dokładnie zaszło felernej nocy. Osobną kwestią jest znaleziony fragment maszynopisu okraszony nazwiskiem autora, którego Alan Wake przecież nigdy nie napisał... chyba... ponieważ kompletnie nie pamięta wydarzeń z ostatniego tygodnia. Amnezja mocno utrudnia śledztwo, ale prawdziwe niebezpieczeństwo nadciąga nocą, kiedy Bright Falls przestaje być miłym i spokojnym miasteczkiem. Lokalna policja jest zbyt zajęta ściąganiem kotów z drzew, żeby zauważyć prawdziwe problemy, natomiast opętani przez nieznaną siłę mieszkańcy stają się coraz bardziej zuchwali. Cholera, to dopiero początek... Scenariusz Alan Wake to bezsprzecznie najmocniejszy element programu, któremu dorównuje tylko „King'owski” klimat rodem z niepokojących thrillerów i horrorów - obydwa dopracowane w najdrobniejszych szczegółach.
W produkcji Remedy Entertainment na pierwszym planie jest historia, misternie budowana intryga oraz atmosfera grozy podawana w wysmakowany sposób. Nasz protegowany profilem psychologicznym przypomina zresztą Bena Mears'a z Miasteczka Salem, natomiast od strony powierzchowności to wypisz wymaluj Rob Lowe, odtwórca głównej roli w ekranizacji wspominanej powieści. Czyżby przypadek? Raczej wykluczone, zważywszy na ogólną ilość nawiązań do prozy i kinematografii o zbliżonej tematyce, co oczywiście działa na korzyść tytułu. Fani Alone in The Dark i Silent Hill również powinni być usatysfakcjonowani, chociaż Alan Wake jest zdecydowanie bardziej dojrzałą opowieścią, niż slasherem z nietuzinkowymi potworami. Zaserwowany styl mnie osobiście bardzo przypasował - dawno nie miałem okazji obcować z równie sugestywną grą, zwłaszcza na pecetach.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150