RAGE - Dziki Szał! Recenzja nowej gry twórców Doom i Quake
- SPIS TREŚCI -
Hurt me planet
Cokolwiek id Software chciało w RAGE przemycić, to najnowszy tytuł teksańskiego studia jest przede wszystkim strzelaniną, chociaż urozmaiconą o liczne elementy pozagatunkowe. Od razu zaznaczę, że pierwiastka cRPG polegającego na rozwoju postaci tutaj nie uświadczymy - fani Bioshock oraz Dead Island mogą być zatem lekko niepocieszeni. Koncepcyjnie RAGE najbliżej chyba do S.T.A.L.K.E.R., gdyż oferuje swobodne poruszanie po mapie, sporo zadań pobocznych i mnóstwo ekscytujących kanonad. Zadziwiająco dużo łączy również grę Carmacka z bardzo udanym Broderlands - klimat, miejsce akcji oraz wykorzystanie pojazdów. Ostatnim należy się osobny akapit, dlatego chwilowo pozwolę sobie pominąć ten wątek i poruszyć inny, wcale nie mniej istotny. Zgodnie z oczekiwaniami, trzon rozgrywki polega na patroszeniu hord przeciwników, co twórcy zrealizowali moim skromnym zdaniem miodnie. Brak zbędnych udziwnień, wspomagaczy pokroju bullet-time czy super mocy, pozwala delektować się czystą niczym nieskrępowaną rzezią.
Mechanika RAGE pod wieloma względami przypomina Doom III - jest brutalnie i dynamicznie, zaś frajda płynąca z dziesiątkowania zmutowanej trzody rośnie z każdą godziną spędzoną przed monitorem. Smaczku rywalizacji dodają eksplodujące głowy, wypadające z czaszek mózgi czy krwawe zacieki na monitorze - produkcja zdecydowanie nie należy do najsubtelniejszych. Jednak najbardziej cieszy fakt, że dzierżone w łapach giwery podczas strzelania nie sprawiają wrażenia plastikowych atrap i czuć drzemiąc w nich moc. Podstawowy pistolet wypada może słabo, aczkolwiek obrzyn, AK47 czy shotgun automatyczny zamiatają aż miło popatrzeć. Dźwięki wydobywające się z borni również nagrano wzorowo - naciśnięcie lewego przycisku myszy owocuje soczystym BLAM! albo donośnym TFU! wywołując uśmiech na twarzy osoby, która właśnie serwuje ołowiane przekąski. Id Software wciąż nie zapomniało na czym polega siła rasowego FPS - RAGE zdecydowanie reprezentuje jego najlepsze cechy.
Rozbudowany arsenał to rzecz niezbędna w świecie pustkowi, dlatego zawsze warto taszczyć ze sobą kilka najpotrzebniejszych zabawek. Oprócz wspominanych wyżej klasyków, repertuar dostępnych pukawek obejmuje jeszcze pistolety maszynowe, kuszę, karabin snajperski oraz nieśmiertelną wyrzutnię rakiet. Zestaw powinien w pełni usatysfakcjonować shooterowych maniaków, którzy od premiery pierwszego Doom'a wyrobili sobie zdanie na temat idealnego cekhauzu. Szkoda tylko, że zabrakło w spluwach alternatywnego trybu ognia, ale o dziwo, najskuteczniejszą bronią przeciw zwykłemu mięsu armatniemu okazują się... pięści. Niestety, walka w zwarciu bywa zwyczajnie wkurzająca - postać zadaje bowiem nieprecyzyjne, powolne i mało zgrabne ciosy. Brakuje także kopniaka, który pozwoliłby trzymać przeciwników na dystans, zamiast nieustannie stawać z nimi twarzą w twarz. Momentami miałem wrażenie, że bohatera dotknęło jakieś schorzenie wynikające z długiego czasu przebywania w hibernacji, stąd owe paralityczne ruchy. Cóż... RAGE to ostatecznie strzelanina, nie symulator ulicznych rozrób z kibolami w roli głównej.
Dodatkowe wyposażenie ułatwiające eksterminowanie agresywnej fauny obfituje w naprawdę ciekawe gadżety, jakich w innych shooterach próżno szukać. Miniaturowy zdalnie sterowany samochodzik naszpikowany trotylem, to jeden z wielu skutecznych sposobów na wyeliminowanie zagrożenia bez brudzenia sobie rąk. Sympatycznie używa się również trójramiennego bumerangu, majestatycznie przecinającego powietrze i rozłupującego czerepy mniej zręcznym adwersarzom. Z czasem pojawi się możliwość zakupienia robota-pająka albo wieżyczki strzelniczej, co ponownie zwiększy nasz potencjał ofensywny. Każda pukawka przyjmie zresztą z chęcią kilka rodzajów amunicji (wybuchowa, przeciwpancerna, energetyczna, przejmująca kontrolę nad wrogiem itp.), zaś sporadycznie zajdziemy też modyfikacje zwiększające siłę ich rażenia. Żeby było zabawniej ze znajdowanego złomu, jeśli tylko posiadamy odpowiednią recepturę, możemy samemu zmajstrować potrzebny stuff - granaty EMP, ładunki wybuchowe, pociski itp. Repertuar żelastwa jest rozbudowany i chociaż niczego nietuzinkowego w kieszeni raczej nie znajdziemy, to kultowy rynsztunek uzupełniony o nietuzinkowe bajery spisuje się znakomicie.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150