PureRetro: Historia Pegasusa, pirackiej wersji Nintendo NES
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Szalone lata 90-te i wielkie biznesy
- 2 - Pegasus - Specyfikacja techniczna
- 3 - Pegasus - Jak Nintendo przez boczną furkę skradło serca graczy
- 4 - Pegasus - Dawne i dzisiejsze podróbki
- 5 - Pegasus - Najlepsze gry (część 1)
- 6 - Pegasus - Najlepsze gry (część 2)
- 7 - Pegasus - KrzysioKart i Superkonsola
- 8 - Podsumowanie - Pegasus jest wieczny
Niepozorne, wykonane z tworzywa sztucznego pudełko, spięte kablami z zasilaniem i padami. Kawałek plastiku wypełnionego elektroniką, w którego wnętrzu tętni elektroniczne serce. Dawno, dawno temu nikogo jednak nie obchodziło wyposażenie i specyfikacja techniczna tworu zwanego Pegasusem. W latach 90. liczyło się tylko to, co niewielka skrzyneczka, podłączona do telewizora, mogła zaoferować swojemu posiadaczowi. Tysiące godzin rozrywki w gry wideo! Bez konieczności odkładania rocznej pensji na wynalazek zwany komputerem. Podłączone, włączone, działa – taka była podstawowa różnica pomiędzy wielofunkcyjnymi komputerami, a pierwszymi konsolami do gier, które pojawiły się na Polskim rynku. Pegasus nie był jednak wcale tak oryginalny, jak mogłoby wydawać się na pierwszy rzut oka. Był za to całkiem solidny i odcisnął mocne piętno na pierwszym pokoleniu polskich graczy.
Autor: Bartłomiej Dramczyk
Lata 80., upływające za żelazną kurtyną w Polsce nie były tak barwne, jak wydawałoby się to na fotografiach. Rozegranie pierwszej potyczki z kosmitami na ekranie wymagało zazwyczaj obciążenia kieszeni bilonem i wyprawy do pobliskiego wozu pełnego automatów arcade. Największe ich skupiska zazwyczaj można było dostrzec latem, w miejscowościach turystycznych. W smutnym, szarym kraju, w którym jeszcze nie wszystkich było stać na kolorowy telewizor, mało kto mógł marzyć o posiadaniu równie wyrafinowanego urządzenia, jak konsola do gier. Słuchaliśmy jedynie plotek z dalekiego zachodu, o niesamowitościach gry w tenisa na ekranie, zwanej Pong (zaprezentowanej w USA w 1972 roku), o pierwszej generacji konsol do gier, które szybko stawały się standardowym wyposażeniem domów: Magnavox Odyssey 1972 rok), domowym Pongu (z 1975 roku) i Atari Video Computer System z 1977 roku – jednej z pierwszych konsol do gier (obok Farchild Channel F), w których gry dostarczane były w postaci wymiennych kaset (kartridży). W Polsce również coś w latach 70. drgnęło.
We wstępie jednej z recenzji konsoli Pegaus IQ-502 z 1994 roku czytamy: Rynek trochę się ustabilizował, zniknęły nielegalnie kopie cartridge’ów, pojawiły się licencjonowane. To były zwariowane czasy.
PureRetro: Pierwsza polska konsola do gier skończyła 40 lat
Koniec lat 70. zaowocował wprawdzie próbami wykonania polskiego Ponga: to m.in. konsola GTV-881 gdańskiego Unimoru, wzorowana na Philips Tele-Spiel, którą wyprodukowano w krótkiej, testowej serii. Był i prototypowy GEM-1 firmy Mera-Elzab, ale tak naprawdę świat polskich konsol do gier należał do TVG-10 – czyli zgrabnego klona Ponga opracowanego przez Elwro w 1978 roku. Krótka seria produkcyjna konsol do gier trafiła na rynek w lata 70., większość sprzedano w pierwszej połowie lat 80. pod zmodyfikowaną marką Ameprod TVG-10. Konsola wykorzystywała do pracy gotowy układ General Instrument AY-3-8500, odpowiadający za wyświetlanie i obsługę gier takich jak Pong (i jego wariacji, sprowadzających się do rozgrywek z piłką i paletką w różnych odmianach). TVG-10 wyposażono w parę wiosełek (paddle), podłączonych na stałe do maszyny. Cała konstrukcja była solidna, dzięki czemu wiele z konsol przetrwało do dziś, Ameproda TVG-10 można wciąż kupić na aukcjach i wyprzedażach.
Specyfikacja techniczna konsol Pegasus:
- procesor: UA6527P/1,77 MHz (zgodny z MOS 6502)
- układ graficzny: UA6538/5,32 MHz zgodny z Ricoh RP2C02
- rozdzielczość: 256x240 pikseli
- liczba kolorów: 25 (13 kolorów tła i 12 kolorów duszków z palety 64 barw)
- dźwięk: 5 kanałów (1x szum, 1x PCM, 2x generator fali prostokątnej, 1x generator fali trójkątnej)
- nośnik danych: kartridż
Na kolejny (prawie) rodzimy produkt z kategorii konsole do gier, trzeba było poczekać do zmiany ustroju politycznego PRL-u i początku lat 90. To epoka dziwaczna i zaskakująca, w której rodziły się małe firmy i przekształcały w wielkie biznesy. Nawiązywano współpracę z zachodnimi i wschodnimi przedsiębiorcami. Jak pokazał upływający czas, droga do wielkich pieniędzy prowadzi przez małe rzeczy i firmy, które może nie zaczynały tak jak Steve Jobs i Steve Wozniak w przydomowym garażu, ale w wynajętych przestrzeniach betonowych tworów wyrastających na niemal każdym blokowisku. Parterowe lub dwupiętrowe budynki stawały się zalążkami dużych firm – to w nich mieściły się siedziby nowych przedsięwzięć wielobranżowych. A naród ustawiał się (z przyzwyczajenia) w kolejkach po pierwsze, elektroniczne rarytasy. Już w latach 90. dostrzegano potencjał konsol do gier i jedną, zasadniczą cechę tych urządzeń – nie były przeznaczone dla nerdów, tak jak komputery. Tak jak dla wielu dzisiejszych potentatów na rynku gier i komponentów komputerowych to giełdy komputerowe okazały się inkubatorami przedsiębiorczości, tak dla biznesmenów, wywodzących swoją działalność z zupełnie innych dziedzin gospodarki (ściślej: obrotu innymi towarami), właśnie takie prototypy współczesnych centrów handlowych, będące w latach 90. szczytowym osiągnięciem nowoczesnej architektury, stawały się bazą do poważnych interesów.
Emulator starych konsol i komputerów? Jak zbudować taki sprzęt?
Pegasus – konsola do gier, której nazwa do dziś budzi wspomnienia i częstokroć działa jak zaczątek do długiej dyskusji o: „Złotej piątce”, jakości kontrolerów, Contrze, czy też jakimś wąsatym hydrauliku Mario. Problem w tym, że możliwości tego tworu, którego nazwa oznaczała mitologicznego, skrzydlatego konia, wcale nie miały nic wspólnego z oryginalnością. Pegasus był równie oryginalny, jak radzieckie gry w jajka Elektroniki. No dobrze, radzieccy inżynierowe przynajmniej zamienili kurę na królika, a Pegasus czerpał bezpośrednio z pokaźnej bazy oprogramowania swojego pierwowzoru, japońskiego Famicoma. Zdaję sobie sprawę z tego, że informacja o sklonowaniu Pegasusa może być dla Was równie niepokojąca, jak pierwsza plotka o tym, że Święty Mikołaj nie istnieje. Biznes wokół konsol do gier taki już jest – jeśli zabezpieczenia przed kopiowaniem technologii nie będą wystarczające, jakiś sprytny przedsiębiorca z dalekiej Azji prawdopodobnie zaoferuje kilka razy tańszą kopię.
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Szalone lata 90-te i wielkie biznesy
- 2 - Pegasus - Specyfikacja techniczna
- 3 - Pegasus - Jak Nintendo przez boczną furkę skradło serca graczy
- 4 - Pegasus - Dawne i dzisiejsze podróbki
- 5 - Pegasus - Najlepsze gry (część 1)
- 6 - Pegasus - Najlepsze gry (część 2)
- 7 - Pegasus - KrzysioKart i Superkonsola
- 8 - Podsumowanie - Pegasus jest wieczny
Powiązane publikacje

Film The Matrix ma 20 lat i to wciąż produkcja bez konkurencji
114
PureRetro: Historia konsoli 3DO, którą sprzedawano na licencji
8
Creative Sound Blaster - Historia kart dźwiękowych. Kiedyś to było...
147
Fenomen klikerów - gier, które pozornie zapewniają dobrą zabawę
44