Recenzja Path of Exile 2, czyli pogromcy Diablo 4. Opinia po wielu godzinach spędzonych w Early Access
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Path of Exile 2 - Raport z Wraeclast
- 2 - Recenzja Path of Exile 2 - Wstępne wrażenia, kampania
- 3 - Recenzja Path of Exile 2 - Podstawy rozgrywki i progresji
- 4 - Recenzja Path of Exile 2 - Niedogotowany Endgame
- 5 - Recenzja Path of Exile 2 - System walki, klasy postaci i kwestia bossów
- 6 - Recenzja Path of Exile 2 - Galeria screenów
- 7 - Recenzja Path of Exile 2 - Podsumowanie
Recenzja Path of Exile 2 - Wstępne wrażenia i kampania
Pamiętam, gdy kilka lat temu po długim wahaniu zdecydowałem się zainstalować pierwsze PoE. Do tamtej pory nigdy nie miałem wielkiego zaufania do modelu free-to-play, a przy tym o samym tytule dowiedziałem się nieco więcej stosunkowo późno. A jako że kilkakrotnie mi go gorąco polecano, stwierdziłem, że się przełamię i dam konceptowi szansę. I faktycznie, z początku chwaliłem sobie niepokojący klimat gry, zacząłem także sobie zerkać na lore i również mi się spodobała (ja wiem, hack'n'slash, ale zawsze lubię, gdy ktoś zanurza grę w ciekawej historii). Sama walka - a przynajmniej jej podstawy, które zdążyłem poznać w tak krótkim okresie - znacznie lepiej mi podeszły niż choćby w Diablo III, co do którego do dziś żywię ambiwalentne uczucia. Schody zaczęły się od razu po levelowaniu i spojrzeniu na gargantuiczne drzewko umiejętności. Nie żebym nie lubił skomplikowanych pozycji - taki Pathfinder: Wrath of the Righteous znajduje się w ścisłej czołówce moich ulubionych gier - ale w połączeniu z nagromadzonymi przez lata update'ami i nowościami oraz zawsze długą kolejką innych ogrywanych tytułów szybko odpuściłem. Na przestrzeni kolejnych lat miałem jeszcze 2-3 podejścia, ale za każdym razem kończyły się ponownie. Aż w końcu zobaczyłem pierwszy trailer Path of Exile 2, dający nadzieję na skuteczny reset.
Oczywistym atutem podjętej przez Grinding Gear Games decyzji o stworzeniu kontynuacji jest świeży start dla wszystkich, którzy tak jak ja spóźnili się na imprezę. Ale Jonathan Rogers i spółka nie poprzestali na tym. Tak jak "jedynka" nie dawała żadnego wsparcia dla nowicjuszy, tak PoE 2 dosłownie od pierwszych kroków to robi. Jak wiedzieliśmy już od wstępnych pokazów, przygoda rozpoczyna się od bardzo niekonwencjonalnego wyboru klasy. Oto bowiem na pewnym placu trwa pokazowa egzekucja. Na stryczek czeka sześcioro śmiałków. Podświetlając ich, możemy poznać ich przekrojowy profil, a także powody, dla których się tam znajdują. Gdy już wybierzemy kogo chcemy, kat naciska na mechanizm zwalniający zapadnię i wtem ostatnie tchnienie wydają wszyscy śmiałkowie, za wyjątkiem jednego wybrańca (bądź dwojga, jeżeli akurat gramy z kimś wspólnie). Po krótkiej animacji ucieczki bohater/ka wygrzebuje się na brzeg, a kontrolę przejmuje gracz, a zatem dochodzi do wyboru sterowania. Jeśli nie mamy podłączonego pada, dobieramy klasyczną rozgrywkę z myszką na wyłączność, bądź przy użyciu klawiszy WSAD. Natychmiast wybrałem tę ostatnią opcję i na dłuższą metę, nie licząc eksperymentalnych prób, pozostałem już przy niej. Byłem ciekaw tej nowości odkąd tylko o niej usłyszałem i muszę przyznać, że rzadko kiedy tak błyskawicznie mogłem się wczuć w rytm nowego tytułu. Dla tradycjonalistów, używanie samej myszki również przebiega bezboleśnie. Ba, nawet kontroler - który sprawdzałem przy nieźle wprowadzonym couch co-opie - został zaimplementowany całkiem nieźle (poza wstępnymi problemami ze sparowaniem), chociaż WSAD pozostał moim faworytem.
Znamienne jest to, jak od pierwszych chwil twórcy starają się rozjaśnić nam podstawy rozgrywki. Nie chodzi tu o prowadzenie za rączkę, bo na dłuższą metę i tak musimy radzić sobie sami, a rzeczone podpowiedzi mają spore ograniczenia. Jednak w bardzo wyraźny sposób podkreślają działanie czynników, których szybsza znajomość potencjalnie pomoże nam się "rozhuśtać", nawet robiąc tutorialową pauzę z krótkim wpisem, gdy np. mamy po raz pierwszy wejść na nowy poziom - co może być zbawieniem dla osób, które dotąd jeszcze nie grały w PoE i po raz pierwszy rzuciły okiem na przerażającą dla nowicjuszy tabelkę zdolności pasywnych. Ale i tak najbardziej przydatna jest stała funkcja rozwijania podkreślanych wyrazów (alt na klawiaturze), by ogarnąć ich definicję. Może na starcie aż tak tego nie widać, ale gdy zaczniemy już aktywnie myśleć nad buildem, szczegółowe wyjaśnienie takich terminów, jak "culling damage", czy opisy konkretnych statusów bardzo się przydają. Zwłaszcza jeśli stoimy na rozdrożu zachodząc w głowę, w którą odnogę drzewka skręcić, by zoptymalizować naszą konfigurację.
Powszechnie mówi się, że w grach tego gatunku elementy składające się na atmosferę, lore, czy wizualne atrakcje są drugorzędne (a w skrajnych przypadkach - marginalne). I przynajmniej w znacznym zakresie jestem skłonny się z tym zgodzić. Mimo to nie deprecjonowałbym owych aspektów w aż takim stopniu. Intrygujący klimat i oprawa niewątpliwie z czasem powszednieją i gra musi się bronić w innych sferach, albo po prostu zostanie porzucona, jednak mogą ładnie wprowadzić w odpowiedni nastrój. W takie Diablo IV nie grywam już od dłuższego czasu, bo mi się zupełnie przejadło, ale zawsze będę upierał się, że sam start wyszedł deweloperom Blizzarda naprawdę dobrze, a mroźny Kiowosad na rozgrzewkę okazał się strzałem w dziesiątkę. Jeżeli chodzi o osobiste preferencje, jestem łasy na dobrze wprowadzone akcenty dark fantasy i patrząc na całokształt, poradzono sobie bardzo dobrze. Lecz Path of Exile 2 nie ustępuje tu pola przedstawicielowi bardziej utytułowanej marki. A nawet więcej.
Zgoda, ze wszystkich problemów D4 akurat szata graficzna nie szwankowała, jednak pewne rysy dało się znaleźć. Kto wie, może przemawiają przeze mnie uprzedzenia, ale miejscami - szczególnie na terenach pustynnych - natykałem się na generyczne, wykonane "na odwal się" fragmenty lokacji. Pewnie, są to problemy pierwszego świata, ale w końcu je zauważasz - tym wyraźniej, kiedy większość innych czynników zaczyna szwankować. PoE 2 ma grafikę na podobnym poziomie i utrzymuje zbliżony, ponury klimat, ale szeroko pojęty design to jeszcze wyższy poziom. Mimo że w przeciwieństwie do najważniejszych miejscówek w Diablo IV mamy oczywiście do czynienia z proceduralnie generowanymi mapami, ani razu tego nie odczułem. Nieważne, czy przemierzałem malownicze lasy Ogham i upiorną rezydencję w akcie pierwszym, pustynne tereny oraz katakumby w kolejnym, czy wreszcie dżungle i świątynie nawiązujące do kultury Azteków w trzecim - praktycznie każdy fragment terenu był na swój sposób wyjątkowy, tak że w trakcie walki niejednokrotnie miałem ochotę przystanąć i po prostu podziwiać widoki. Każdy akt ma także swój unikalny hub. I absolutnie muszę wyróżnić znajdującą się w ciągłym ruchu gigantyczną, prowadzoną przez niewolników karawanę z aktu drugiego. Niesamowicie udały się animacje ataków, efekty zaklęć, czy padających wrogów. Nie wiem, czy którakolwiek gra tego gatunku się chociaż zbliżyła do tego, co osiągnęło w tej kategorii GGG.
Aż nazbyt wyraźnie widać również, że twórcy są fanami drugiego Diablo. Każdy z pierwszych trzech aktów bezpośrednio nawiązuje do kolejnych rozdziałów arcydzieła z 2000 roku - to wręcz oczywiste. Podobnie jest z wieloma fabularnymi akcentami, a zwłaszcza wątkiem głównym, gdzie cały czas jesteśmy krok za pewną groźną istotą, która jeżeli zostanie odpowiednio rozwinięta, może zagrozić całemu światu. Nie są to zbyt subtelne wybiegi, ale przyznaję, że pomogły mi szybciej poczuć się w uniwersum jak w domu. Na samą intrygę nie chcę poświęcać zbyt wiele czasu, bo nie jest ona specjalnie wyszukana - i z racji gatunku nie musi być. D4 miało wyjątkowo dobry start dzięki wyjątkowo porządnych i rozbudowanych fabularnych wątkach, które mogły krótkoterminowo przykryć inne niedostatki, ale PoE 2 nie bawi się w subtelności i od mało porywających monologów NPC-ów w pierwszej napotkanej osadzie to widać. Inna sprawa, że całkiem dobrze poradzono sobie z zarysowaniem wstępnego konfliktu i jako takim emocjonalnym zaangażowaniem gracza. Pierwsza faza historii kręci się wokół lokalnego możnego, który z pewnego względu oszalał, przez co do krainy powrócił mrok, po ulicach krzątają się wszelakie maszkary i tak dalej. Akt pierwszy jest chyba jak dotąd najciekawszy, wprowadzając ciekawą motywację w postaci przeciwnika, z którym mamy na pieńku. Kolejne lecą już bardziej z automatu, ale wtedy już na dobre wkręciłem się w mechaniki, więc mi to nie przeszkadzało. Szkoda jedynie, że zabrakło jakichś bardziej intrygujących fragmentów lore do znalezienia, ale to już są problemy pierwszego świata.
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Path of Exile 2 - Raport z Wraeclast
- 2 - Recenzja Path of Exile 2 - Wstępne wrażenia, kampania
- 3 - Recenzja Path of Exile 2 - Podstawy rozgrywki i progresji
- 4 - Recenzja Path of Exile 2 - Niedogotowany Endgame
- 5 - Recenzja Path of Exile 2 - System walki, klasy postaci i kwestia bossów
- 6 - Recenzja Path of Exile 2 - Galeria screenów
- 7 - Recenzja Path of Exile 2 - Podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150