OnePlus Nord CE 5G – Pierwsze wrażenia z testów smartfona z bogato wyposażoną nakładką OxygenOS11

Kilka dni temu jedna z bardziej rozpoznawalnych globalnych marek technologicznych zaprezentowała smartfonową nowość. Model OnePlus Nord CE 5G, bo tak nazwano urządzenie, jest kolejnym przedstawicielem serii Nord, która stanowi genialne wyważenie pomiędzy specyfikacją, funkcjonalnością, designem, a ceną. Pierwsze dni testów pozwoliły mi zapoznać się z rzeczywistymi walorami nowego OnePlusa, dzięki czemu mogę powiedzieć o nim nieco więcej niż podczas premiery. Nie chcę zawczasu oceniać smartfona, ale już dziś stawiałbym go w czołówce średniej półki cenowej. Oczywiście nie wszystko zostało tu rozwiązane w satysfakcjonujący sposób. Cóż, sukces w średnim segmencie nie jest warunkowany innowacyjnością czy brakiem wad, ale opanowaną do perfekcji sztuką kompromisu.

Testujemy smartfon OnePlus Nord CE 5G. Średnia półka zyskała właśnie solidnego gracza, który za sprawą 6,43-calowego ekranu Fluid AMOLED, nakładki OxygenOS11 oraz solidnego aparatu może w niej sporo namieszać.

Test OnePlus 9 i OnePlus 9 Pro – Wydajne smartfony z optyką Hasselblad, ładowaniem o mocy 65 W i atrakcyjną ceną

Na początek trochę o cenie i specyfikacji. OnePlus Nord CE 5G pojawia się w wariantach 8 + 128 GB oraz 12 + 256 GB. Za pierwszą opcję zapłacimy 1499 zł, druga to natomiast wydatek 1799 zł. Do testów otrzymałem wersję wyższą w wariancie kolorystycznym Blue Void. Za wydajność odpowiada jednostka Qualcomm Snapdragon 750G z rdzeniami Kryo 570, która współdziała z GPU Adreno 619, LPDDR4X RAM oraz pamięcią na dane UFS 2.1. Setup nie jest może wyżyłowany, ale wymieniony zestaw podzespołów zapewnia płynną i wygodną pracę z interfejsem oraz aplikacjami. Skoro mowa interfejsie – w smartfonie wykorzystano Androida 11 z autorską, udaną nakładką OxygenOS11. Oprogramowanie pokazuje siłę optymalizacji, ale to nie wszystko. Poza płynnymi animacjami, wygodnym i przemyślanym rozmieszczeniem elementów, soft należy pochwalić za mnogość funkcji. Tymi ostatnimi zajmiemy się w pełnej recenzji.

Xiaomi Mi 11 Ultra – Test smartfona oferującego 120-krotny zoom, dodatkowy ekran i topową wydajność

Konstrukcja smartfona jest zwarta, lekka i wygodna w użytkowaniu. Design plecków, które do złudzenia przypominają matowe, dymione szkło może się podobać i co ważne – likwiduje problem zbierających się na potęgę odcisków palców. Nieszczególnie przypadły mi za to do gustu tandetne otwory na gniazdo USB-C, złącze słuchawkowe oraz maskownicę głośnika. Obawiam się, że bardzo łatwo będzie można je uszkodzić. Na plus jest na pewno ekran Fluid AMOLED. Nie, wyświetlacz nie może pochwalić się wybitną specyfikacją techniczną, natomiast ogólne wrażenia z użytkowania są więcej niż pozytywne, jasność, responsywność oraz kolorystyka stoją na wysokim poziomie. Zdecydowanie wyższym, niż sugeruje to cena.

Niektórym osobom będzie przeszkadzać wystający ponad obudowę moduł fotograficzny, przez który smartfon chybocze się na biurku. Ma to miejsce nawet przy delikatnym dotknięciu, więc trudno nazwać tę wadę niedostrzegalną. Zestaw kamer ułożono pionowo, co nieco trąci już myszką. Takie rozwiązanie stosowano w urządzeniach z 2020 i 2019 roku. Sam aparat to wystarczające do realizacji większości zadań połączenie (64 + 8 + 2 + 16 MP). Dosłownie zakochałem się w aplikacji do obsługi kamery, która tylko nieznacznie ustępuje programowi dostępnemu w smartfonach OnePlus 9 oraz OnePlus 9 Pro. Mamy tutaj nie tylko wygodny interfejs, ale także wachlarz funkcji, takich jak portret, scena nocy, pro. Ostatni tryb pozwala na manualną zabawę z parametrami i uzyskanie konkretnie oczekiwanych rezultatów. Jak na polu fotograficznym poradzi sobie OnePlus Nord CE 5G, pokażą najbliższe dni.