Nowy iPad zamiast PC? Dajcie spokój, to nie ma sensu
Wczorajsza premiera nowych urządzeń Apple wywołała spore emocje – jak zwykle zresztą przy okazji prezentacji tej właśnie firmy. Nowe gadżety zdecydowanie nie są rewolucyjne i doszukiwanie się w nich czegoś niesamowitego jest działaniem zupełnie niepotrzebny. Z drugiej jednak strony pokazują, że choć rynek wydaje się niemalże w pełni nasycony, wciąż da się na nim znaleźć pewne luki. Przynajmniej w niektórych sytuacjach. Emocje już nieco zelżały, warto więc spojrzeć na nowego iPhone’a SE, a także iPada Pro nieco spokojniej. Trudno oczekiwać, aby Apple nie osiągnęło nimi sprzedażowego sukcesu, ale czy faktycznie potrzebujemy takich urządzeń i czy mogą one zaoferować coś, czego nie znajdziemy już nawet od dawna u konkurencji?
Nowy iPhone to świetny wybór dla osób, które nie chcą dużego urządzenia, a zarazem potrzebują wydajności. Gdyby nie ta cena...
Pierwszą nowością okazał się iPhone SE. Moim zdaniem to prawdziwy strzał w dziesiątkę, choć trudno jest na razie powiedzieć, jak spisze się on w praktyce. Apple zauważyło, że tak naprawdę nie każdy chce korzystać ze smartfonów z ogromnym ekranem: to bywa wygodne w grach, w oglądaniu filmów, ale czy spędzamy nad tym aż tak wiele czasu? Tego czasu człowiek zajęty często nie ma, a telefon służy mu do innych rzeczy. Nie chce on jednak rezygnować z wydajności, jaką dają najnowsze układy i gadżety – bo bywa ona przydatna choćby i w przeglądarce internetowej czy szybkim przełączaniu się między wieloma aplikacjami. Jak to pogodzić? Nowy iPhone jest receptą, choć nie rewolucją.
To nie Apple jako pierwsze postanowiło połączyć kompaktowe rozmiary ze sporą wydajnością. Za przykład wziąć można bowiem smartfony Sony Xperia Z z serii Compact – to pomniejszone edycje pełnoprawnych „zetek”: nie dość, że są wyposażone w wydajne podzespoły, to dzięki mniejszym wyświetlaczom producent poszedł w stronę sensowniejszej rozdzielczości. Odbija się to pozytywnie zarówno na czasie pracy, jak i dodatkowo wydajności. Da się? Da się. Oczywiście tutaj pytaniem otwartym zostaje: jaki rozmiar jest optymalny? Kiedyś Apple upierało się przy 3,5”, które obecnie może rodzić uśmiech politowania. Nowy iPhone to 4” podobnie jak w modelach iPhone 5 i 5S – już sporo więcej, ale wciąż dla niektórych osób może to być wartość zbyt mała.
Samo porównanie ekranu to jednak nie wszystko. Przy smartfonie dochodzą nam jeszcze ramki okalające ekran. Przyznam, że jak do tej pory za świetne rozwiązanie uważam to znane choćby z LG G2 – smartfon 5,2”, a jednak mniejszy od niektórych z ekranami 5”. Nowy iPhone nie jest natomiast wcale taki mały: ma wymiary nieco tylko mniejsze od Xperii Z5 Compact, a ekran o aż 0,6” mniejszy. No cóż, utrzymywany przez lata design, a także sposób obsługi polegający na wykorzystaniu sporego, fizycznego przycisku mają jak widać swoją cenę. Mimo wszystko, trudno nazwać go patelnią, trudno stwierdzić, jakby było to urządzenie duże lub w jakiś sposób sprawiające trudności z obsługą jedną ręką. Czy tego trzeba a rynku? Patrząc się na tegoroczne premiery na MWC i przed tą konferencją stwierdzam, że coś w tym jest.
Jest za wcześnie, aby mówić o tym, że nagle zmieni się rynek Androida: użytkownicy przyzwyczaili się już do paletek noszonych w kieszeniach i kaburach. Możliwe jednak, że o ile firmy korzystające z Androida nie wzorowały się na Sony, o tyle teraz wezmą przykład z Apple i wzbogacą swoją ofertę o nieco mniejsze urządzenia. Bo czy tak wiele tracimy na komforcie czytania i przeglądania stron? Luzy w kieszeni, wygodna obsługa i mniejsze ryzyko wypadania z dłoni to jednak spore zalety. Gdyby nie ta cena… tutaj nowy iPhone okazał się fiaskiem – w Europie będzie kosztował niemalże tyle, co Samsung Galaxy S7. Kompaktowość połączona z wysoką wydajnością tego nie tłumaczy, te urządzenia są bowiem postrzegane zupełnie inaczej i nie mogą być bezpośrednio porównywane.
Tablet zastępujący komputer? W niektórych zastosowaniach tak, ale w innych są to chyba jedynie mokre sny pracowników Apple.
Zupełnie inne odczucia mam co do prezentacji iPada Pro. Przyznam szczerze, że w tym przypadku mogę nawet mówić o podśmiechiwaniu się ze słów pracowników Apple. Uznali oni bowiem mniejszą wersję swojego tabletu za najlepszy, wręcz ostateczny zamiennik zwykłego komputera. Podczas prezentacji Phil Shiller sprawujący w Apple stanowisko wiceprezesa od marketingu uznał, ten tablet może śmiało zastąpić skrzyneczki, jakie wiele osób posiada. Dodał również, że jak dla niego smutna jest sytuacja, w której ponad 600 milionów osób z całego świata używa starych, ponad pięcioletnich komputerów. Komputery te mają rzecz jasna wypadać nad wyraz blado, w porównaniu do tego nowego tabletu służącego do profesjonalnej pracy. Słuchałem i zadawałem sobie pytanie: czy marketingowcy znają jakieś granice, czy bredzą tak bez końca?
To prawda, tablety, a już na pewno iPady w wersji Pro mogą zastąpić niejeden komputer. Umieszczony w nim, 64-bitowy procesor Apple A9X okazał się bowiem już przy premierze większego modelu bardzo udanym układem: w testach takich jak Geek Bench, Mozilla Kraken czy Google Octane osiąga on wyniki porównywalne nie tylko z jednostkami Core M, ale również niskonapięciowymi Intelami Core i3, i5, a nawet i7 – i to szóstej generacji, bo iPad Pro może śmiało konkurować choćby z Surface Pro. Apple jeszcze we wrześniu ubiegłego roku chwaliło się również znacznie większą wydajnością ukłądu graficznego i sporą przepustowością szyny pamięci. Jest więc to faktycznie tablet, ale zapasy mocy drzemiące w środku są na tyle duże, że w wielu zastosowaniach okazują się wystarczające.
Tablet taki sprawdzi się z powodzeniem jako zastępstwo PC do przeglądania Internetu (nawet wielu i to bardzo ciężkich stron), zastąpi wielką skrzynię przy lekkim wykorzystywaniu poczty elektronicznej, komunikatorów, a nawet i gier – Metal API oferuje bowiem nie tylko bardzo wysoką wydajność, ale i jak na warunki mobilne, przyzwoitą jakość obrazu. Może być zresztą ono wykorzystywane także w nieco bardziej profesjonalnych zastosowaniach. Tutaj jednak cały czar zaczyna pryskać, a teorie pracowników Apple walą się u podstaw: wszystko zależy bowiem od konkretnego zastosowania i tego, co tak naprawdę chcemy robić na komputerze lub tablecie. Nie bez znaczenia jest również to, gdzie daną czynność będziemy wykonywać i czy sprzęt faktycznie na siebie zarabia. Tutaj malutki tablecik wypada nad wyraz słabo i może być on narzędziem raczej tylko dla nieco niedbających o siebie blogerów.
Pierwszym problemem jest ekran. Nowy iPad Pro jest mniejszy – 9,7”. Niecałe dziesięć cali do pracy? Powtarzam: pracy? Jak pracować na tym z IDE? Jak edytować wideo, jak projektować grafikę? Nie da się, moim zdaniem to pewien rodzaj komputerowego masochizmu. No to może chociaż praca biurowa? No coś tutaj się da zrobić, owszem – mamy do dyspozycji doczepianą klawiaturę, rysik, a także mobilną wersję pakietu Office i wiele podobnych narzędzi. Czy jednak oferuje to wszystko taką samą wygodę jak nawet stary, sypiący się i trzeszczący laptop z wyświetlaczem 14” lub większym? Nie ma o tym mowy. Nie ma też mowy o takich samych funkcjach wspomnianego oprogramowania. Owszem, stworzymy tu proste dokumenty, zmodyfikujemy już istniejące, ale czy będziemy na czymś takim tworzyć choćby pracę dyplomową? Pracowałem nieco na tablecie i hybrydach z Windows i przyznam, że nie wyobrażam sobie tego.
Rzecz jasna tablet możemy podłączyć do znacznie większego wyświetlacza, a także do innych urządzeń peryferyjnych i traktować go jako komputer. Dobrze? Też nie do końca, bo jednak mamy znacznie mniejszy wybór oprogramowania. Sklep Apple jest bogaty, znajdziemy tam sporo aplikacji, niemniej czy jest tam pełny Photoshop? Blender? Gimp? 3DsMax? Sony Vegas? Pakiety udostępniane przez JetBrains? No to może Visual Studio? Cisza… To wszystko mamy na Windows, mamy na Linuksie, a w większości także na OS X. No ale iOS? Nie, to od początku nie był system do pracy i nadal nim nie jest, choć ktoś próbuje nam wmówić, że się da – może i da, tylko jakim kosztem? A takie same efekty, jakie daje nam iPad Pro osiągniemy obecnie na tabletach z Androidem, czy właśnie Windows. Przy okazji nie będziemy się też musieli zastanawiać nad ewentualną sprzedażą nerki, co powinno pozytywnie wpłynąć na naszą produktywność.
Nowy iPad kosztuje tyle, co kilka komputerów do różnych zastosowań, baza oprogramowania również pozostawia wiele do życzenia.
No właśnie, ceny. Tutaj też sprawa nie wygląda za dobrze, bo w cenie iPada Pro możemy kupić nawet i marketowy, stosunkowo wolny komputer, a następnie doposażyć go w dysk SSD – zostanie nam jeszcze nieco w kieszeni, nie otrzymamy takiego wykonania, ale sprzęt mimo wszystko pozwoli na więcej. Nie będziemy mieli także obaw o to, aby zabrać go w teren czy do garażu. Dodatkowe złącza natomiast się przydadzą: przecież nierzadko okazuje się, że Erhernet, VGA, HDMI, DisplayPort, kilka USB, czy eSATA wcale nie zostały jeszcze zastąpione łącznością bezprzewodową. W tym momencie zerkam na MacBooka którego posiadam i pytam sam siebie: czy łatwiej będzie mi natrafić na coś, ze złączem Thunderbolt, czy jednak zwykłym LAN, którego komputer ten oczywiście nie ma? Wydajność to więc za mało, choć dla niektórych użytkowników iPad (niekoniecznie w wersji Pro) może być wyborem wystarczającym. Na razie nie stanowi jednak najlepszego zamiennika dla PC.