Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Duży może więcej - Test 17-calówek Samsung, HP, Toshiba i MSI

Kamil Śmieszek | 03-12-2011 13:55 |

MSI FX720 - wygląd zewnętrzny

MSI dostarcza swój produkt w estetycznym, stosunkowo krótkim lecz głębokim pudełku z wygodną rączką, ułatwiającą przenoszenie. Zostało ono dopasowane rozmiarami do zawartości, w przeciwieństwie do opakowania L770, a wszystkie dołączone elementy (zasilacz, przewodnik po budowie komputera oraz płyta DVD z dodatkowym oprogramowaniem) są poukładanie w przegródkach, przez co nie panuje tam nieład. Niemniej skończmy rozwodzić się nad dodatkami, bo w końcu test laptopa, a nie tego, w czym został dostarczony. Notebook został zabezpieczony podobnie jak poprzedni - różnicę można dostrzec tylko w braku pokrowca na ekran. Nadal jest to owinięty folią sprzęt, ustabilizowany za pomocą dwóch kartonowych „opakowań po jajkach”, choć nieco mniej je przypominających niż w przypadku notebooków HP. Gdy zdejmiemy wszystkie kartony, oczom ukazuje się siedemnasto calowy olbrzym, gdyż FX720 jest nieco większy od L770, ale mimo tej samej wagi podawanej przez producenta, czyli 2.8 kg, wydaje się być cięższy.

Producent pokrył obudowę zarówno klapy ekranu, jak i powierzchni pulpitu roboczego, ciekawą fakturą ze wzorkami, przypominającymi piktogram przy diodzie sygnalizującej pracę dysku twardego. Jest ona chropowata, przez co w mniejszym stopniu zbiera odciski palców, ale pomimo teoretycznie matowej obudowy, nie sposób ich w 100% uniknąć. Z drugiej strony trzeba się naprawdę przyjrzeć, aby je zauważyć. Zresztą, nie wszystkie elementy komputera wykończone są matowo - pierwsze, co się rzuca w oczy, to logo MSI na środku klapy. Na szczęście jest ono niewielkie, więc nasze ręce zbyt często nie będą zmuszone go dotykać. Klapa z ekranem razi jednak niską sztywnością. Po przeprowadzeniu podobnego testu, jak u Toshiby (naciśnięcie ekranu od krawędzi ku środkowi) dochodzimy do wniosku, że obudowa w tym miejscu jest dziwnie miękka. Plastikowe zawiasy podtrzymujące ekran mimo małej wielkości, pewnie trzymają go w ustawionej pozycji, więc nie będą zdarzały się przypadkowe jej zmiany w trakcie użytkowania notebooka.

Rozkład portów wejść/wyjść jest podobny do tego z Toshiby, natomiast z prawej strony mamy 2 porty USB 2.0 przedzielone napędem DVD-RW. Można dzięki temu podłączyć np. szerokiego pendrive'a bez obawy, że zakryje on drugie gniazdo. Zaraz przy tylnej krawędzi mamy złącze RJ-45, a jest to bardzo wygodne rozwiązanie, bo zdarzają się sytuacje gdy umieszcza się port LAN bliżej przodu komputera, co powoduje, że kabel sieciowy przeszkadza w pracy. Bywa to szczególnie uciążliwe, gdy nie mamy sieci WiFi i skazani jesteśmy na dostęp do Internetu przez LAN, a trzymamy laptopa na kolanach. Do ideału jednak trochę brakuje - najlepiej, gdyby gniazdo umieszczone było z tyłu, aczkolwiek nie jest niemożliwe z powodu konstrukcji ekranu.

Mała nowość pojawia się z lewej strony, a stanowią ją dwa porty USB w wersji 3.0. To dobry krok ze strony producenta, gdyż w przyszłości znacznie więcej urządzeń będzie kompatybilnych z tym standardem niż obecnie. Poza tym, FX720 otrzymało wieloformatowy czytnik kart pamięci, wejście mikrofonu, wyjście słuchawek, HDMI, gniazdo zasilania oraz Kensington Lock.

Z przodu jest praktycznie pusto, gdyż znajdują się tam tylko diody sygnalizujące aktywność dysku twardego, podłączony zasilacz, wciśnięte klawisze Caps Lock oraz Num Lock, a także włączony WiFi oraz Bluetooth.

Na spodzie komputera znajdziemy kratki wentylacyjne, a dostęp do środka jest możliwy przez jedną dużą pokrywę, choć wcale niełatwo ją otworzyć, gdyż trzeba najpierw odkręcić 5 śrubek. Obydwa sloty pamięci RAM są już zajęte, więc nie będzie możliwe dołożenie większej jej ilości. Przy tylnej krawędzi, mniej więcej na środku usytuowano lekko odstający od powierzchni całego spodu akumulator o pojemności 4400 mAh. W przedniej części zaś, ukryte zostały 2 dodatkowe głośniki wchodzące w skład niezłego systemu audio 4.0, ale o tym nieco później.

Unosimy ekran do góry (oczywiście oburącz) i co widzimy? Widok jest znacznie bardziej atrakcyjny niż u „Tośki” L770-112. Takie wrażenie minie jednak po dłuższym obcowaniu z komputerem, głównie z powodu odbijającej wszystko niczym lustro matrycy. W dodatku ramka ekranu również została pokryta tym, na dłuższą metę, okropnym tworzywem. Nie trzeba długo czekać, aż zostawimy na tych elementach ślady swojego bytowania. Jednak snując pewne rozważania, można dostrzec główną zaletę takiego rozwiązania - gdy komputer zostanie skradziony, organy ścigania po znalezieniu go, będą miały ułatwione zadanie podczas identyfikacji prawowitego właściciela ;) Bardzo trudno jest się bowiem pozbyć odcisków palców zostawionych na takim ekranie.

Nad LCD umieszczono kamerkę internetową o rozdzielczości 1,3 Mpix, wraz z czujnikiem światła oraz dwoma mikrofonami, co poprawia nieco jakość nagrywanego dźwięku.

Ostatnie, co zostało do opisu, to powierzchnia robocza - w oczy rzucają się dwie rzeczy. Zacznijmy od najważniejszej z nich, mianowicie klawiatury. Posiada ona standardowy układ klawiszy, z Ctrl jako pierwszym, następnie Fn itp. Wpisywanie liczb ułatwi wydzielony blok numeryczny. Powyższe cechy jednak nie naprawiają jej podstawowej wady: jest niewygodna. Podstawowe klawisze są o 2 mm węższe niż w Toshibie, natomiast o kolejne 2 mm szerokości producent obciął dolny pas z Ctrl, Altem i spółką. Jedynie Spacja jest dłuższa, przez co łatwiej w nią trafić. To jednak nie poprawia zbytnio sytuacji, gdyż niepotrzebnie ulokowano klawisz backslash z lewej strony spacji, co wymusiło jej przesuniecie odrobinę w prawo. Przez to mając zamiar napisać polskie ogonki, znacznie trudniej wcelować w prawy Alt. Wszystko rozwiązałoby wyrzucenie dodatkowego ukośnika (jeden już jest nad enterem) i przesuniecie spacji w lewo. Prawy Shift został bardzo skrócony, a wszystko po to, żeby zmieścić klawisze strzałek - tutaj ewidentnie w pojedynku z ergonomią zwyciężyła estetyka. Pisząc bezwzrokowo praktycznie niemożliwe jest celne trafienie w kafelek z odpowiednim kierunkiem. Gdyby producent wyodrębnił je spośród innych klawiszy, rzecz miałaby się zupełnie inaczej. Dobrze, że chociaż blok numeryczny został oddzielony od reszty. Po bokach jest jeszcze ogrom miejsca, więc spokojnie dałoby się poszerzyć klawiaturę - wygląd by szczególnie nie ucierpiał, a znacznie wzrosłaby wygoda obsługi. A tak, wolna przestrzeń została zmarnowana na całkowicie zbędną matową obwódkę. Błyskotki pokrywają jednak przestrzeń miedzy klawiszami, więc z pewnością będzie widać tam nawet najmniejszy okruch czy drobiny kurzu. Z klawiaturą MSI się nie popisało.

Może z gładzikiem będzie lepiej? Nic z tego... ta sama obwódka tylko oczywiście odpowiednio mniejsza, okala przestrzeń aktywną touchpada. Przez to palec często na nią wyjeżdża gubiąc kursor, a sama płytka dotykowa w tym również nie pomaga. Wyprodukowała ją firma ELAN i tak samo jak Synaptics zapewnia wielodotyk. Oczywiście jest nieco bardziej precyzyjna niż w Toshibie, z racji jej wypełnienia chropowatymi punkcikami, jednak są one niezwykle gładkie, więc palec się po prostu po niej ślizga. Nad powierzchnią dotykową umieszczono przycisk do jej dezaktywacji. Z racji rozmiaru pulpitu roboczego użytkownik nie będzie raczej przypadkowo zawadzał o gładzik, więc może klawisz jest tam umieszczony na zachętę, aby skorzystać z zewnętrznej myszki?

Estetyka zaważyła na sposobie zaprojektowania klawiatury i touchpada, chociaż można w to zwątpić, gdy się spojrzy na rząd klawiszy bezpośrednio pod ekranem. Funkcje, za które odpowiada 7 klawiszy to: otworzenie tacki napędu optycznego, wygaszenie ekranu, wybór trybu pracy komputera, przywołanie paska funkcyjnego S-Bar, uaktywnienie trybu CinemaPro, wykonanie wcześniej zdefiniowanej akcji oraz włączenie notebooka. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie ich wykonanie. Pomijając fakt, że przyciski zrobiono z materiału typu „piano black”, nie można wybaczyć ich niedokładnego osadzenia w obudowie. Odstępy między nimi są różnej wielkości, ponadto jedne okazują się wyżej położone od drugich. To przykry widok, w końcu nie mamy do czynienia z taniutkim komputerem przenośnym, gdzie na takie błędy można spojrzeć łaskawym okien, tylko porządną maszyną za 2,5 tysiąca mającą ambicje zastąpić w domu stacjonarny PC. Jedyną pozytywną rzecz jaką udało się zaobserwować w tym rzędzie przycisków, to dioda w klawiszu „Power” świecąca na niebiesko, jeśli aktualnie aktywny jest zintegrowany układ graficzny, albo na czerwono, gdy pracuje GPU nVidii. Oceniając całokształt, mimo wypunktowanych wad to dobrze, że producent zdecydował się umieścić jakieś klawisze dodatkowe, które mogą ułatwić nieco użytkowanie notebooka.

Honor mają szansę uratować głośniki firmowane przez Dynaudio - duńską firmę zajmującą się produkcją highendowego sprzętu audio, głównie do samochodów. Oczywiście nie można się spodziewać takiego samego wysokiego poziomu, ale może pod tym względem FX720 pozytywnie zaskoczy. W rzeczywistości sytuacja przedstawia się całkiem nieźle - dźwięk jest znacznie lepszej jakości niż w Toshibie. Głośniki potrafią naprawdę głośno zagrać, nie zniekształcając przy tym nagrań. Pomagają im wspomniane już wcześniej głośniki umieszczone na dole obudowy, tworząc złudzenie przestrzenności. Do uzyskania tego efektu musi być uruchomiony program THX StudioPro, gdyż laptop szczyci się certyfikatem THX, potwierdzonym nalepką na pulpicie roboczym. W praktyce niewiele to jednak daje - niby jakieś tam wrażenie jest, ale prawdę mówiąc, kiepskie. Poza tym uaktywniając ten program, traci się na szczegółowości dźwięku. Według nas, znacznie lepiej laptop „śpiewa” bez tego oprogramowania. Średnie i wysokie tony są dość wyraźne, a bez włączonego THX’a całkiem szczegółowe, jak na głośniki laptopowe, choć brakuje subwoofera. Można się również doszukiwać niskich częstotliwości, ale to raczej dolne partie średnich częstotliwości i tylko w postaci „pukania”. Obecność głośnika niskotonowego z pewnością pozytywnie wpłynęłaby na brzmienie.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Kamil Śmieszek
Liczba komentarzy: 13

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.