Netflix jest, a jakby go nie było. Wszystko przez ograniczenia
W ubiegłym tygodniu Netflix ogłosił znaczne zwiększenie swojego zasięgu. Teraz z tej bardzo popularnej usługi możemy korzystać także my, Polacy. Niestety początkowy zachwyt szybko ustąpił miejsca racjonalnym wyliczeniom i niepodważalnym faktom – nie była to premiera czegoś nowego, lecz jedynie ściągnięcie blokady regionalnej. Netflix nie jest tani, oferta nie przedstawia się szczególnie atrakcyjnie, a na dodatek nie mamy dostępu do wszystkich programów, czego najlepszym przykładem jest zarezerwowany dla jednej z sieci serial House of Cards. Problemem, o którym niewiele się mówi, jest także ilość dostępnych na platformie tytułów. Netflix nadal nie jest sprawiedliwy i klienci z Polski nie mogą korzystać z takiej bazy jak choćby ci z USA.
Oferta Netfliksa wciąż nie jest sprawiedliwa.
Witryna filmefy udostępnia sporo statystyk dotyczących tego, jak działa Netflix i co takiego oferuje w poszczególnych regionach świata. Dane te nie wyglądają dobrze: dla przykładu w kategorii programów rozrywkowych klienci z Polski mogą liczyć na 207 pozycji. W tym samym czasie ci z USA mają ich do dyspozycji ponad 1100. Dysproporcji nie musimy szukać jednak szukać w tak rozwiniętym kraju: Meksyk, Chile czy Panama to ponad 660 pozycji, trzykrotnie więcej niż w Polsce. Rzecz jasna nie wszystkie kraje mogą się cieszyć aż takimi zasobami (np. Niemcy, 372 pozycje), to jednak Polska jest traktowana po macoszemu.
Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w przypadku filmów. Na „nowej” platformie znajdziemy tam 569 tytułów, ale gdybyśmy pochodzili z Brazylii lub Kanady, liczba ta sięgałaby niemalże trzech tysięcy. Polska jest stawiana w takiej sytuacji jak Hongkong, Malezja czy Indie. Klienci z Finlandii, Francji czy Wielkiej Brytanii mogą liczyć na kilkukrotnie większą bazę. Zapomnieć możemy także o dostępie do jakichkolwiek materiałów specjalnych. Te Netflix oferuje jedynie klientom z niektórych państw. Na uprzywilejowanej liście znajdują się m.in. Kanada, Chile, Franca i Japonia. Co z Polską? Nie ma i nic nie wróży, aby sytuacja ta miała się nagle zmienić. Oczywiście to usługodawca ustala zasady, możemy się więc na nie godzić i sięgnąć po inne usługi i rozwiązania.
Na rynku znajdziemy narzędzia do ominięcia tych ograniczeń.
Uwagę na problem ograniczonych baz materiałów zwraca firma UnoTelly, która zajmuje się udostępnianiem serwerów DNS i VPN do omijania tego typu blokad i ograniczeń. Jest to rozwiązanie ciekawe, ale zaznaczyć należy, że oznacza dodatkowe koszty: najtańszy pakiet usługi to 4,95 dolara miesięcznie, oznacza to więc, że wraz z abonamentem za Netflix czekałyby nas spore wydatki. Zaletą jest możliwość korzystania z serwerów z wielu krajów, a także obsługa urządzeń mobilnych. Bez trudu da się jednak znaleźć mniej zaawansowane rozwiązania, z których skorzystamy za darmo.