Nanoleaf Shapes Hexagons sparowane z Shapes Mini Triangles - co można uzyskać z połączenia tych oświetleń smart home?

Panele Nanoleaf to oryginalne rozwiązanie w dziedzinie oświetlenia dekoracyjnego, które pozwala na tworzenie interaktywnych, kolorowych wzorów na ścianach. Zestawy składają się z kilku elementów w kształcie np. heksagonów czy trójkątów. Systemem można sterować m.in. za pomocą aplikacji mobilnej, jednak oferuje on także synchronizację z muzyką, dzięki czemu można stworzyć nietuzinkową atmosferę podczas imprez czy spotkań towarzyskich. Pierwsze rozwiązania tego typu pojawiły się na rynku w 2016 roku, stąd z pewnością mieliście już okazję zobaczyć je chociażby w tle gamingowych kanałów na YouTubie. W dzisiejszym materiale pokażę jednak, że Nanoleaf to nie tylko gratka dla internetowych influencerów, ale także bardzo ciekawe rozwiązanie do pomieszczeń takich jak chociażby sypialnia.

Autor: Ewelina Stój

Chociaż marka Nanoleaf najbardziej znana jest właśnie ze swoich naściennych / nasufitowych paneli, to w ofercie posiada także smart żarówki oraz smart taśmy LED. Jako że dziś zajmujemy się wyłącznie panelami świetlnymi, to warto jeszcze doprecyzować, że w portfolio producenta znajdziemy zestawy o nazwie Lines (wzdłużne panele 28 x 2 cm), Canvas (kwadraty 15 x 15 cm), Elements (drewnopodobne heksagony o boku 11,5 cm), Shapes (trójkąty o boku 23 cm), Shapes Mini (trójkąty o boku 11,5 cm) oraz Shapes Hexagons (heksagony o boku 23 cm). Do naszej redakcji dotarły dwa zestawy złożone właśnie z serii Shapes (Shapes Hexagons Starter Kit + Shapes Mini Triangles Expansion Pack) dzięki czemu do zabawy otrzymaliśmy aż 25 elementów.

Choć panele Nanoleaf mogą kojarzyć się Wam w dużej mierze z oświetleniem celującym w gaming, to prawda jest taka, że sposoby na ich zastosowanie ograniczone są tylko przez naszą kreatywność i wyobraźnię.

WeLock Touch41 - recenzja smart zamka odblokowywanego czytnikiem linii papilarnych, aplikacją i kartą RFID

25 elementów to już naprawdę spory zestaw, dzięki któremu udało mi się ułożyć motyw o wysokości 130 cm i szerokości 110 cm (140 cm - jeśli liczyć "odnogę" złożoną z czterech, poziomo ułożonych trójkącików). Jeśli dobrze poszukacie, to zestaw taki jak nasz kupicie za ok. 1400 złotych. Jeśli jednak nie potrzebujecie aż tak wielu elementów, to swoje iluminacyjne zadanie spełni zestaw złożony nawet z pięciu już nawet heksagonów, a taki kupimy w cenie mniej więcej 500 złotych. No dobrze, ceny zostawmy już jednak za sobą i przejdźmy powoli do sedna, a więc do opisu tego, co znajdziemy w zestawach Shapes Hexagons Starter Kit oraz Shapes Mini Triangles Expansion Pack.

Jeśli chodzi o zawartość, to oba zestawy są do siebie dość podobne. Oprócz paneli świetlnych mamy więc łączniki, docięte do odpowiedniego kształtu taśmy dwustronne, nalepki z logo Nanoleaf oraz dokumentację. Zestaw podstawowy, a więc ten zawierający 15 sztuk paneli w kształcie heksagonów, cechuje się ponadto obecnością plastikowego, dotykowego panelu sterującego oraz zasilaczem sieciowym. Temu ostatniemu towarzyszą dwie końcówki - na rynek europejski, jak i na amerykański. Istotną informacją jest też długość przewodu zasilacza - wynosi ona wszak aż 2,5 m. Zasilacz da się więc odpowiednio poprowadzić oraz ukryć, ponieważ można go przyczepić do dowolnego panelu (w moim przypadku był to panel, który połączyłam także z dotykowym sterownikiem).

Tak, jak widać na fotografiach powyżej, zarówno te większe jak i mniejsze panele można łączyć w pełnej dowolności. Innymi słowy - każdy z ich boków otrzymał złącze, do którego da się podpiąć łącznik, który z kolei łączyć się będzie z następnym panelem. Nie trzeba też dbać o jakąś specjalną "chronologię" - nawet jeśli podepniemy panele trochę na oślep, bez specjalnego planu, to ostatecznie, w jakiś iście magiczny sposób będą one wiedziały, który leży koło którego, dzięki czemu wybrane tryby iluminacji będą działały tak, jak należy (np. barwy przechodzące po sobie z góry na dół całego motywu). W sposób przemyślany zaprojektowano także proces przyklejania paneli. Każdy z nich składa się bowiem tak naprawdę z dwóch elementów - głównego zewnętrznego oraz mniejszego, do którego przyklejamy jedną stronę taśmy dwustronnej. Tenże mniejszy element jest nie tylko obracalny, ale także wypinany. Dzięki temu nie musimy się bać, że po przyklejeniu panelu do ściany nie da się go jeszcze lekko poprawić.

Reasumując - proces montażu jest trywialnie wręcz prosty, trzeba tylko pamiętać, że w wielu przypadkach może okazać się inwazyjny (wszystko zależy od tego, na jaką powierzchnię przyklejamy zestaw). Lepiej więc przygotować się na to, że raz przyklejony "kafelek" już tam zostanie. No, przynajmniej do kolejnego remontu. Zanim przejdę do opisu wrażeń płynących z użytkowania zestawu, pragnę jeszcze wspomnieć o kilku rzeczach. Przede wszystkim o tym, że panele są solidne, choć może się nie wydają. Zaświadczam jednak, że w trakcie montażu zdarzyło mi się, że jeden czy drugi spadł z szafki i każdy wyszedł bez szwanku. Bardzo solidnie prezentują się także łączniki. Na tyle ciasno siedzą w wyznaczonych dla nich zagłębieniach paneli, że trudno je później wypiąć (da się, ale wymaga to pewnej siły). Można jeszcze wspomnieć o tym, że panele można z wierzchu spokojnie przecierać z kurzu przy użyciu zwilżonej ściereczki. 

Równie łatwa i przyjemna jak montaż jest dalsza obsługa zestawu. Jeśli nie mamy potrzeby bądź chęci instalowania aplikacji sterującej iluminacjami, to dobra wiadomość jest taka, że wcale nie musimy tego robić. Otóż panel sterowania, który widzicie na zdjęciu powyżej (biały, wzdłużny, wpięty nad przewodem) pozwala na włączanie / wyłączanie oświetlenia, rozjaśnianie i ściemnianie go, wybór spośród kilkunastu wstępnych programów oraz na włączenie trybu, w którym panele rozświetlają się w rytm muzyki. Prawdziwy pazur zestaw pokaże jednak właśnie po instalacji apki (Android / iOS). Dzięki niej będziemy mieli m.in. możliwość przygotowania własnej sceny (własne kolory, motywy, prędkość motywu), a także pobrania scen przygotowanych przez innych użytkowników (niektóre są naprawdę wyjątkowe). Aplikacja mobilna oferuje także narzędzie zatytułowane jako Magic Scene. Wystarczy, że wpiszemy jakieś sformułowanie, a apka na bazie skojarzeń zaproponuje nam spersonalizowaną scenę. Z panelami łączymy ją - gwoli ścisłości - za pomocą łączności WiFi.

Oprogramowanie umożliwia także sterowanie zestawem w sposób dotykowy. Możemy więc przypisać akcje, które uruchamiać się będą następnie po przeciągnięciu dłonią po panelach w jednym z czterech kierunków. W apce zaznaczymy także, jeśli chcemy, aby iluminacje dostosowywały się do warunków świetleniowych (czym ciemniej w pomieszczeniu, tym ciemniejsze będą iluminacje). Swoją drogą jasność maksymalna zestawu przerosła moje oczekiwania. 100% jasności w środku nocy sprawia, że w sypialni robi się jasno niemal jak w słoneczny dzień. Jasność minimalna także jest odpowiednio niska. Dużo oczywiście zależy od wybranej barwy, ale przy panelach da się spokojnie zasnąć. A jeśli już o spaniu mowa, to warto jeszcze wspomnieć, że aplikacja oferuje przypisanie harmogramów, a więc w jakie dni, o jakiej porze i jakim trybem panele mają się włączyć / wyłączyć.

Czy jest coś, co w panelach Nanoleaf Shapes nie podobało mi się, albo coś, co bym w nich zmieniła? Pewnie cenę, ponieważ gadżet swoje kosztuje. Po montażu i uruchomieniu oświetlenia wszystko zostaje nam jednak w pełni wynagrodzone. Panele Nanoleaf są bardzo proste w montażu, równie proste w obsłudze, są też odpowiednio solidne, a zarazem na tyle lekkie, że ze spokojem trzymają się ściany korzystając tylko z taśmy dwustronnej. Cieszą ponadto szerokie możliwości konfiguracji (co powiecie na tryb, który iluminuje na zmianę kolorami domów z Harry'ego Pottera?). Jest też gratka dla melomanów pod postacią świecenia w rytm muzyki. Co ważne - inaczej niż w rozwiązaniach konkurencji, nie występuje tu jakieś zauważalne opóźnienie względem dźwięków, zaś utwory mogą lecieć z jakiegokolwiek źródła. Oto próbka:

Oświetlenie marki Nanoleaf nie należy do najtańszych, ale ostatecznie warte jest wydanej kwoty. Nie tylko ze względu na efektowność iluminacji, ale także na wszystko, co dodatkowo z nimi związane. Mamy więc zaawansowaną, użyteczną aplikację, wysoką jakość wykonania i w końcu dużą dowolność w komponowaniu najrozmaitszych wzorów.

Mogłoby się wydawać, że temat paneli Nanoleaf został już wyczerpany, ale nic bardziej mylnego! Zestawy te potrafią wszak dużo więcej, niż zdołałam opisać w powyższych akapitach. Wspierają chociażby rozwiązanie Screen Mirror, co oznacza, że mogą odzwierciedlać kolorystykę monitora bądź telewizora. Panele Nanoleaf współpracują także ze środowiskami takimi jak Apple Home, Google Home, Alexa, IFTTT, Razer Chroma, Corsair iCUE czy Samsung SmartThings. Jakby tego było mało, jeśli mamy problem z aranżacją paneli na ścianie, to z pomocą przybywa mobilne narzędzie o nazwie Layout Assistant, które dzięki rozszerzonej rzeczywistości (AR) ułatwi projektowanie wymarzonego wzoru. Pomyślano zaiste o wszystkim.

Nanoleaf Shapes Hexagons + Shapes Mini Triangles
Cena: ~1400 zł

Duża jasność maksymalna Piękne nasycenie barw Mnóstwo trybów do wyboru + edytor Funkcjonalna aplikacja z harmonogramem Tryb muzyczny bez opóźnień Solidne i przemyślane wykonanie Łatwość w montażu i w obsłudze Sterowanie dotykiem, aplikacją bądź głosem Troszkę trzeba zapłacić

• 1
• 2
• następna ›
• ostatnia »