Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Mobilny Windows szybko nie odzyska naszego zaufania

LukasAMD | 20-03-2016 13:18 |

Windows 10 MobilePrzed weekendem Microsoft nareszcie udostępnił oficjalną, stabilną wersję Windows 10 Mobile dla urządzeń, które zadebiutowały w przeszłości i które działały pod kontrolą Windows Phone 8. Wiadomość ta mogła wielu użytkowników ucieszyć, spodziewali się oni bowiem systemu znacznie wcześniej i musieli na niego nieco czekać. Firma swoje prace znacznie przedłużyła, tłumacząc to rzecz jasna chęcią zadbania o jakość produktu i samych użytkowników. Czy jednak naprawdę w tym przypadku udało się zadbać o klientów? Czy udało się wprowadzić nowy system i pokazać, że da się to zrobić lepiej, niż w przypadku Androida? Niestety wiele wskazuje na to, że nie – mobilny Windows zaliczył właśnie ogromne fiasko i nietakt, który trudno będzie wybaczyć.

Microsoft wydał Windows 10 Mobile dla dotychczasowych urządzeń, ale na liście brakuje wielu urządzeń. Nie powinno tak być.

Sprawa dotyczy oczywiście tego, jakie urządzenia mogą liczyć na aktualizacje do nowej wersji. Wiele z popularnych modeli Lumii nie otrzyma w najbliższym czasie Windows 10 Mobile. Z czego to wynika? Microsoft w oficjalnym komunikacie o pojawieniu się nowego wydania poinformował, że chodzi tutaj o doświadczenia użytkowników płynące z użytkowania sprzętu. Firma chce dostarczyć aktualizacje, ale nie chce robić tego tak, aby czynnik ten zaburzać i powodować, że użytkownicy będą niezadowoleni. Słowem: gdyby Windows 10 Mobile miał się okazać zbyt niestabilny lub zbyt wolny, to lepiej go nie publikować, przynajmniej na razie. W efekcie lista urządzeń z dostępną aktualizacją jest wyraźnie zawężona i niektórych modeli nie obejmuje.

Wielu obserwatorów podejrzewało, że chodzi tutaj jedynie o sprzęt posiadający na pokładzie 512 MB pamięci RAM. Nie czarujmy się: to nie jest wartość mała, kiedyś z taką pamięcią mogliśmy wykorzystać Windows 98, a nawet Windows XP na komputerze domowym i używać wielu aplikacji (acz nie jednocześnie, jak robimy to obecnie). Czasy się jednak zmieniły, zmienił się sposób wytwarzania oprogramowania i teraz premiery smartfonów z 4 GB RAM lub nawet więcej przestają dziwić. Im więcej pamięci, tym więcej usług może działać w tle, bez odwoływana się do stosunkowo wolnej pamięci masowej. System natomiast sam z siebie potrzebuje jej całkiem sporo. Nie ma tu miejsca na jakiekolwiek cuda, o których mawiają czasami fanatycy jednego lub drugiego systemu – pamięć jest potrzebna.

Windows Phone 8 na początku działał na takim sprzęcie sprawnie. Z czasem, wraz z kolejnymi aktualizacjami, nowymi funkcjami i tyciem aplikacji sytuacja zaczęła się jednak zmieniać – gdzie tu wielozadaniowość? Ktoś oczywiście może powiedzieć, że jego Lumia 520 działa sprawnie i będę skłony w to uwierzyć. Nie uwierzę natomiast w możliwość wygodnego przeglądania kilku stron w kartach (bez ich przeładowywania), ani tym bardziej szybkiego przełączania się między aplikacjami bez ich wznawiania, czyli ponownego uruchamiania. Takie urządzenia mogłyby poradzić sobie z Windows 10 Mobile, ale tylko przy naprawdę świetnej optymalizacji i cięciu niektórych z funkcji. Przypominam natomiast, że Microsoft zdecydował się na stworzenie systemu-usługi, platformy uniwersalnej do uruchamiania aplikacji na wielu urządzeniach. Warstwa za to odpowiedzialna nie istnieje ot tak, ma ona swoją cenę i zwiększa wymagania.

W lipcu ubiegłego roku Microsoft publikował wymagania Windows 10 Mobile i zastrzegał, że potrzebne jest co najmniej 512 MB RAM, ale ma to prawo działać tylko w przypadku urządzeń o niskiej rozdzielczości (800 x 480 px lub 854 x 480 px). Jak widać, coś od tego czasu musiało się zmienić. Nie tylko pamięć odpowiadała jednak za taką decyzję – na liście nie znajdziemy bowiem Lumii 925, którą wyposażono w 1 GB RAM, ani też… Lumii 1020, która posiada aż 2 GB RAM! Gdzie więc leży problem i dlaczego takie urządzenia aktualizacji nie otrzymały? Tutaj w grę mogą wchodzić problemy z działaniem na Snapdragonach S4, a także zbyt wolna lub zbyt mała ilość pamięci wewnętrznej wymaganej do przeprowadzenia aktualizacji.

Za mało RAM? Za mało pamięci? A może kwestia procesora? Mobilny Windows ma coraz większe problemy ze sprzętem.

W lutym ubiegłego roku świat śmiał się z tego, że testerzy nie mogli instalować kompilacji Windows 10 Mobile na np. Lumii 930 i Lumii 1520 ze względu na ograniczoną ilość miejsca na partycji systemowej. Problemy te rozwiązano, ale pokazują, że taka sytuacja może się zdarzyć i może mieć miejsce także i teraz. Znamiennym przykładem jest również HTC 8S – smartfon, który nie otrzymał oficjalnej aktualizacji do Windows Phone 8.1 ze względu na zbyt małą pojemność pamięci wewnętrznej. Historia rozwoju tego systemu mobilnego nie jest więc pozbawiona takich przypadków i trzeba je brać pod uwagę. Czy teraz również zawiniły kwestie techniczne? Informacji niestety brakuje, choć pracownik Microsoftu zapytany o kwestię 512 MB RAM odpowiedział na Twitterze, że firma nie planuje aktualizacji dla takich smartfonów. Nie jest to jednak w pełni oficjalne stanowisko.

Niektóre osoby sądziły (przyznam, że sam byłem o tym przekonany), że ostatnia premiera to dopiero tzw. „pierwsza fala” aktualizacji do Windows 10 Mobile, a reszta urządzeń otrzyma ją później. Tutaj czarne wieści również pochodzą z Twittera: Gabriel Aul – a więc osoba bardzo rozpoznawalna – dał do zrozumienia, że żadnej „drugiej fali” nie będzie. Wygląda więc na to, że opublikowana lista urządzeń jest sztywna. Korporacja rzuciła ją na stół, obróciła się na palcach i wyszła, głucha na głosy niezadowolenia ze strony użytkowników. Jeżeli nie będzie dalszych aktualizacji, to wiele słabszych, ale za to tanich i popularnych modeli z systemu nie skorzysta. Gdzie są jeszcze zeszłoroczne zapewnienia o dostępności nowej wersji? Gdzie obiecane rozwiązanie problemu fragmentacji, coś znacznie lepszego, niż to, z czym borykamy się na Androidzie? Nie ma.

Fragmentacja to częsty argument w dysputach dotyczących różnych systemów mobilnych. To prawda, Android ma z tym problem, a iOS jest wzorem do naśladowania – przyznajmy jednak, że pierwszy system występuje na setkach różnych modeli, a drugi na zaledwie kilku. A mobilny Windows? Baza urządzeń jest większa niż zaledwie kilka smartfonów, a zarazem nie jest tak duża, jak na Androidzie. Kontrola nad systemem jest znacznie większa, to Microsoft dostarcza aktualizacje… a jednak korporacji udało się to zepsuć. I to nie pierwszy raz. Sam byłem użytkownikiem Windows Phone 7.5, zadowolonym przez ponad pół roku. Później pozbyłem się sprzętu i… dobrze zrobiłem, bo ten, kto tego nie uczynił, mógł liczyć nie na Windows Phone 8, lecz co najwyżej „protezę” w postaci nieco zmienionego Windows Phone 7.8. A firma wraz z Nokią miała czelność chwilę przed ogłoszeniem braku aktualizacji reklamować nowe Lumie pracujące jeszcze na starym systemie jako coś rewolucyjnego.

Co będzie teraz? Na rynku znajdą się sprzęty z tą starą protezą, z Windows Phone 8 (np. HTC 8S), z Windows Phone 8.1, a także Windows 10 Mobile. A jeżeli firma znów dorzuci do tego kolejną protezę, to fragmentacja zapewne jeszcze się zwiększy. I jak tu Microsoftowi zaufać? Jak znów dać szansę i wydać pieniądze na smartfon z takim systemem-wydmuszką, który na dodatek nie może jak widać liczyć na regularne aktualizacje? Ja się na to nie zdecyduje, a i nie polecę już nikomu takiego wyjścia. Lepiej kupić Androida ze średniej półki. Aktualizacji pewnie nie otrzyma, ale przynajmniej zapewni znacznie większą bazę oprogramowania, a przy okazji będzie działał sprawnie: skończyły się już bowiem czasy, gdy wszyscy producenci pakują w smartfony za 700-800 zł niewiele pamięci i kilkurdzeniowe MediaTeki o niskiej wydajności (per pojedynczy rdzeń).

Jeżeli komuś poleciłem Windows Phone jako system szybki i z aktualizacjami, a teraz się na tych zapewnieniach zawiódł - przepraszam.

Nie tego spodziewaliśmy się po mobilnym Windowsie i po raz kolejny nadzieje związane z tym systemem legły w gruzach. Obecnie posiada on na świadomym rynku udział na poziomie około 2% - oczywiście możemy zaklinać, że w Polsce jest on większy, ale niczego to nie zmienia, w skali globalnej, po uwzględnieniu kosztów, marketingu i siły Microsoftu nadal jest śmiesznie mały. Nie wróżę zmiany tej sytuacji w przyszłości. Jakiś czas temu pisałem, że Windows Phone jest niczym niechciane dziecko korporacji – i teraz zdanie to podtrzymuje, bo takie podejście do aktualizacji dotychczasowych urządzeń pokazuje, że Microsoft ma coraz większy talent w zamiataniu niektórych spraw pod dywan i traktowaniu swoich klientów jak owieczki do strzyżenia. Na szczęście te właśnie owieczki mogą same odejść i zdecydować się na życie w innym, lepszym miejscu. Wystarczy, że otworzą oczy.

Oczywiście jestem daleki od tego, aby już teraz zupełnie przekreślać Microsoft w tej kwestii – wymienione wcześniej spostrzeżenia i oceny bazują na podstawie tego, co mamy do dyspozycji teraz, już nieco po premierze. Na chwilę obecną ocena nie może być inna: klientów znów potraktowano po macoszemu, osoby biorące udział w programie Insider okazały się darmowymi królikami doświadczanymi, a sam system w żadnym wypadku nie jest lepszy od tego, co oferuje nam konkurencja. Brak wielu aplikacji (ot choćby Snapchat) powoduje natomiast, że nie jest on atrakcyjnym wyborem. Może dla kogoś będzie wystarczającym, dla mnie pozostaje raczej ostatecznością dla osób starszych, lub tych, których wymagania są naprawdę niewielkie. Bo i na co mi wspaniały system, skoro nie mam dostępu do usług, z których korzystam?

Nie można jednak stwierdzić, że sytuacja taka będzie trwała wiecznie – Microsoft może jeszcze nas zaskoczyć informacjami o aktualizacji dla starszych i mniej wydajnych urządzeń, nawet w ograniczonej formie przypominającej nieco protezę z przeszłości. Nie skazujmy więc korporacji już teraz za wieczne potępienie i jeżeli korzystamy z Windows Phone i jesteśmy zadowoleni, nie pozbywajmy się urządzeń z nim – wiele się może bowiem zdarzyć. Faktem jest natomiast to, że ta premiera nie powinna tak wyglądać: ciała dał pion odpowiedzialny za kontakt z użytkownikami, informowanie ich, a także budowanie PR. Jeżeli firma szybko na to nie zareaguje, to po raz kolejny straci zaufanie. Próby jego ewentualnego odzyskania mogą być bardzo trudne.

Źródło: PurePC.pl / Twitter
Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Łukasz Tkacz
Liczba komentarzy: 118

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.