Mega recenzja Diablo III - Diabeł mówi dzień dobry po 12 latach!
- SPIS TREŚCI -
Walka, walka i to jaka!
Lej chama z piekielnej otchłani - taki slogan reklamowy powinien towarzyszyć promocji recenzowanego tytułu, gdzie trup ściele się nieprzyzwoicie często w ilościach hurtowych, czyniąc z Diablo III rozwałkę pierwszego sortu. Szatkowanie potworów jest niesłychanie satysfakcjonujące, dynamiczne oraz widowiskowe - malowniczo rozczłonkowane ciała, feerie wybuchów, fontanny juchy i wylatujące w powietrze truchła - takie widoki czekają na bohaterów chcących zgładzić Pana Terroru. Blizzard odwalił kawał solidnej roboty, którą doceni chyba każdy fan ortodoksyjnego hack'n'slash. Przemodelowany system walki sprawdza się doskonale, chociaż niemożliwość ciągłego łykania miksturek bywa kłopotliwa, szczególnie w trakcie wymiany uprzejmości z finalnymi przeciwnikami. Potyczki z władcami piekieł wieńczące każdy akt nabrały zresztą jeszcze bardziej zręcznościowego charakteru, co wymusza obranie pewnej taktyki, niekiedy odwrotu i szukania bezpiecznego miejsca żeby np.: przeczekać atak specjalny. Mięsa armatniego jest absolutnie pod dostatkiem w wielu smakach: bestie, nieumarli, demony, ludzie i zastępy bossów
Jednak rdzeń rozgrywki pozostał niezmieniony i nadal masakrujemy łapserdaków wszystkimi dostępnymi środkami, które w Diablo III uzupełniono o kilka zupełnie nowych metod. Areny stały się interaktywne, więc jeśli dostrzeżemy bale podtrzymujące ścianę, latarnię stojącą na beczce tudzież łańcuch od mosiężnego żyrandola, to możemy owe elementy otoczenia wykorzystać do zmiażdżenia wrogów. Mordowanie adwersarzy na szeroką skalę owocuje także premiami doświadczenia, zaś programiści przygotowali masę achievement'ów czekających na odblokowanie. Poplecznicy rogacza nie tylko biegają luźno czekając na kopniaka w zadek, ale potrafią też wyskoczyć z krzaków, wynurzyć spod ziemi czy wspinać na konstrukcje, co wzmaga uczucie wojennej zawieruchy. Przejście normalnego poziomu trudności stanowi oczywiście dopiero wstęp do zabawy, bowiem prawdziwe wyzwania czekają na wyższych szczeblach, gdzie znajdziemy więcej rzadkich przedmiotów, złota, kamieni itp.
Cztery akty przygody zawierają krainy dobrze znane z Diablo II i Diablo II: Lord of Destruction, aczkolwiek po „trójce” spodziewałem się czegoś... świeższego? Natomiast patrząc na sprawę sentymentalnie, skoro Blizzard praktycznie przekopiował wszystkie plansze, to cholernie brakuje okolic Kurast - dżungli, mokradeł oraz pradawnych świątyń. Najbardziej klimatycznie jak zwykle wypada Tristram z przylegającymi terenami pełnymi katakumb, cmentarzy i wrzosowisk, gdzie wałęsają się klasyczne monstra: szkielety, zombi, kozłoludy itp. Później odwiedzimy jeszcze wschodnie pustynie, ośnieżone szczyty Arreat, piekielne czeluście oraz niebiański dwór. Lochy bywają ogromne, zawiłe i kilkupoziomowe, dlatego niezbędne jest korzystanie z mapy lub miniaturowej jej wersji, żeby odnaleźć właściwą drogę w gąszczu korytarzy. Niestety, drobnym lecz piekielnie irytującym „babolem” okazuje się niemożliwość biegania z otwartym pełnowymiarowym planem lokacji. Uprzyjemniającym eksplorację „ficzersem” jest kamień teleportacyjny, znajdowany na końcu podziemi, a przenoszący do wyjścia, dzięki czemu nie trzeba już biegać z powrotem do wyjścia.
Ostatnia kwestia jaką chciałem szerzej poruszyć, dotyczy rzecz jasna klimatu serii Diablo, jaki rzekomo wyparował na przestrzeni dziejów. Twórcy zadbali o liczne detale i smaczki, nawiązania do poprzedników, dopracowali balans rozgrywki, nawet zgrabnie poprowadzili fabułę - skąd zatem wątpliwości, że otrzymaliśmy ”prawdziwe” Diablo? Cóż, trzecie wcielenie kultowego hack'n'slash pod wieloma względami odbiega od dotychczasowych schematów, niemniej ferować wyroki można dopiero po ukończeniu recenzowanej produkcji, zwłaszcza kilkukrotnym i najlepiej na wyższych poziomach trudności. Diablo III kładzie ogromny akcent na tzw. „end game”, wszak walka z demonicznymi pachołkami nie kończy się wraz ze zgładzeniem Diablo na normalu. Programiści przygotowali dla śmiałków liczne niespodzianki, urozmaicenia, wyzwania, znajdki i setki innych dupereli, nadających długoterminowej jatce sensu. Przyznać muszę, że podchodziłem do Diablo III mocno zdystansowany, ale bezkompromisowa grywalność zdołała mnie przekonać do tytułu. Za parę tygodni nikt po Diablo II rozpaczać nie będzie, zaś wszyscy przejdą na stronę młodszego brata - tego jestem pewny.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- następna ›
- ostatnia »
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150