Kobo Libra Colour to czytnik ebooków z kolorowym wyświetlaczem, odtwarzacz audiobooków i notatnik w jednym. Recenzja
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Kobo Libra Colour - recenzja czytnika ebook z kolorowym wyświetlaczem
- 2 - Kobo Libra Colour - obudowa, jakość wykonania
- 3 - Kobo Libra Colour - wyświetlacz
- 4 - Kobo Libra Colour - jasność, interfejs główny
- 5 - Kobo Libra Colour - notatki odręczne
- 6 - Kobo Libra Colour - opcje fontów, dysk w chmurze, ustawienia, WWW
- 7 - Kobo Libra Colour - czas pracy na baterii
- 8 - Kobo Libra Colour - podsumowanie
Kobo Libra Colour - wyświetlacz
Wcześniej wymieniłem już kilka głównych zalet czytnika Kobo Libra Colour, ale moim zdaniem wyświetlacz jest największą z nich. Zanim jednak przejdę do opisu moich wrażeń, to przyjrzyjmy się specyfikacji. Dostajemy tutaj 7-calowy, dotykowy panel E Ink Kaleido 3, oferujący rozdzielczość 1264 x 1680 punktów, co przekłada się na gęstość 300 ppi dla obrazu czarno-białego oraz 150 ppi dla kolorowego. Liczba wyświetlanych kolorów przekracza 4000. Ma on płynnie regulowane światło z możliwością ustawienia wielu poziomów cieplejszej barwy, aby mniej męczyć wzrok w nocy. Oprócz tego jest też tryb ciemny, czyli opcja wyświetlania czarnego tła i białego tekstu. Ważną cechą jest również relatywnie szybki czas reakcji, jak na panel E Ink, który nie tylko pozwala szybciej wyświetlać kolejne strony, ale przede wszystkim wymagany jest do komfortowej obsługi opcjonalnego piórka Kobo Stylus 2.
Sama specyfikacja to jednak nie wszystko, bo realnie liczy się to, co widzimy własnymi oczami. I tutaj muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem. Pierwszym powodem jest jednorodność obrazu. Jeśli np. wyświetlane jest całkowicie czarne tło lub czytam książkę w trybie ciemnym, to ta czerń jest równomierna na całej powierzchni. Nie ma żadnych plam, lokalnych rozjaśnień, przebarwień itp. Rzecz jasna ze względu na specyfikę wyświetlaczy E Ink głębia tej czerni nie jest idealna, w porównaniu choćby do wyświetlaczy AMOLED. Kolor jest bardziej grafikowy, ale bardzo jednorodny. Po drugie: fakt, że dla obrazu czarnego mamy 300 ppi, a dla kolorowego 150 ppi w niczym nie przeszkadza. Niby jest to o połowę mniejsza gęstość na cal, ale przecież liczą się to, co realnie widzimy, a w tym przypadku mogę pisać niemal wyłącznie w superlatywach.
Wyświetlane kolorowe okładki i napisy są szczegółowe, ostre i czytelne. Nawet jeśli mamy podgląd kilku małych okładek w bibliotece książek, to napisy na nich są czytelne. Zresztą ekrany E Ink nie składają się z pikseli, lecz z maleńkich kapsułek, przypominających trochę drobiny tuszu, co przypomina klasyczny wydruk na kartce papieru, więc nie ma tutaj problemu z “pikselozą” na małych grafikach. Stworzenie kolorowego panelu E Ink jest trudniejsze, niż LCD lub OLED. Tutaj nie ma podświetlenia, lecz oświetlenie górne (czyli w zasadzie nadświetlenie). Kolory muszą być widoczne również wtedy, gdy LEDy są całkowicie nieaktywne, a ekran odbija wyłącznie światło z otoczenia (słoneczne lub sztuczne). I tutaj właśnie trzeba być świadomym jednej ważnej rzeczy.
Przy wykorzystaniu obecnie dostępnej technologii kolory nie mogą być aż tak nasycone, jak w przypadku LCD / OLED. Czy to jest wada? Zasadniczo tak, bo przecież gdyby producenci mogli zaoferować bardziej żywe barwy, to zapewne by to zrobili, choćby w modelach z najwyższej półki cenowej. Jednak w praktyce sytuacja i tak wygląda bardzo dobrze. To, co widać, przypomina wydruk na matowym papierze i moim zdaniem ma to swój urok oraz do pewnego stopnia przypomina styl retro. Komiksy prezentują się świetnie. Kolory nie są neonowe, lecz pastelowe, ale powierzchnie prezentujące tę samą barwę są identyczne. Podobnie, jak było z kolorem czarnym, także np. żółty, czerwony, niebieski, zielony i inne są równomierne, bez przebarwień, zamglenia, pasów, artefaktów i innych niepożądanych efektów. Wszystko wygląda znakomicie, tylko nasycenie jest mniejsze.
Chcę jeszcze na moment wrócić do gęstości 300 i 150 ppi. Te wartości oznaczają, że np. czarne grafiki na okładkach lub w komiksach mogą być dwukrotnie gęściej wypełnione wspomnianymi “kapsułkami” E Ink lub jak kto woli punktami. Może się zatem wydawać, że będą one wyraźniejsze od miejsc kolorowych. Technicznie rzecz ujmując, tak jest, ale zupełnie szczerze, żeby zauważyć różnicę trzeba po pierwsze mieć bardzo dobry wzrok, a po drugie czytać niemal z nosem w ekranie. Niższą rozdzielczość można zauważyć, dopiero z odległości powiedzmy mniej niż 10 od powierzchni wyświetlacza. Trzymając czytnik standardowo, powiedzmy 35-40 cm od ekranu nie ma opcji, żeby zobaczyć obniżoną rozdzielczość gołym okiem. No, chyba że ktoś ma nadludzki wzrok albo supermoce. Jedyną rzeczą, która może być zauważalna, jest trochę wyższy kontrast grafik lub napisów czarnych, ale różnica też nie jest duża i dotyczy to tylko czystej czerni, a nie odcieni szarości.
W przypadku zwykłych książek w popularnych formatach, takich jak EPUB czy MOBI można bez problemu zmieniać wielkość i krój fontów, ale nawet jeśli ktoś ustawi mały rozmiar, to czytelność i ostrość stoją na wysokim poziomie. W przypadku komiksów, gdzie dialogi są najczęściej w różnego rodzaju dymkach, co oznacza, że nie da się zmieniać kroju i rozmiaru fontu, ale pozostaje opcja powiększania całej strony (lub w orientacji poziomej dwóch stron) komiksu. Wyświetlenie strony na 7-calowym wyświetlaczu sprawia, że jest ona relatywnie mała i napisy też mogą być w niektórych miejscach niewielkie, co stanowi spore wyzwanie. Na szczęście Kobo libra Colour radzi sobie z tym dobrze. Dialogi w chmurkach to zwykle czarne napisy na białym lub jasnym tle, więc gęstość 300 ppi zapewnia dobrą ostrość i czytelność.
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Kobo Libra Colour - recenzja czytnika ebook z kolorowym wyświetlaczem
- 2 - Kobo Libra Colour - obudowa, jakość wykonania
- 3 - Kobo Libra Colour - wyświetlacz
- 4 - Kobo Libra Colour - jasność, interfejs główny
- 5 - Kobo Libra Colour - notatki odręczne
- 6 - Kobo Libra Colour - opcje fontów, dysk w chmurze, ustawienia, WWW
- 7 - Kobo Libra Colour - czas pracy na baterii
- 8 - Kobo Libra Colour - podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja Amazfit Helio Ring. Pierścionek na trening i do spania za trochę ponad 500 zł. Fajny, ale nie idealny
21
Recenzja Amazfit T-Rex 3. Wygoda, długi czas pracy, wiele funkcji sportowych, czytelny wyświetlacz i atrakcyjna cena
78
Test GPD Win Mini (2024) - handheld do gier... mini laptop z AMD Ryzen 7 8840U i 32 GB RAM. Jak ta hybryda radzi sobie w praktyce?
43
Recenzja Samsung Galaxy Ring. Monitoruje trening i sen, mierzy puls i SpO2 oraz działa prawie tydzień na baterii
82