Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Test myszy Gigabyte XM300 - Dobry gryzoń nie musi być drogi

veloC | 14-12-2016 12:00 |

Gigabyte XM300 - Budowa i jakość wykonania

Oto 4 informacje, które powinny znaleźć się na opakowaniu myszki dla graczy: kształt, sensor, waga oraz przełączniki główne. Z zaznajomieniem użytkownika z bryłą nie ma problemu, do tego służą rendery lub zdjęcia produktu. Pomimo, iż Gigabyte na opakowaniu zawarł wiele informacji, zabrakło danych odnośnie wagi oraz konkretnego modelu sensora. Jak można się domyślić, widnieje tam tylko informacja o maksymalnej rozdzielczości. Dobrze, że podzielono się z nami informacją na temat przełączników głównych. Wśród języków niestety zabrakło polskiego.

Test myszy Gigabyte XM300 - Dobry gryzoń nie musi być drogi [nc1]

Pudełko wykonano z cienkiego kartonu, dość sztywnego w dotyku. Myszka znajduje się w dwuczęściowej obudowie z plastiku. Przed zakupem można zajrzeć do środka dzięki zamykanym na rzep drzwiczkom oraz przezroczystemu tworzywu, otulającemu mysz. W środku znajdziemy aż 2 zapasowe komplety ślizgaczy wykonanych z teflonu: jeden biały, drugi czarny. Brak instrukcji dla niektórych oznacza wyrzucenie do kosza o jedną rzecz mniej, lecz z drugiej strony mogłaby posłużyć mniej wtajemniczonym jako mapa oprogramowania dodatkowego.

Test myszy Gigabyte XM300 - Dobry gryzoń nie musi być drogi [nc2]

Zwykle w kierunku pozbawionego oplotu przewodu patrzę przychylnym okiem, lecz ten, jak wielu przed (i zapewne również po) nim, został ściśnięty plastikowym drucikiem, co skutkuje zahaczającymi o wszystko zagięciami. Należy również do dość sztywnych, na szczęście nie jest chropowaty niczym kauczuk. Zaopatrzony został w mały pierścień ferrytowy oraz złoconą wtyczkę USB. Jako że jej metalowa obudowa nie przesyła danych, jakikolwiek sens ma dopiero ozłocenie pinów, choćby w celu delikatnego przedłużenia żywotności. Zastosowane stopki, choć dobrze ślizgają się na materiałowych podkładkach, są na tyle niskie, że spód myszki czasem zauważalnie szura po plastikowym padzie. Nakleiłem na nie drugi zestaw, by pozbyć się tej przypadłości.

Test myszy Gigabyte XM300 - Dobry gryzoń nie musi być drogi [nc3]

Ogólny kształt myszy przypomina DeathAddera, lecz diabeł tkwi w szczegółach. Grzbiet znajduje się w centralnej części konstrukcji, a jego tylna część opada płasko i bardzo nisko, uniemożliwiając pewne chwycenie tej myszy claw gripem. Znajdujące się zaraz przed grzbietem wybrzuszenie, płynnie przechodzące w rolkę, jest identyczne, co w gryzoniu z San Diego. Różnicę stanowią inaczej zaprojektowane przyciski główne, w XM300 posiadające znacznie agresywniej zarysowane wgłębienia na palec wskazujący i środkowy. Dla mnie jest to zaleta i nie przeszkadza mi ich szerokość, choć zapewne znajdą się osoby, które na tle szerokich i łagodnie zaokrąglonych przycisków DeathAddera uważać będą to rozwiązanie za wadę.

Test myszy Gigabyte XM300 - Dobry gryzoń nie musi być drogi [nc6]

Największą różnicę w chwycie można zauważyć na prawym boku obudowy. Został on ścięty w taki sposób, że niemal do połowy długości gryzonia zwęża się ku dołowi, co powinno poprawić pewność chwytu. W połączeniu z rozszerzającej się ku przodowi bryle czyni to gryzonia nieco niewygodnym dla palca serdecznego. Próbowałem również chwycić go w sposób 1+2+1+1, lecz wtedy mały palec "czuł się dziwnie samotny". ;) Poza tym, palec serdeczny mógłby (choć mnie się to nie zdarzało) przypadkowo wciskać prawy przycisk. Ta część myszki Gigabyte jest jak fotel, na którym - pomimo komfortu, jaki zapewnia - nie można znaleźć tej jednej idealnej pozycji.

Test myszy Gigabyte XM300 - Dobry gryzoń nie musi być drogi [nc7]

Biorąc pod uwagę, że gryzoń mierzy od przodu do tyłu 130 mm, jest średnio pękaty, a szerokość chwytu wynosi ok. 60 mm, teoretycznie jest nieco za wąski i tak właśnie jest. Od DeathAddera różni się nieco mniejszą szerokością chwytu, lecz lepszym podparciem dla prawej części śródręcza. Rozmiarowo należy go skatalogować jako średnio-dużą mysz. Chcąc komfortowo sięgnąć do przycisków bocznych, jako posiadacz 20.5-centymetrowych dłoni musiałem chwycić tego gryzonia pełnym palm gripem, choć skończyło się na hybrydzie palma i claw gripa. Do fingertip gripu należy poszukać innej myszy, ponieważ sam jej kształt nie jest do niego przystosowany. Chcący chwytać ją czystym clawem zauważą poprawę względem DeathAddera dzięki zwężającej się ku podstawie konstrukcji, choć jej wklęsła linia (patrząc od góry) nie do końca okazała się wygodna.

Test myszy Gigabyte XM300 - Dobry gryzoń nie musi być drogi [nc4]

Lewy bok obudowy również udowadnia, że Gigabyte XM300 poświęca bezpieczny kształt na rzecz agresywnych linii. Nie oznacza to, że ta część konstrukcji jest niewygodna. Po prostu ogranicza zakres chwytów, z jakimi dobrze współpracuje. Tutaj ponownie można skonkludować, iż fingertip gripem tej myszy nie chwycimy. Spodoba się ona za to preferującym kontakt kciuka z podkładką graczom. Zwężające się ku dołowi dobrze wpływa zaś na pewność chwytu. Przyciski boczne są bardziej wystające, jak również węższe, niż te w myszce z logo wężowego triskelionu. Mają bardzo płytki wcisk i odbijają szybko, lecz przedni wymaga niekomfortowo dużej siły do wciśnięcia. Nie pomaga również fakt, że jest dość daleko odsunięty od kciuka użytkownika. Obstawiam, że gracze o 17-centymetrowych dłoniach lub krótszych nie byliby w stanie do niego dosięgnąć.

Test myszy Gigabyte XM300 - Dobry gryzoń nie musi być drogi [nc5]

Wszystkie przyciski dodatkowe poza tymi obsługującymi stopnie DPI cechują się dźwiękiem podobnym do przełączników głównych. Scroll obraca się z dość cichym i nieco niskim pomrukiem. Gumowy bieżnik, choć bardzo łatwo go zabrudzić i trudno wyczyścić, zapewnia dostateczne tarcie. Pojedyncze schodki są średnio, nieco za lekko wyczuwalne. Wcisk przycisków głównych jest nienaganny - lekki, acz uodporniony na przypadkową aktywację, krótszy niż w myszce Razera i sprężysty. Przyciski do zmiany DPI są zbyt krótkie, zdarzyło mi się bowiem nie raz wcisnąć nie ten, co trzeba. Są na tyle sprężyste i łatwo dostępne, a ich klik na tyle przyjemny, że można ich używać do egzekwowania innych funkcji, niż zmiana rozdzielczości sensora. W tym celu należałoby jednak instynktownie zapamiętać ich położenie.

Test myszy Gigabyte XM300 - Dobry gryzoń nie musi być drogi [nc8]

Materiały pokrywające XM300 przypominają te zastosowane w DeathAdderze, choć zostały ułożone na opak. Podczas gdy grzbiet myszy Razera jest lekko chropowaty, ten w modelu Gigabyte posiada o wiele bardziej gładką, choć w żadnym stopniu nie gumową fakturę. Chropowate są za to jego panele boczne, na tyle przypominające papier ścierny, że sprawiają wrażenie, jakby były żywcem wyjęte z modelu Roccat Savu. Obie strony dopełniają gumowe wstawki o imitujących łuski żłobieniach, w których, jak można się domyślać, najchętniej odkłada się brud. W przeciwieństwie do modelu DeathAdder nie sprawiają jednak wrażenia śliskich, lepkich i ciepłych, spełniając tym samym swe zadanie.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 26

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.