UE planuje zreformować prawo autorskie. Idą zmiany na gorsze
Obowiązujące obecnie na terenie Unii Europejskiej regulacje dotyczące prawa własności intelektualnej opierają się w większości na dyrektywie 2001/29/WE z 2001 roku (już nie mówiąc o tym, że ich korzenie sięgają de facto rozwiązań z XIX w.) i nie podlega wątpliwości, że są już dziś przestarzałe. W dobie dynamicznego rozwoju internetu przy jego wiodącej roli jako nośnika treści trudno zresztą, żeby było inaczej. Z tego też powodu w Komisji Europejskiej trwają prace nad nową dyrektywą, która ma przystosować panujące przepisy do współczesnych realiów. Niestety część zapisów przewidzianych w projekcie (link) budzi olbrzymie kontrowersje wśród ekspertów, którzy sugerują, że nadchodząca dyrektywa może zakończyć istnienie internetu, jaki znamy obecnie. Mowa konkretnie o art. 11 i 13.
Dwa najbardziej niepokojące elementy projektu nowej dyrektywy to wprowadzenie tzw. "podatku od linków" (art. 11) oraz obowiązkowych filtrów antypirackich (art. 13).
Parlament Europejski walczy z postarzaniem produktów
W internecie można się spotkać ze stwierdzeniem, że artykuł 11 nowego rozporządzenia wprowadza tzw. podatek od linków. Jest to zwrot bardzo nieprecyzyjny, bowiem pomysł wprowadzenia opłaty od każdego hiperłącza na całe szczęście upadł i nie jest już przewidziany w obecnej formie przepisu, natomiast nie zmienia to faktu, że regulacja ta w dalszym ciągu budzi duże obawy. Przewiduje ona, że publikacje prasowe udostępniane w formie cyfrowej będą się cieszyły dokładnie taką samą ochroną, jak ich wersje papierowe, przyznając wyłączne prawo do ich zwielokrotniania i udostępniania autorom albo - co w praktyce ma miejsce znacznie częściej - ich wydawcom. W ten sposób nielegalne ma stać rozpowszechnianie nawet fragmentów publikowanych w internecie artykułów bez uiszczenia stosownej opłaty licencyjnej.
Trybunał Sprawiedliwosci UE ustępuje w sprawie Intela
Kto na tym zyskuje, a kto traci? Zyskują przede wszystkim wielkie koncerny prasowe, natomiast tracą podmioty opierające swoją działalność na powielaniu treści, takie jak chociażby agregaty prasowe. Warto wspomnieć, że podobne przepisy wprowadzono już w niektórych państwach UE na poziomie krajowym i jak dotąd się nie sprawdzały. Warto wskazać chociażby przykład Hiszpanii, skąd Google całkowicie wycofało usługę Google News, bo z dnia na dzień stała się nieopłacalna. Jak więc widać art. 11 nie wniesie raczej z punktu widzenia internautów niczego dobrego, natomiast nie podpisywałbym się pod niektórymi dramatycznymi opiniami, jakoby miał on skutecznie zablokować obieg informacji w internecie. Nie, nic takiego nie będzie miało miejsca, bowiem raz, że informacje same w sobie ochronie na gruncie prawa autorskiego nie podlegają, a dwa, że przepisy z dyrektywy 2001/29/WE, do których odwołuje się projekt nowej dyrektywy, przewiduje możliwość wprowadzenia szeregu wyjątków na gruncie prawa krajowego.
Komisja Europejska chce naszych odcisków palców na dowodach
Bardziej niepokojące są zmiany, które ma przynieść art. 13 nowej dyrektywy. Przenosi on odpowiedzialność za udostępnianie treści objętych prawem autorskim przez użytkowników portali internetowych z samych użytkowników, na właścicieli portali. Oznacza to, że ci ostatni będą zmuszeni do proaktywnych działań na rzecz zwalczania (lub licencjonowania, co jednak z ekonomicznego punktu widzenia wydaje się być nierealne) takich treści, zamiast jedynie do reagowania po zgłoszeniu ewentualnych naruszeń. W praktyce oznacza to konieczność instalowania tzw. filtrów antypirackich, które będą wstępnie weryfikowały całą zawartość wysyłaną przez użytkowników portali i blokowały te zgłoszenia, które mogą naruszać cudze prawa autorskie. Łatwo wyobrazić sobie jak miałoby to wyglądać w praktyce, bowiem już dziś podobne rozwiązania funkcjonują np. na YouTube.
Komisja Europejska i wielkie korporacje przeciw mowie nienawiści
W założeniach proponowane przepisy mają ukrócić niezgodny z prawem obieg takich treści jak muzyka czy filmy na rzecz legalnie działających serwisów pokroju Spotify czy Netflixa. W praktyce jednak rozwiązanie to brzmi jak wylewanie dziecka razem z kąpielą, na którym ucierpią także uczciwi internauci. Zacznijmy od tego, że w razie wprowadzenia takich regulacji problemem może się okazać chociażby wrzucenie krótkiego gifa z wybranego filmu, który - jak by nie było - w większości przypadków podlega ochronie prawa autorskiego. Podobnie do historii mogą przejść także popularne memy, które powstają zazwyczaj na bazie cudzych utworów. Można obydwie formy lubić lub nie, ale łatwo na tym przykładzie wyobrazić sobie jak duży wpływ na kształt internetu miałyby nowe przepisy, a to przecież dopiero kropla w morzu. Bardziej dotkliwy wydaje się być problem wyników fałszywie pozytywnych, które przecież są nieuniknione w przypadku algorytmów filtrujących, a które mogą znacząco utrudnić dzielenie się chociażby utworami należącymi do domeny publicznej. Stanowiłoby to olbrzymi krok wstecz dla swobody wypowiedzi w internecie. Być może niezamierzony, ale w dalszym ciągu bardzo dotkliwy. No i wreszcie nie wolno zapominać, że obowiązek implementacji odpowiednich filtrów to olbrzymie obciążenie, które może najzwyczajniej w świecie przerosnąć możliwości mniejszych podmiotów, zniechęcając do otwierania internetowego biznesu na terenie Unii Europejskiej.
Unia Europejska: pracodawcy mogą monitorować pracowników
Osobiście uważam, że opisywane zmiany nie są aż tak przerażające, jak przedstawiają to niektóre środowiska i nie oznaczają wcale końca internetu. Wręcz przeciwnie - internet przetrwa i się dostosuje, a my wraz z nim. Mimo to nie da się ukryć, że są to zmiany na gorsze, szczególnie, że będą niosły za sobą dalsze restrykcje w swobodnym dostępie do treści. Czarny scenariusz zakłada wręcz, że Unia Europejska może stać się swoistą enklawą, która ze względu na skomplikowany stan prawny i wysokie koszta zostanie odcięta od wielu funkcjonujących globalnie serwisów. Jeśli nie chcecie by tak się stało, to zawsze jako obywatele możecie zainterweniować. Wskazówki jak to zrobić znajdziecie tu, tu i tu. Czasu nie zostało dużo, ponieważ następne ważne głosowanie odbędzie się 20 czerwca. Przy okazji, gdyby ktoś chciał koniecznie wskazać palcem na winnych takiego, a nie innego kształtu nowych regulacji, to powyżej znajduje się wykres obrazujący poparcie dla wspomnianego art. 13 przez różne frakcje funkcjonujące w Europarlamencie. Zostawiam go wszystkim zainteresowanym do refleksji.
Powiązane publikacje

Meta kontra FTC. Kevin Systrom ujawnia, że Mark Zuckerberg postrzegał Instagram jako zagrożenie dla Facebooka
23
OpenAI rozważa zakup przeglądarki Chrome od Google, co oznacza potencjalną rewolucję w dostępie do sztucznej inteligencji
22
Użytkownicy skarżą się, że ChatGPT zbyt często ich chwali. Czy sztuczna inteligencja przestała mówić prawdę?
44
Facebook traci znaczenie wśród młodszych pokoleń. Wewnętrzne e-maile Meta pokazują rosnące problemy z atrakcyjnością platformy
57