Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Zaginięcie Ethana Cartera - recenzja. Piękna i mroczna, ale krótka przygoda

Sebastian Oktaba | 03-10-2014 11:00 |

Ethana Cartera już tutaj nie ma...

Co jest najważniejsze w przygodówce? Bądźmy poważni... Rzecz jasna intrygująca nić fabularna, wciągająca niczym ruchome piaski - powoli i delikatnie, ale zarazem trzymająca w żelaznym uścisku wydarzeń, których poznawanie tylko coraz bardziej rozbudza apetyt. Chociaż scenariusz Zaginięcia Ethana Cartera nie należy do wybitnie skomplikowanych, to otrzymał pierwiastek charakteryzujący powieści z dreszczykiem najwyższych lotów, których magia potrafi skutecznie zawładnąć wyobraźnią czytelnika. Pierwszy kontakt z Zaginięciem Ethana Cartera zmusza do głębszej refleksji - czy rzeczywiście uruchomiłem grę komputerową? Pytanie okazuje się uzasadnione, ponieważ omawianej produkcji bliżej jednak do interaktywnej książki - nie chodzi wyłącznie o przedstawioną historię, ale całokształt wymykający się łatwemu zaszufladkowaniu. Wielbiciele H.P. Lovercrafta, Stephena Kinga albo Edgara Alana Poe powinni odnaleźć w Zaginięciu Ethana Cartera znajome motywy. Jeśli kiedykolwiek mieliście do czynienia z modyfikacją Dear Ester bazującą na silniku Half-Life, też poczujecie się znajomo lub przynajmniej będziecie wiedzieli czego oczekiwać.

Akcja rozwija się niespiesznie, powoli odkrywając kolejne karty mrocznej opowieści przesączonej cierpieniem, tajemnicami z przeszłości oraz upiornym... spokojem. Nastrój podsyca również główny bohater - Paul Prospero - wygłaszający sporadyczne uwagi swoim głębokim, przejmującym głosem człowieka jakiego trudno zaskoczyć. Zapewne rozmyślnie nigdzie nie umieszczono jego podobizny, aby grającemu łatwiej przyszła asymilacja z postacią - moja wersja nosiła pognieciony kapelusz, długi przeciwdeszczowy płaszcz i trzydniowy zarost, idealnie pasując do surowego Red Creek Valley... Zaginięcie Ethana Cartera to przede wszystkim nieustanne poszukiwania zakamuflowanej prawdy, konieczność własnej interpretacji odnalezionych informacji oraz balansowanie na granicy światów, które gdzieniegdzie się przenikają. Czasami trudno określić co rzeczywiście się wydarzyło, ale rozwiązanie nie będzie zaskakujące dla graczy oczytanych w klasyce weird fiction. Reszta wychowana na Battlefield może poczuć się lekko zdezorientowana i pojawią się zarzuty o niespójność tudzież udziwnianie scenariusza dla zasady. Cóż, kwestia indywidualna jak to odbierzecie.

Właściwa rozgrywka w Zaginięciu Ethana Cartera zaskakuje kilkoma elementami, które wydają się niezbędne do stworzenia przygodówki czy nawet... pełnowartościowej gry komputerowej. Przede wszystkim nie istnieje żaden namacalny interfejs (HUD). Skutkiem tego zniknęły wskaźniki, ikonki, kursory, celownik i statystyki pozostawiając ekran całkowicie czystym - jesteśmy wyłącznie my oraz świat dookoła. Znalezione przedmioty możemy zmagazynować w kieszeni, ale podobnie jak notatki, obejrzeć tylko w chwili podniesienia, a później trzeba wytężyć pamięć lub wrócić do miejsca ich rozrzucenia. Liczycie na obecność dziennika? Chcielibyście zerknąć na mapę albo w notatki? Bardzo mi przykro, ale tutaj nie znajdziecie absolutnie niczego, co ułatwiłoby rozwiązywanie zagadek lub orientację w terenie. Oczywiście nie czekajcie również na jakiekolwiek podpowiedzi. Rozwiązanie dyskusyjne, aczkolwiek w trakcie wyprawy nie potrzebowałem wglądu do dokumentów, zatem problem jest bardziej natury teoretycznej niż praktycznej.

Zdecydowanie bardziej odczuwalna okazuje się absencja postaci niezależnych - ducha to owszem spotkamy, jednak w żadnym przypadku żywego. Skoro nie występują inni bohaterowie, to dialogów także prowadzić nie będziemy, wysłuchamy natomiast licznych monologów, odczytamy stosy listów i obejrzymy kilka krótkich scenek filmowych. Generalnie w Zaginięciu Ethana Cartera treści jest niewiele, co potwornie rozczarowuje, zwłaszcza iż produkcja nie oferuje nic oprócz eksploracji i przygodówkowych naleciałości. Podczas wojaży napotkamy jednego umownego oponenta, ale zapomnijcie o stosowaniu przemocy, bowiem nasz detektyw nie posiada choćby prowizorycznej broni. Słusznie - skoro Red Creek Valley jest totalnie opustoszałe, przeciwko komu miałby skierować lufę? Braku akcji absolutnie nie żałuję, produkcja straciłaby wtedy duszę, liczyłem natomiast na znacznie bardziej rozbudowaną opowieść, a ukończywszy główny wątek prześladowało mnie uczucie ogromnego niedosytu. Ot, taka wycieczka bez zobowiązań po rezerwacie przyrody.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 16

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.