Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Władca Pierścieni: Podbój - Tolkien przewraca się w grobie

Sebastian Oktaba | 18-03-2009 11:58 |

Drużyna pierdziela

Autorzy Władcy Pierścieni: Podbój, do naszych usług przygotowali cztery różne klasy postaci dla każdej ze stron. Zestaw standardowy obejmuje rasowego wojownika, łucznika, maga oraz szpiega-zabójcę. Uniwersum LoTR nie pozostawia wiele miejsca na eksperymenty i wprowadzanie całkowicie nowych profesji. Każda próba uatrakcyjnienia tego repertuaru może zakończyć się oskarżeniami o profanację. Trochę z przymrużeniem oka spojrzałem na orczych odpowiedników z niedzielnej szkółki Saurona, którzy poza wyglądem praktycznie niczym się nie różnią od odpowiedników z jasnej strony mocy. Zmarnowano więc całkiem pokaźny potencjał. Postacie zostały jednak nieco podkolorowane względem oryginału. Wojownik dysponuje specjalnymi atakami, rodem z japońskich zręcznościówek. Gorejący dziwnym światłem miecz, nasączony bliżej nieokreśloną energią, miażdży przeciwników z niespotykaną siłą. Łucznik poza kilkoma rodzajami strzał nie wyróżnia się niczym szczególnym, prócz imponującej szybkości wypluwania pocisków. Z kolei szpieg-zabójca, z możliwością znikania z pola widzenia, delikatnie wykracza poza dopuszczalne granice przyzwoitości. Niemniej tym, kto robi największe wrażenie, niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu tego słowa, jest mag bojowy. Niech ktoś mi wskaże, gdzie w trylogii występowała magia ofensywna w takiej skali? Ściany ognia i błyskawice a'la Diablo? Czarodziej nagiął do kresu wytrzymałości granice mojej tolerancji. Rozumiem, że gry są luźną interpretacją filmów lub książek, ale, na litość boską, niech przynajmniej uszanują pewne reguły. Może się czepiam, ale z szacunku do twórczości J.R.R. Tolkiena musiałem odreagować. Liczyłem nawet, iż na tym zakończę swoje wywody, ale rychło uświadomiłem sobie, jak płonne były moje nadzieje...

Ciekawostek, wynikających głównie z wybujałej wyobraźni twórców lub, jak kto woli, niewiedzy, jest w Podboju całkiem sporo. Wystarczy przytoczyć sytuację, gdy zwykły piechur staje do walki z Balrogiem, Sarumanem lub dowolnym z Upiorów. Normalnie zostałaby z niego mokra plama. Ten pierwszy okazał się przecież przeciwnikiem godnym samego Gandalfa. Jak się jednak okazuje, ekipa Pandemic Studios postanowiła dać szansę każdemu, co dodatkowo uwidacznia merytoryczne płycizny ich produkcji. Sytuację ratuje sposobność wskoczenia w skórę jednego z licznych bohaterów Śródziemia. Co prawda możemy uczynić to tylko i wyłącznie w określonym czasie i miejscu, ale zawsze to jakaś odmiana. Aragorn, Gimli, Faramir, czy nawet Ent, na krótką chwilę wnoszą powiew świeżości. I tu kolejny babol! Zgon bohatera nie oznacza definitywnego końca misji, po prostu przechodzimy wtedy do ciała pospolitego żołnierza i dalej jazda na wroga. Mało tego, często pojawia się on w późniejszych etapach, nic sobie nie robiąc z poprzednich wydarzeń. Nie jestem w stanie osądzić, czy to ukłon w stronę mniej cierpliwych graczy, czy oczywiste niedopatrzenie. Eh, kompletny brak spójności. Uśmiałem się też nieco, gdy zobaczyłem Saurona we własnej osobie. W filmie przedstawiono go niemal jako olbrzyma, zaś gra na nowo weryfikuje ten pogląd. Widzimy Króla Ciemności, który chyba przeszedł na intensywną dietę. Nie dość że się skurczył, to jeszcze widocznie schudł. Z samym wybieraniem herosów też jest ciekawa sprawa. Gdy pojawia się stosowne menu, które umożliwia nam podjęcie decyzji czy chcemy zmienić postać, na jaw wychodzi pewien problem. Mianowicie, nie widać kursora myszy niezbędnego do zatwierdzenia wyboru. Po prostu rewelacja.

Zostawmy te uszczypliwości i skupmy na mechanice gry. Nad różnicami wynikającymi z przynależności do jednej z dwóch stron konfliktu rozwodzić się nie będę, bo zasadniczo ich brak. Najbardziej efektownie gra się wojownikiem, którego niekwestionowanym atutem są kombosy. Sekwencje wykonujemy, o dziwo, głównie myszką. Co ciekawe, pomysł ten wcale nie jest chybiony i sprawdza się całkiem nieźle. Dochodzą jeszcze obowiązkowo ataki specjalne dla każdej z klas, zasilane energią zdobywaną przy pokonywaniu oponentów. Ich spektakularność bywa miejscami wysoce przesadzona, ale do tego można akurat przywyknąć. Różnice pomiędzy profesjami sprowadzają się głównie do zasięgu, reszta jest już czystą kosmetyką. Łucznik czy czarodziej, zabójca lub wojownik niewielka to różnica, nawet skille posiadają bardzo podobne. Poza tym ewidentnie widać, że postacie dystansowe mają przewagę nad resztą, co jeszcze bardziej uwidacznia się w trybach wieloosobowych. Można wszak, krocząc tyłem, cały czas ciskać zaklęcia lub groty, a biedni siepacze nie mają nawet szans podejść. Inna sprawa, że nijak nie jestem w stanie pojąć pewnego fenomenu, tyczącego się wytrzymałości przeciwników. Od kiedy to łucznik lub mag potrafi przyjąć na tors więcej ciosów niż pospolity piechur? Niby drobny szczegół, acz irytujący. Charakter rozgrywki jest absolutnie zręcznościowy pod każdym względem. Autorzy postanowili jednak utrudnić nam zadanie, powracając do rozwiązań archaicznych i niespotykanych. Co powiecie na ograniczoną liczbę odrodzeń? Jeżeli wyczerpiemy dostępne „życia”, to do widzenia i trzeba zaliczać całą misję raz jeszcze. Sumując to z miejscami z wyśrubowanym poziomem trudności, frustracja przychodzi nadspodziewanie szybko. A wyrywać włosy będzie przy czym, bo czeka nas trudna przeprawa przez Śródziemie...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.