Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction - Nie taki sam ten Sam?

Sebastian Oktaba | 10-05-2010 14:21 |

Nie taki sam ten Sam

Pisząc poniższą recenzję wyszedłem z założenia, iż ocenianie Conviction wyłącznie przez pryzmat Chaos Theory czy Double Agent będzie dlań zwyczajnie krzywdzące. Powiedzmy sobie jasno i wyraźnie - Splinter Cell zatraciło dawnego ducha - fakt ten należy zaakceptować albo doraźnie pożegnać z Fisherem. Dlatego postanowiłem ograniczyć bezpośrednie porównania do wcześniejszych części skoro sami twórcy nie ukrywali, że Conviction jako produkcja bazująca na znanej marce, będzie czymś zgoła odmiennym. W zamian otrzymaliśmy tytuł, któremu zdecydowanie bliżej do gry akcji z mocno podkreślonymi elementami skradanki, niż odwrotnie. Zmian wprowadzono mrowie i streszczenie ich w jednym akapicie byłoby karkołomnym wyzwaniem, podobnie jak załatwianie potrzeb fizjologicznych w publicznych szaletach obok warszawskiego dworca centralnego, zatem po kolei. Wygląd Sama jest najsubtelniejszą z zauważalnych przemian, chociaż wcale nie bez znaczenia w ogólnym rozrachunku. Fisher z siwiejącą czupryną, miną nie zdradzająca nawet cienia uśmiechu oraz kilkudniowym zarostem, to wykapany mężczyzna po przejściach. Odświeżony image protegowanego doskonale pasuje do spersonalizowanego stylu opowieści, krążącej wokół losów zdeterminowanego agenta. Główny bohater nareszcie znalazł się w centrum uwagi, czego dotąd brakowało, ale...

Jeżeli nadal w poniektórych czytelnikach tli się jeszcze iskierka nadziei, że kierunek jaki obrało Conviction wcale nie zbacza z dawno utartego szlaku, pora wywalić kawę na ławę. Poniższa informacja może doprowadzić do bolesnego uścisku w skroni lub rzucić na kolana, więc lojalnie ostrzegam - lepiej usiąść. Otóż, w piątej odsłonie Splinter Cell większość misji można przejść jak w każdym pospolitym shooterze - stanąć twarzą w twarz z przeciwnikiem i pruć ile wlezie z dostępnego arsenału. Oczywiście, tylko od nas zależy czy ujawnimy swoją obecność, bowiem nic nie stoi na przeszkodzie żeby trzymać się cienia i konsekwentnie realizować cele bez wzniecania alarmu. W gwoli wyjaśnienia - zadania wymagające pełnej dyskrecji również występują, żeby nie powstało mylne wyobrażenie, iż Conviction zamieniło się w klon Gears of War. Chociaż możliwość grania stylem wybitnie ofensywnym jak najbardziej istnieje, sensowność stosowania podobnej taktyki na szeroką skalę bywa wątpliwa. Fisherowi pod względem budowy ciała, wytrzymałości oraz rynsztunku bojowego daleko do Marcusa Fenixa, co w pewnym stopniu ogranicza „strzelaninkowe” zapędy Splinter Cell. Aktywne wykorzystywanie zasłon terenowych, prowadzenie ognia zza węgła i błyskawiczne zmienianie pozycji, to konieczność jeśli chcemy ocalić cztery litery. Niestety, jako typowa gra akcji Conviction wypada co najwyżej średnio, czego dobra fabuła, ani hollywoodzki rozmach nie potrafią skutecznie ukryć.

Natomiast druga strona opisywanej produkcji, będąca jednocześnie jej spokojniejszym aczkolwiek wcale nie mniej emocjonującym wcieleniem, wciąż pozwala na satysfakcjonującą zabawę w skrytobójcę. Bezdyskusyjnie, Fisher lepiej sprawdza się w roli nieuchwytnego „cienia” niż pospolitego zabijaki, preferującego bezkompromisową wymianę ołowianych uprzejmości. Trzymanie się mrocznych zakamarków, zwisanie na gzymsach, unikanie światła reflektorów oraz kamer ochrony potęguje klimat, który przy zwykłym szarżowaniu z giwerą wydaje się gdzieś ulatniać. Spora w tym zasługa czarno-białego filtra obrazu, pojawiającego się gdy postać znika z pola widzenia przeciwnika dając do zrozumienia, iż jesteśmy niewidoczni. Żeby nie było zbyt monotonnie, sylwetki adwersarzy oraz niektóre istotne przedmioty zachowały pierwotną kolorystykę, co tworzy razem interesujący kontrast. Instynkt myśliwego błyskawicznie daje o sobie znać, mobilizując do bezszelestnego eliminowania kolejnych celów i gra pokazuje wtedy pazury. Mimo iż pierwiastek „stealth” uległ spłyceniu (zapomniano o przenoszeniu zwłok!), w niczym nie przeszkadza to czerpać ogromnej przyjemności z uśmiercania nieświadomych zagrożenia łapserdaków. W zasadzie można pokusić się o stwierdzenie, że osoby dobrowolnie wybierające rozwiązania stricte siłowe podcinają Conviction skrzydła. Wbrew pozorom tempo akcji w trakcie podchodów spowalnia tylko nieznacznie, ale zwycięstwo smakuje wtedy wyborniej...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.