Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Warhammer 40000: Dawn of War II

Sebastian Oktaba | 04-04-2009 00:01 |

Za Imperatora!

Zdolności; czymże jest bez nich prawdziwy bohater w obliczu śmiertelnego zagrożenia? Na szczęście nasi podopieczni nie muszą się nikogo wstydzić, bowiem autorzy obdarzyli ich kilkoma naprawdę ciekawymi talentami. Dajmy na to, oddział sierżanta Thaddeusa, który potrafi zrobić praktyczny użytek ze swoich jetpaków. Skok Szturmowy pozwala wzbić się nad pole walki, a następnie wylądować z potężnym impetem, rozbijając siły wroga. Z kolei infiltracja zapewnia sekcji zwiadowczej niewidzialność, zaś skoncentrowany ogień Avitusa zrobi z adwersarzy krwawą miazgę. W wojennej zawierusze nieocenione okazują się również granaty odłamkowe i pakiety stymulantów. Wybór skilli okazuje się całkiem duży oraz, co najważniejsze, urozmaicony. Ich przydatność jest niekwestionowana, szczególnie na wyższych poziomach trudności. Podczas przeprawy zdobywamy także rożnej maści przedmioty pozostawione na placu boju. Następnie przed rozpoczęciem kolejnej misji, możemy pobawić się nieco sprzętem w ekwipunku. Wśród złomu znajdziemy zarówno pancerze lub zbroje, jak i miotacze ognia, miecze łańcuchowe, karabiny plazmowe czy też sztandary dowódcy, teleportery oraz wsparcie artyleryjskie. Naprawdę jest w czym wybierać. Nawet jeżeli pozostałe elementy gry nie porywają, to bardzo mocno zaakcentowany pierwiastek rpg w dużym stopniu ratuje całokształt Warhammer 40000: Dawn of War II. Cóż za ironia ...

Relic nie wykazało się niestety zbytnią fantazją podczas projektowania scenariuszy. Większość spośród trzydziestu kilku zadań notorycznie powiela jeden banalny schemat. Lądujemy na planecie i z uporem maniaka przedzieramy przez zastępy Orków, Eldarów lub Tyranidów (niepotrzebne skreślić), co zazwyczaj nie stanowi dla nas większego problemu. Jednak gdzieś tam, daleko na krańcu mapy, zazwyczaj czeka jeszcze duży, zły i silny boss o niekoniecznie budzącej grozę nazwie: flakorwij, niedobij, moczykij etc. Uśmiercenie takiego gagatka, posiadającego nieopisane wręcz pokłady sił witalnych, trwa dłuższa chwilę. W takich przypadkach trzeba wykazać się zręcznością i refleksem, zaś taktykę zostawić na boku. Nawet gdy pojawiają się zadania polegające na obronie bądź przejmowaniu wskazanych obiektów, zawsze trzeba wyrżnąć w pień od kilkudziesięciu do kilkuset jednostek przeciwnika. Orientacja w terenie i kombinowanie? Gdzież tam, drogę do celu wskazują znaczniki na mapie i wielgaśne strzałki. DoW II zdecydowanie nie należy do wymagających tytułów. Nie ukrywam, że podczas dłuższych posiedzeń dopadało mnie uczucie znużenia. Liczba plansz, które staną się teatrem działań, także nie imponuje. Chociaż uniwersum Warhammera 40000 należy do jednego z najbardziej rozbudowanych, twórcy zdecydowali się na wykorzystanie zaledwie kilku planet, na których do dyspozycji oddano parę map. Pomimo, iż pomiędzy światami możemy się w miarę swobodnie przemieszczać oraz decydować o kolejności wykonywania misji, nadmiar swobody nam nie grozi. Dla kolekcjonerów pozostaje jeszcze zdobywanie achievementów za szczególne osiągnięcia, co dla mnie akurat wielkiej wartości nie przedstawia. Mimo wszystko gra potrafi wciągnąć, lecz, jak to bywa z niemal każdą przyjemnością, tę także należy dawkować, żeby się nie przejadła.

Rzućmy teraz okiem na tryb dla wielu graczy, prawdopodobnie siłę opisywanego tytułu. Dawn of War II korzysta z uwielbianego w naszym kraju Games for Windows – LIVE i wymaga stworzenia odpowiedniego konta. Teoretycznie w Polsce nie posiadamy oficjalnego wsparcia dla tej wspaniałej usługi, aczkolwiek stwierdzenie, że granie w sieci jest niemożliwe, byłoby grubym nadużyciem. Jak już wcześniej wspomniałem, multiplayer pozwala na wybór pomiędzy czterema rasami z pełnym dostępem do nowych jednostek i pojazdów. Z racji koneksji kadrowych wśród producentów, widać w DoW II pewne podobieństwa do Company of Heroes. Każda z ras może być poprowadzona do boju przez jednego z trzech dowódców. Każdy posiada unikalne zdolności rasowe oraz sprawdzi się lepiej w odmiennym stylu walki. Co ciekawe, w trybie multiplayer pojawiają się surowce, baza oraz nowe oddziały, w tym czołgi gąsienicowe i antygrawitacyjne. Nie jest to jednak powrót do klasycznych rozwiązań. Główna kwatera zawiera się w jednym budynku, którego bronią wieżyczki i więcej nam nie potrzeba (pamiętacie Dark Colony?). To właśnie tutaj dokonywać będziemy wszelkich zakupów. Żeby powiększać swój potencjał militarny, niezbędne będzie pozyskanie energii i punktów rekwizycji, o które nieustannie już od pierwszych minut toczy się zażarta walka. Szeroki wachlarz ekwipunku oraz pasek tzw.: „zapału marines”, ładowany w trakcie masakrowania przeciwników pozwala na wzywanie dodatkowego wsparcia. Co warto pochwalić, każdą z ras można skutecznie wygrywać. Balans został na tyle dopracowany, że nie sposób jednoznacznie stwierdzić, która ze stron mogłaby być dyskryminowana. Generalnie tryb dla wielu graczy jest znacznie bardziej rozbudowany niż kampania single player i oferuje zdecydowanie więcej możliwości. W zasadzie od tej strony, to zupełnie inna gra zarówno pod względem emocji, złożoności jak i dynamiki. Pozostaje pytanie, czy zaspokoi apetyty?

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.