Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja The Settlers 7: Droga do Królestwa - Wsi spokojna...

Sebastian Oktaba | 21-04-2010 16:00 |

Wsi wesoła

Szalenie istotnym elementem rozgrywki są również tak zwane punkty prestiżu, umożliwiające wykupienie ulepszeń dla najważniejszych budynków. Otrzymujemy je przede wszystkim za ekspansję terytorialną oraz wynajdowanie technologii, ale są także prostsze sposoby na zwiększenie ich puli. Wystarczy postawić dowolny obiekt dekoracyjny, aby w zamian zarobić owy punkcik. Szkoda, że poza tym ozdoby niczego ważnego do gry nie wnoszą, tylko zawalają cenną przestrzeń życiową. Dalej sprawa wydaje się oczywista - wchodzimy do specjalnego menu i wybieramy interesującą pozycję, odblokowując dotychczas niedostępne odnogi. Z czasem sytuacja zmusi nas do inwestowania w tym obszarze, kiedy magazyny okażą się zbyt małe lub zechcemy wznieść fortyfikacje wokół miasta. Niestety, możliwość konstruowania wieży obronnych została ograniczona do naprawy istniejących już obiektów, bez wpływu na ich położenie czy ilość. Dodatkowy bodziec do przeprowadzania reform czy podbijania sąsiednich wrogich włości oprócz wymiernych korzyści, sensownie oddziela też sferę techniczno-organizacyjną od potencjału jednostek oraz produktywności. W sumie jest to krok w dobrym kierunku i pomimo iż mamy więcej klikania, jakby mniej zostaje dylematów.

Ekonomia w The Settlers 7 stanowi trzon zabawy lecz użycie brutalnej siły raczej nas nie ominie, szczególnie iż przeciwnicy chętnie wpadają z niezapowiedzianymi wizytami na wyższych poziomach trudności. Wojsko rekrutujemy w karczmie albo koszarach, gdzie znajdziemy pięć typów oddziałów począwszy od piechoty, a na generałach skończywszy. Naczelni wodzowie (prócz przywileju kierowania armią) posiadają specjalizacje gwarantujące pewne premie (np.: podnoszące skuteczność muszkieterów), zaś w garnizonie możemy zagnieździć jeszcze kler redukujący odnoszone obrażenia. Niby niewiele, niemniej walka w Drodze do Królestwa stanowi tylko jeden z wariantów zwycięstwa. Starcia nie są zbyt spektakularne czego akurat nie postrzegam jako wadę, zaważywszy na ogólny charakter rozgrywki, acz większy wpływ na ich przebieg byłby mile widziany. Tymczasem nie pozostaje nic innego, jak wskazać cel ataku i obserwować przebieg wydarzeń bez możliwości realnego zarządzania wojskiem. Zabrakło nawet sposobności przestawienia jednostek dystansowych na tyły, aby ograniczać straty w ludziach i przerzucić ciężar uderzenia na bardziej wytrzymałych chojraków podczas forsowania umocnień. Szkoda, ale w końcu The Settlers nie jest konkurencją dla StarCrafta stawiając walkę na drugim planie. Oczywiście spory nacisk położono na handel realizowany przez gildię, skąd ściągamy do siebie wykwalifikowanych wydrwigroszów. Udostępniona mapa w jasny sposób pokazuje gdzie możemy wysłać przedstawicielstwo oraz jakie towary uzyskać później w placówce wymiany. Ten element jest bardzo przejrzyście zrealizowany, dopełniając całości.

Interfejs Drogi do Królestwa nawet takiemu marudzie jak ja przypasował, co chyba dobrze świadczy o najnowszej produkcji Blue Byte. Większość potrzebnych opcji mamy na głównym pasku, zaś nieocenioną pomocą jest zestawienie posiadanych budynków wraz z rozpiską, co i za ile wytwarzają. Ułatwia to znacznie połapanie się w gąszczu małomiasteczkowej dżungli oraz błyskawiczne uzupełnienie luk w sieciach produkcyjnych. Podobnie panel logistyki pomaga kontrolować kolejkę rozpoczętych projektów, ustalenie priorytetów lub cofnięcie wcześniejszych decyzji o wzniesieniu jakiejś struktury. Kamerą możemy swobodnie operować i płynnie przechodzić od widoku strategicznego (perspektywa na całą okolicę jak w Supreme Commander 2) do zbliżenia dowolnego obiektu i obserwacji pracujących osadników. Trochę irytuje pomysł, że kąt widzenia zawsze wraca do wcześniej ustalonej pozycji, ale to drobiazg. Mapy na których rozgrywane są scenariusze, jak na standardy przyjęte w RTS wydają się stosunkowo duże. Czasami opanowanie całej planszy wraz ze wszystkimi technologiami może zajmować kilka godzin gry, jeżeli nie narzucamy sobie odgórnych limitów na przejście kampanii. Jedyne co rzuca się w oczy, to monotonność scenerii, która choć ładniutka obfituje tylko w lasy, łąki, pola, góry oraz jeziora. Zmienia się wyłącznie topografia terenu, co jednak ma pewne uzasadnienie, wszak na pustyni lub zasypanych śniegiem szczytach egzystencja byłaby ekstremalnie utrudniona. Na zakończenie dodam, że zabrakło mi w siódmej części Settlersów solidnej dawki poczucia humoru. Luźny klimat wydaje się idealnym podłożem chociażby do słownych igraszek lecz mieszkańcy naszych włości uparcie milczą. Czemu? Na deser, gdy skończymy już wątek główny, pozostają inne tryby (szybka partyjka, potyczka, LAN etc.) z czego najciekawsze wydaje się „Cesarstwo” (gra rankingowa). Pięćdziesiąt godzin rozrywki wysokich lotów czeka.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.