Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja The Elder Scrolls V: Skyrim - Smoki nadciągają!

Sebastian Oktaba | 16-11-2011 11:04 |

Ku chwale ojczyzny

Swoistą ironią losu jest, iż fabuła będąca ważną częścią składową każdego cRPG, zawsze w The Elder Scroll odgrywała rolę drugoplanową. Historia wprawdzie wydaje się spójniejsza i bardziej wciągająca niż w Oblivion, lecz jednocześnie przegrywa rozmachem z tytułami pokroju Wiedźmin 2: Zabójcy Królów czy Dragon Age: Początek. Wątek główny zwyczajowo skupiony na osobie wybrańca, dziecka przeznaczenia oraz ostatniej nadziei ludzkości, to motyw wielokrotnie oklepany i zarazem fundamentalny dla serii, którą przecież kochamy nie tylko za wciągający scenariusz. Wracając do tematu - intryga przedstawiona w Skyrim to solidna porcja odgrzebywania zapomnianych tajemnic, lawirowania pomiędzy rywalizującymi organizacjami oraz odkrywania własnej potęgi. Gracze z rozrzewnieniem w głosie wspominający kultowego Morrowinda, powinni być zatem usatysfakcjonowani - jakościowo jest przyzwoicie, zauważanie lepiej od Dragon Age II, Two Worlds II oraz Arcania: Gothic IV. Czuć mroźny klimat północy!

Piąta już odsłona The Elder Scrolls jest sandbox'em z krwi i kości, gdzie prawdziwa zabawa nie ogranicza się wyłącznie do ukończenia kampanii. Wprost przeciwnie - siła Skyrim tkwi w niesamowicie rozbudowanym świecie wypełnionym bohaterami niezależnymi oraz najróżniejszymi frakcjami, których członkiem możemy zostać przy odrobinie determinacji. Smak sławy i bogactwa poznamy wstępując w szeregi gildii złodziei, Mrocznego Bractwa, akademii Winterhold skupiającej magów oraz grupy awanturników znanych jako Towarzysze. Zorganizowane ekipy oferują nie tylko dobrze płatną robotę, ale również bilet wstępu do miejsc niedostępnych zwykłym śmiertelnikom oraz unikalnego sprzętu czy zdolności. Ilość subquestów idzie w setki, dlatego ukończenie absolutnie wszystkich zająć może nawet blisko sześćdziesiąt godzin! Co jednak najważniejsze, gros kontraktów jest bardziej złożone od tych z Obliviona i Morrowind, oferując więcej nieszablonowych misji niż poprzednicy, często z różnymi wariantami ich sfinalizowania.

Tworzenie oraz ulepszanie przedmiotów zostało w Skyrim dość sensownie pomyślane i podzielone na kilka etapów, ale najpierw musimy posiadać odpowiednie komponenty oraz umiejętności, aby przeistoczyć w zawodowego rzemieślnika. Możliwość wykuwania ebonowych, szklanych czy smoczych gadżetów rozwijamy poprzez drzewko, zaś składniki wydobywamy, znajdujemy bądź kupujemy. Następnie przystępujemy do procesu kreacji z wykorzystaniem kowadła, kamieni szlifierskich i warsztatów, zależnie czego aktualnie potrzebujemy. Kowalstwo zostało zresztą totalnie przemodelowane, bowiem oręż i pancerze są niezniszczalne, dlatego nie trzeba taszczyć ze sobą sprzętu do naprawy ekwipunku. Jakoś niezbyt ciepło przyjąłem powyższy fakt do wiadomości, chociaż reperowanie żelastwa pomiędzy walkami bywało momentami uciążliwe. Kolejne uproszczenia objęły także alchemię, gdzie wszystko wykonujemy przy jednym stole, aczkolwiek zaklinanie przedmiotów pozostało z grubsza nienaruszone - nadal łapiemy i wykorzystujemy kamienie dusz jako magiczne paliwo.

Znienawidzony przez gawiedź level-scalling, czyli dostosowywanie świata do aktualnego poziomu gracza, które mocno dokuczało w Oblivion i zaburzało rozgrywkę, wymieniono na nieco mniej inwazyjny system zapożyczony z trzeciego Fallout. Osobiście ubolewam, że wzorem Morrowind nie istnieją obszary, gdzie natychmiast zostalibyśmy sklepani, niemniej Skyrim wydaje się ogólnie lepiej wyważony od poprzednika. Level-scalling wciąż wprawdzie występuje, choć otaczająca rzeczywistość nie sprawia wrażenia centralnie sterowanej. Kolejną nowością wprowadzoną przez twórców jest Radiant Story, odpowiedzialny za dynamiczne rozwijanie zadań, co najłatwiej będzie zobrazować na prostym przykładzie. Jeśli przypadkowo zabijemy potencjalnego zleceniodawcę, to program automatycznie przerzuci obowiązek na innego bohatera niezależnego, umożliwiając nam podjęcie zlecenia. Radiant Story monitoruje także odwiedzone lokacje, umieszczając cele w miejscach, których jeszcze nie odwiedziliśmy. Sprytne... jeśli to faktycznie działa ;]

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 22

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.