Recenzja Serious Sam: BFE - Dla mnie bomba! No prawie...
- SPIS TREŚCI -
Technikalia
Serious Sam: BFE hula na autorskim silniku Serious Engine 3.5, który powinien stanowić godną konkurencję dla aktualnych wersji Unreal Engine, CryEngine i Frostbite, ale najnowszy twór Croteam graficznie nie powala. Oprawa wizualna jest co najmniej dobra, jednak Battlefield 3 albo Crysis 2 nie dorównuje, szczególnie jeśli oceniamy ogólne wrażenie. Z jednej strony mamy ładnie wymodelowane sylwetki potworów, przyjemne dla oka starożytne świątynie, niezłe efekty świetlne i cząsteczkowe, natomiast z drugiej monotonne tekstury, zbyt puste plansze i przeraźliwie intensywny bloom. Wkurza także klockowatość świata sprawiającego wrażenie niesłychanie sterylnego, pomimo iż trochę obiektów można rozwalić - generalnie programiści mogli nieco bardziej się postarać. Gra oferuje mnóstwo opcji do ustawienia, niemniej maksymalne detale zarzynają nawet GTX 580 - wystarczy włączyć czterokrotne SSAA i liczba klatek spada o około połowę. Przy takim poziomie oprawy graficznej wymagania powinny być jednak trochę niższe, natomiast do warstwy dźwiękowej nie mam najmniejszych zastrzeżeń
Słowo na niedzielę
Serious Sam: BFE stanowi gratkę przede wszystkim dla fanów strzelanin oldschool'owych, dynamicznych i niewymagających niczego więcej, niż sprawnego molestowania lewego przycisku myszki. Bezkompromisowa sieczka polegająca na pacyfikowaniu tysięcy przeciwników przypadnie do gustu zwłaszcza wiernym fanom Serious Sama, jak również Bulletstorm, Doom, Painkiller czy Hard Reset, aczkolwiek bardziej wymagających graczy zapewne znudzi po paru godzinach. Zasady rozgrywki są proste niczym budowa cepa, co stanowi jednocześnie niekwestionowany atut, jak i minus Serious Sam: BFE - zależnie od podejścia oraz preferencji. Trzeba też uczciwie przyznać, że mister Stone powraca w zdecydowanie lepszym stylu od Księcia, którego bezceremonialnie wykastrowano w Duke Nukem Forever. Reasumując - remake całkiem udany, ale chyba jestem już za stary na takie bezmyślne rozróby, chociaż odpowiednio dawkowana zabawa z Serious Sam: BFE daje sporo frajdy... w przeciwieństwie do ostatniego Djuka. Polecam niewyżytym rzeźnikom z ambicjami ratowania świata, którzy lubią kosić adwersarzy niczym kombajn łany złocistego zboża ;]
Serious Sam BFE
Cena: ~129 zł
Oldschool'owa bezkompromisowość
Dziesiątki, setki, tysiące wrogów Bogaty repertuar giwer i potworów Split screen dla czterech graczy Kilka przyjemnych dla oka widoczków Rozwalić trzy tuziny kamikaze - bezcenne Spora dawka poczucia humoru Oldschool'owa bezkompromisowość Po jakimś czasie zaczyna nuuudzić Graficznie daleka od perfekcji... … a wymagania sprzętowe spore |
Za dostarczenie gry do testów dziękujemy firmie:
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7