Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Serious Sam: BFE - Dla mnie bomba! No prawie...

Sebastian Oktaba | 16-12-2011 13:41 |

Dla mnie bomba!

Dooobra! Przejedzmy do tego czym będziemy częstować, łechtać i miziać tłumy nacierających oponentów, patrząc jak widowiskowo wyziewają ducha w asyście eksplozji. Serious Sam: BFE żadnych idiotycznych ograniczeń do dwóch giwer nie wprowadza - wprost przeciwnie - taszczymy ze sobą bardzo bogaty, klasyczny oraz dobrze znany arsenał. Oprócz ogromnego młota, poręcznego Smith & Wesson, automatycznego shotguna, karabinu maszynowego i wyrzutni rakiet, znajdziemy także ładunki wybuchowe, strzelbę na bizony oraz snajperkę. Jednak najbardziej sympatycznym kawałkiem żelastwa okazuje się mini-gun, potrafiący wypluć blisko 1000 sztuk amunicji jednym ciągiem, zaś megalomanów zapewne ucieszy obecność armaty wyrzucającej kule o średnicy opony od ciężarówki, taranującej wszystko na swojej drodze. Patroszenie łapserdaków sprawia dużo radochy, giwery wymiatają i każda została perfekcyjnie dopracowana, chociaż bardzo brakuje alternatywnego trybu ognia, co jeszcze bardziej podkręciłoby rozgrywkę.

Większość przeciwników ginie w ekspresowym tempie, niemniej spryciarzy zdolnych dotrzeć bliżej czeka lekcja pokory, mianowicie bolesne fatality w wykonaniu Sama. Wyrwanie serca (Kano?), skręcenie karku, solidny kopniak tudzież złamanie czułków brzmią obiecująco, ale wykonanie finiszerów nie zachwyca. Dodatkowo zastanawia dziwne zjawisko - bohater w w momencie wciśnięcia klawisza odpowiedzialnego za atak bezpośredni, jakimś magicznym sposobem natychmiast dorywa ofiarę, chociażby dzieliło ich dobre kilka kroków... Amunicja leży dosłownie wszędzie, nawet w ruinach nieodwiedzanych od wieków świątyń, jakby tylko czekała na gracza, który akurat przypadkiem postanowił zajrzeć do mrocznych korytarzy. Zresztą, skoro przeciwnicy potrafią teleportować się praktycznie przed naszym nosem, widok zasobników na środku pustyni nie powinien nikogo dziwić - tworząc mapy w Serious Sam twórcy najwyraźniej wypieli cztery litery na logikę. Z drugiej strony chodzi przecież o bezkompromisową jatkę, nie?

Kosmici plądrujący naszą ojczystą planetę, to zgraja wyjątkowo różnorodna, często inspirowana potworami znanymi z innych strzelanin - Serious Sam jest przecież parodią całego gatunku. Bezgłowi strzelcy, szkielety-sprinterzy, skorpiony z cekaemami i harpie, to dopiero początek długiej listy osobliwości. Później spotkamy roboty kroczące z gębami tak szpetnymi, że cenzuralnymi słowami nie potrafię ich scharakteryzować, a przynajmniej byłoby to trudne zadanie... Ciekawie prezentują się byki wybijające postać w niebiosa i hipnotyzujące laseczki z mackami, ale prawdziwym przebojem są kamikaze, zawsze biegnący z donośnym okrzykiem „aaaaa!”. Spaślaki z wyrzutniami rakiet zamiast dłoni oraz kilkumetrowy rogaty demon, to ukłon w stronę dawnego króla shooterów Dooma ze stajni id Software. Oczywiście nie zabrakło także wielkiego, paskudnego i wkurzonego bossa na zakończenie zabawy, któremu trzeba zaaplikować tonę ołowiu, żeby uratować świat przed Armageddonem.

Surowe mięsko najlepiej smakuje w grupie, dlatego trzecia odsłona Serious Sam otrzymała kilka ciekawych, aczkolwiek dalekich od oryginalności trybów zabawy. Podstawowa kampania zajmuje mniej więcej osiem godzin zakładając, że gramy na średnim poziomie trudności oraz nie penetrujemy każdego skrawka mapy w poszukiwaniu sekretów. Dla spragnionych bezgranicznej jatki przygotowano tryb Survival, którego założenia są chyba jasne - musimy odpierać kolejne fale adwersarzy zanim padniemy. Możliwy jest split screen cooperative nawet do czterech osób jednocześnie, a wtedy rozwałka nabiera prawdziwych rumieńców, chociaż wymagania sprzętowe nieco wzrastają i potrzebne są dodatkowe kontrolery np.: pady od Xbox 360. Wisienkę na trocie stanowi Kontra, oferująca deathamatch, capture the flag, bieganie z brzemieniem (;]) i kilka innych, w tym również drużynowych wariantów rywalizacji.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 8

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.