Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Medal of Honor - Prawie jak Modern Warfare

Sebastian Oktaba | 25-10-2010 01:02 |

Stany, stany, fajowa jazda... śpiewali kiedyś chłopaki z zespołu T.Love, rysując obraz ojczyzny McDonalda w nadmiernie krzywym zwierciadle. Gwiaździsty sztandar, to synonim szeroko pojmowanej wolności, choć ostatnimi czasy kojarzony jest z czymś skrajnie odmiennym - mianowicie wojną w Iraku i Afganistanie. Abstrahując od agresywnej polityki zagranicznej rządu USA, wszak nie ona będzie głównym przedmiotem niniejszej recenzji, trzeba przyznać, iż amerykanie wyświadczyli przemysłowi rozrywkowemu ogromną przysługę. W jaki sposób? Walka z terroryzmem jest obecnie na czasie, stąd lawinowo rośnie ilość filmów oraz gier podejmujących ów temat. Komercyjna popkulturowa machina szybko zamieniła krwawy konflikt w kurę znoszącą złote jaja wielkości Big Maca. Przykładem niech będzie odświeżona wersja legendarnego Medal of Honor, które przeszło gruntowną metamorfozę, dostosowało do panujących trendów i rzuca rękawicę Call of Duty: Modern Warfare. Podobne realia, klimat, realizacja oraz bohaterowie sprawiają, iż rywalizacja pomiędzy przedstawicielami obydwu serii najpopularniejszych wojennych FPS jest nieunikniona. Sprawdźmy zatem, kto wyjdzie cało z walki o względy spragnionych rozwałki graczy!

Autor: Caleb - Sebastian Oktaba

Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną - nasze pokolenie z pewnością na niego zasługuje. Niemniej jak wszystkie sprawy tego świata ma swoją cenę, wysoką, lecz wymierną... Słowa Józefa Becka wciąż wydają się przerażająco aktualne, zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że prawdopodobnie zawsze takie będą. Chociaż era wojen o skali globalnej miejmy nadzieję bezpowrotnie minęła, teraz stanęliśmy przed nowym zagrożeniem - zorganizowanym terroryzmem. Dlaczego o tym wspominam? Powód jest bardzo prosty, bowiem fabuła najmłodszego przedstawiciela rodziny Medal of Honor nawiązuje do wydarzeń z 11 września 2001 roku. Wprawdzie scenariusz bezpośrednio nie wspomina o zniszczeniu World Trade Center, aczkolwiek gdzieś między wierszami takowe przesłanki można wychwycić. Zresztą, zbieżność niektórych faktów nazbyt rzuca się w oczy, aby mogła ujść uwadze bacznego widza. Mamy więc zakrojony na szeroką skalę konflikt, brodatych gości w turbanach oraz dzielnych amerykańskich żołnierzy na obczyźnie. Chłopcy Wuja Sama zawitali w nieprzyjaznym dzikim kraju, pełnym gór skalistych i bojowo nastawionych mieszkańców, żeby ponownie walczyć z wrogami demokracji. Naturalnie, owocuje to wycięciem w pień każdego, kto nawinie się pod lufę... Jeżeli argument, jakoby utrzymanie względnego pokoju wymagało prowadzenia działań o charakterze wojennym, wyda się komuś nielogiczny, pal licho. Najważniejsza jest „fajowa jazda”, więc koniec tych polityczno-filozoficznych dywagacji - wkraczamy!

Historyjka przedstawiona w Medal of Honor jest dość wiarygodna, czego nie sposób napisać o głośnych kontynuacjach Call of Duty: Modern Warfare bądź Battlefield: Bad Company. Zamiast absurdalnego starcia na linii Rosja - Stany Zjednoczone albo kolejnej próby przechwycenia tajnej eksperymentalnej uber-broni, tym razem otrzymaliśmy wątek znacznie bardziej przyziemny. Żadnych eksplozji ładunków nuklearnych, ratowania świata tudzież obrony Waszyngtonu nie uświadczymy, co stanowi miłą odmianę od typowych „wydumanych” strzelanin pierwszoosobowych. Skupimy się natomiast na rutynowej, choć wcale nie monotonnej, żołnierskiej robocie. Niestety, fabuła pomimo sporego potencjału nie wywołuje spodziewanych emocji, zabrakło także pomysłu na zainteresowanie grającego czymś innym, niż tylko perspektywą ubijania zastępów nieogolonych adwersarzy. Pod tym względem nowy Medal of Honor wypada przeciętnie, pomimo iż poprzeczka dzięki absurdalnemu Modern Warfare 2 wcale nie wisiała zbyt wysoko. Przyznam szczerze, już bodajże w drugiej misji kampanii zapomniałem, czemu tak naprawdę narażam swoje szanowne jankeskie cztery litery. Serwowane pomiędzy rozdziałami przerywniki filmowe rzucają nieco światła na proces decyzyjny dowództwa, ale osobiście nie poczułem emocjonalnego zaangażowania. O dziwo, moja motywacja do dalszego rozwalania gości paradujących w ręcznikach na głowach wcale nie osłabła, gdyż wątek przewodni zrealizowano co najmniej przyzwoicie. Niedostatki scenariusza giną gdzieś pośród świstu kul, konających i huku wybuchów...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 7

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.