Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Mass Effect - Nowe przygody Kapitana Bomby

Sebastian Oktaba | 26-09-2008 13:17 |

Kosmiczne jaja

Chociaż Mass Effect to pełnokrwista gra role playing czego absolutnie podważać nie można, akcent położony na walkę jest wyjątkowo silny i zdecydowany. W zasadzie niebezpodstawne byłoby tutaj użycie terminu action role playing, żeby oddać całą istotę rozgrywki. Już pierwsza misja na Eden Prime nie pozostawia złudzeń, że dziać się będzie dużo, a lufa naszego karabinu szturmowego rzadko otrzyma okazję, aby całkowicie wystygnąć. Nie jest to jednak bezmyślna siekanina jak chociażby TES IV: Oblivion. Autorzy Mass Effect „przemycili” kilka elementów taktycznych, które okazały się strzałem w dziesiątkę. Naszą trzyosobową drużyną zarządza się przy pomocy funkcjonalnego HUD'a, którego przywołanie wyzwala aktywną pauzę. W tym momencie możemy wybrać broń jakiej mają używać nasi kompani, wskazać cel ataku, rozkazać utrzymać pozycję lub zlecić użycie określonej umiejętności. Chociaż może to brzmieć nieco skomplikowanie, w istocie zarządzanie grupą jest banalne i szybko polubicie ten element. W zasadzie nawet musicie, ponieważ inteligencja członków team'u jest mizerna, dlatego odpowiednie zarządzanie zasobami (nie)ludzkimi odgrywa ważną rolę. A sama walka? Bywa wymagająca. Przeciwnicy są twardzi, często występują w licznych grupach, a broń ma brzydką tendencję do przegrzewania się w najmniej właściwym momencie. Ci z Was, którzy grali w Gears of War, zauważą zapewne zapożyczony zeń system dynamicznego wykorzystywania zasłon terenowych. To zresztą niejedyne podobieństwo. Nawet kamera w czasie biegu do złudzenia przypomina produkcję Epic. Wyszło to jednak grze na dobre, zwiększając i tak już wysoką grywalność. A wiedzieć wam trzeba - od Mass Effect cholernie trudno się oderwać.

W kwestii wyposażenia programiści poszli jednak odrobinę na łatwiznę. Broń podzielono na cztery klasy: pistolety, strzelby, karabiny i snajperki. Niby norma, ale już pomysł żeby kolejne egzemplarze różniły się tylko firmą, która wyprodukowała dany sprzęt, numerem oraz statystykami, jest mało wyszukany. Chociaż jakby dobrze się zastanowić, przypominają się dawne czasy, gdy grając w Baldur's Gate hucznie celebrowałem znalezienie miecza półtoraręcznego +1, a później +2 ... Jednak przestrzeń kosmiczna to nie Forgotten Realms. Podobnie sprawa wygląda z pancerzami i pozostałym inwentarzem. Sytuację ratuje możliwość umieszczania w sprzęcie różnorakich modyfikacji, dzięki czemu ilość dostępnego asortymentu znacznie się rozszerza. Ulepszenia amunicji, długości lufy, systemu chłodzącego i wiele, wiele innych - lista jest bardzo długa. W praktyce daje to multum możliwości dowolnej konfiguracji znalezionych zabawek, więc ostatecznie jest w czym wybierać.

Klasyczne inventory jest wspólne dla wszystkich członków oddziału i co ważne, przedmiotów nie musimy osobiście zbierać, ponieważ proces ten został częściowo zautomatyzowany. Dzięki tym kilku ułatwieniom można szybko rozdysponować znalezione dobra, a zbędne zamienić na omni-żel, uniwersalną substancję nadającą się prawie do wszystkiego, od naprawy pojazdów do otwierania zamków. Skoro już przy zamkach jesteśmy, sprawę ich deszyfracji rozwiązano w pomysłowy sposób. Otóż, jeżeli chcemy ręcznie dostać się do skrytki, należy przejść mini-gierkę przypominająca archaicznego Froggera, ale uwaga - mamy tylko jedno podejście. Jeżeli zawalimy, zamek się zablokuje i będziemy zmuszeni użyć innych środków. Interface generalnie wygląda i działa jak należy. Lekko bezsensownym wdaje się pomysł ograniczenia posiadanego ekwipunku do 150 przedmiotów, ale skoro nasza postać nie posiada żadnych cech „fizycznych”, określenie jej udźwigu w ten sposób wydaje się złem koniecznym. Notabene, interesującego arsenału nie ma aż tyle, żeby zapychać sobie nim plecak.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.