Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Legendary: The Box - Przeterminowana puszka

Sebastian Oktaba | 25-12-2008 13:01 |

Kobiety niechybnie przyniosą światu zagładę, jestem tego niemal pewny. Wszystko chciałyby wiedzieć, pojąć i zobaczyć, zupełnie nie bacząc na konsekwencje. Taka ich pokręcona natura. Zapewniam przy tym, że absolutnie nie czuję się męską szowinistyczną (ani żadną inną) świnią, nikogo nie dyskryminuję i serdecznie pozdrawiam moją drugą połowę. Dowody są jednak niepodważalne. Weźmy za przykład niejaką Pandorę z greckiej mitologii. Wedle legendy, owa ciekawska niewiasta zajrzała do puszki otrzymanej w posagu od Zeusa, wypuszczając na zewnątrz wszelkie nieszczęścia i choroby. Między innym przez ten przykry incydent musimy się codziennie golić i stopniowo łysiejemy. Ale i tak je kochamy, cóż poradzić ... O kobietach porozmawiamy może przy innej okazji, zaś artefaktowi szerzej znanemu pod nazwą puszka Pandory poświęcimy resztę artykułu. Dlaczego? Dlatego, że akcja gry Legendary: The Box przedstawia hipotetyczny scenariusz, co by się wydarzyło, gdyby w dzisiejszych czasach nieroztropnie otworzono takową puszeczkę. Zgadywać można w ciemno: znowu trzeba będzie uratować ludzkość?

Autor: Sebastian „Caleb” Oktaba

To miała być szybka, prosta i dobrze płatna robota. W złodziejskim fachu wysoce cenimy sobie zlecenia typu: wejść, wziąć i wyjść. Problem w tym, że niejaki LeFey, od którego przyjąłem zapłatę, wciągnął mnie w coś znacznie poważniejszego. Dostanie się do muzeum i przekręcenie klucza w starej skrzynce poszło wyjątkowo sprawnie i gładko, ale następstwa tego czynu okazały się zgoła inne, aniżeli zakładałem. Puszka Pandory miała skrywać cenny skarb, zaś w rzeczywistości ze środka wyleciała chmara mitycznych potworów, żyjących, jak dotąd sądziłem, jedynie w książkach lub fantastycznych opowieściach. Trzeba być urodzonym idiotą, żeby dać wiarę zapewnieniom starego i nieco zbzikowanego piernika, że przecież „nic się nie stanie”... Jakby tego było mało, do akcji włączają się fanatyczni członkowie paramilitarnej organizacji Czarnego Zakonu wraz z osobistym poleceniem LeFey'a, żeby mnie zlikwidować. Niezła premia za dobrze wykonaną pracę, gość ma gest. Ekscentryczny dziadyga o durnowatym uśmieszku nie przewidział tylko jednego. W momencie wyzwolenia mocy puszki zostałem naznaczony, a nowe zdolności całkiem przypadły mi do gustu. Jakie to szczęście mieć takiego pecha. Wsparcie strażników artefaktu z Rady 98 oraz Vivan Kane, dawnej wspólniczki LeFey'a, której intencji nadal nie jestem pewny, także okazało się nieocenione. Czas więc wypić piwo, którego nawarzyłem, posprzątać cały bałagan i wyrównać rachunki. Może jeszcze przed wieczorem zdążę do kina?

Ucieczka z płonącego muzeum, slalom pomiędzy zwałami gruzu i ciałami zwiedzających, to dopiero początek prawdziwych problemów. Nie takiego końca doczesnego świata spodziewała się większość z was, wychowana na wizjach biblijnych (lub militarnych). Nowy Jork przypomina zdezelowaną Warszawę zaraz po drugiej wojnie światowej z tą różnicą, że przestworza opanowały nie Junkers JU-87, lecz gryfy ... W takich właśnie okolicznościach nasz dzielny złodziejaszek Deckard rozpoczyna zmagania z całym złem, które lekkomyślnie uwolnił. Gdy tylko wychodzimy z walącego się budynku na zewnątrz, Legendary robi stosunkowo niezłe wrażenie. Przede wszystkim sporo się dzieje. Potwory chwytają bogu ducha winnych cywilów rozszarpując na strzępy ich ciała, ogień wydobywa się z uszkodzonych rur i instalacji, płoną pojazdy i całe wieżowce. Gdzieś słychać strzały, które błyskawicznie nikną w hałasie towarzyszącym lądowaniu wojskowego helikoptera. Kilka sekund obcowania z grą raz dwa uświadamia nas w przekonaniu, że oto mamy przed oczyma klasycznego przedstawiciela Fps. Żadnych udziwnień, statystyk, wychylania się zza węgła czy planowania ataku. Bierzemy giwerę, przeładowujemy, wspomagamy się mocą Animusa (nazwa skądinąd znana, czyż nie?) i z pieśnią na ustach ruszamy mordować rozbrykane tatałajstwo. Przerabialiśmy już dziesiątki tytułów o podobnych założeniach, czym wyróżnia się na tym polu recenzowany produkt?

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.