Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja F.E.A.R. 2: Project Origin - Strach się bać?

Sebastian Oktaba | 05-03-2009 14:35 |

Pogromca ruchów

F.E.A.R. 2 jako przedstawiciel bądź co bądź gatunku Fps, to nie tylko „strachy na lachy”. Regularnej wymiany ognia zabraknąć nie może, a będzie jej nawet więcej niż w „jedynce”. Wróg napierający licznymi oddziałami, często z kilku stron zafunduje nam iście rzeźnickie doznania. Styl prowadzenia ognia jest dynamiczny i miodny, zaś łojenie przeciwników daje sporo satysfakcji. O zgrozo broń wygląda jak kolorowe zabawki, a uwielbiana kołkownica przypomina pistolet na wodę. Zbyt dużo jest futurystycznych pukawek: lasery, plazmy - po co to komu? W poważnej grze takie świecidełka? Zachowano możliwość walki wręcz, jednak głównym sprzymierzeńcem podczas starć z niemiluchami, zaraz po podręcznym arsenale, jest oczywiście Bullet Time. W tej kwestii wiele się nie zmieniło. Nadal w dowolnym momencie aktywujemy spowolnienie czasu, żeby precyzyjniej razić adwersarzy. Pojawiły się jednak pewne niuanse. Pierwszym, który rzuca się od razu w oczy, jest dziwne podświetlenie sylwetek (przez gogle). Początkowo ciężko przywyknąć do takiej techno parady, wydającej się komiksową i niepotrzebną. Rozwiązanie sprawdza się może w ciemnych pomieszczeniach, lecz w normalnym świetle wygląd nieco dziwnie. Druga sprawa, że wystarczyło kilkadziesiąt minut zabawy, aby stwierdzić, iż Bullet Time w wykonaniu Project Origin stracił niestety na znaczeniu. Tempo gry zwolniło na rzecz masowej rozwałki. Jeżeli dobrze pamiętam, każda mniejsza lub większa potyczka w F.E.A.R., bez stosownej pomocy, była niezwykle trudna. Tutaj używałem go wyłącznie w ciężkich przypadkach i zdałem sobie sprawę, że gra nie stanowiła dla mnie takiego wyzwania, jak znakomity pierwowzór. Koncepcja rozgrywki przeszła subtelną, acz zauważalną metamorfozę. Mamy zatem więcej walki i mniej napięcia, ale nie są to jedyne czynniki wpływające na taki stan rzeczy.

Spora w tym zasługa modułu sztucznej inteligencji, który nie jest wcale lepszy niż kiedyś, a wręcz delikatnie zawodzi. F.E.A.R. do dziś jest wyznacznikiem jakości A.I., tymczasem w sequelu przeciwnicy wydają się mniej kumaci i zorganizowani. Chociaż na tle konkurencji dzieło Monolith i tak wypada wzorowo, oczekiwałem czegoś jeszcze bardziej dopracowanego. Miałem być zwierzyną, nie myśliwym. Tymczasem nieprzyjaciele nie wykazują przesadnej inicjatywy, żeby skopać nasz żołnierski tyłek. Często obierają dogodną pozycję i cierpliwie czekają na ruch ze strony gracza. Na szczęście bywają momenty, gdy A.I. potrafi (nie)miło zaskoczyć. Siły Repliki korzystają z zasłon terenowych, przewracają meble, robiąc z nich barykady i przeprowadzają manewry okrążające. Wszystko zależy od lokacji, co sugerowałoby dynamicznie regulowany poziom trudności i zastosowanie określonych skryptów. Zachowaniem wrogich oddziałów nie trzeba się natomiast przejmować, gdy dosiądziemy mecha. Solidnych rozmiarów maszyna, przypomniała mi chwile spędzone nad SHOGO ładnych parę lat temu. Rozpierdziel towarzyszący levelom przemierzanym w stalowym pancerzu jest wręcz nie do opisania. Cokolwiek nawinie się pod lufę dwóch minigunów lub wyrzutni rakiet, momentalnie przechodzi do historii. Dewastacja otoczenia idzie w parze z ilością trupów, a ściany budynków i przypadkowo poustawiane pojazdy muszą uznać wyższość brutalnej siły ognia. Panuje rozgardiasz i chaos. Włączając skaner podczerwieni możemy być pewni, że szara mysz nie umknie naszej uwadze. Gorzej, gdy takiego „zakutego” delikwenta musimy rozwalić samemu nie posiadając mecha ... Apropos, modeli oponentów mogłoby być więcej. Kilku wojaków w futurystycznych strojach, zjawy oraz potworki przypominające Golluma nie są chyba szczytem możliwości projektantów z Monolithu. Stwory animujące zwłoki oraz niewidzialni zabójcy to jedynie oryginalne kreatury ku memu rozżaleniu.

Krew, krew, krew leje się litrami. Autorzy Project Origin to najwyraźniej grupa psychopatów, mająca obsesję na punkcie osocza. Co ja plotę, to są przecież zawodowi maniacy odpowiedzialni za Blood. Ciecz w kolorze dojrzałych wiśni przelewa się przez ekran często i gęsto. Generalnie lubię krwawe gry, ale F.E.A.R. 2 to istna makabra. Salwa z SMG wymierzona prosto w korpus, owocuje fontanną juchy nieproporcjonalną do zadanych obrażeń. Strzał z shotguna z bliskiej odległości jest już prawdziwą rzeką posoki. Wygląda to mniej więcej tak, jakby każdy z przeciwników chował pod pancerzem torebki z czerwonym płynem, które eksplodują w momencie nacisku. Na jednym ze screenów możecie zobaczyć tego efekty. Groteskowość sytuacji kazała zadać sobie pytanie, czy aby przypadkiem nie testuję trzeciej odsłony Blood. Ciała są potwornie zmasakrowane, mięso przypalone, widać elementy kręgosłupa oraz inne wnętrzności. Gdzieniegdzie walają się kończyny i roztrzaskane czerepy. W sali operacyjnej leżą pootwierane truchła, zaś łazienki stały się mogiłami, pełnymi pokiereszowanych zwłok. Istne pandemonium. Osobom o słabym żołądku nie polecam zabawy w trakcie lub tuż po smakowitym i obfitym, niedzielnym obiedzie. W pewnym momencie człowiek zaczyna przymykać na takie „smaczki” oko, zapominając o mocnym pierwszym wrażeniu. Autorzy chyba nazbyt chcieli wywołać kontrowersje i wrzawę wokół swojej produkcji. Celowo? Możliwe, gry są przecież źródłem wszelkiego zła, deprymującym nieskalaną młodzież. Warto więc wykorzystać ten stereotyp podczas promocji. W subiektywnej ocenie mogę stwierdzić, że hektolitry posoki wyglądają chwilowo zabawnie. Czy akurat taki efekt był zamierzony? Szczerze wątpię.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.