Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Fallout: New Vegas - Viva Las Vegas!

Sebastian Oktaba | 08-11-2010 21:32 |

Powrót na szlak

Zaczynamy od obowiązkowego stworzenia swojej podobizny, czemu sprzyja rozbudowany edytor wizualny. Przy pomocy dobrze już znanego narzędzia możemy zdecydować o karnacji, fryzurze, wieku czy wyglądzie nosa, oczu, ust, brwi oraz dziesiątek innych elementów ciała. Warto również rozsądnie wybrać płeć naszej przyszłej postaci, która w pewnych okolicznościach będzie miała wpływ na przebieg rozgrywki. Chwilę po zakończeniu procesu kreacji facjaty, przechodzimy do rozdysponowywania punktów pomiędzy siedem podstawowych cech chojraka. Naturalnie, zainwestowanie kilku dodatkowych „plusików” w każdy S.P.E.C.J.A.Ł. owocuje wymiernymi korzyściami. Większa siła pozwala dźwigać dodatkową porcję ekwipunku, percepcja poprawia spostrzegawczość, zaś wytrzymałość podnosi odporność na czynniki środowiskowe. Z kolei charyzma pozytywnie nastraja do naszej osoby spotykanych NPC, wysoka inteligencja sprzyja skuteczniejszej nauce umiejętności, podczas gdy zwinność odpowiada za używanie broni palnej. Wisienką na torcie jest szczęście - ogólnie oddziaływające na pozostałą szóstkę. Podniesienie konkretnych współczynników kosztem innych niegdyś determinowało styl gry, acz w odświeżonych Fallout'ach nie czuć już tego brzemienia. Chociaż New Vegas wyraźnie inspirowano „dwójką” (wystarczy uważnie przeczytać opisy oraz uwarunkowania poszczególnych cech), nadal mamy do czynienia z mniej złożonym modelem rozgrywki. Wcześniej jeden dobrze lub źle ulokowany punkt znaczył więcej dla przebiegu zabawy, czego wciąż trochę brakuje.

Uporawszy się z pierwszym etapem przechodzimy dalej, aby wybrać trzy kluczowe umiejętności herosa, spomiędzy trzynastu ogólnie dostępnych. Tutaj poczyniono parę poważniejszych przeróbek m.in.: połączono „skill” dużych z małymi pukawkami i dodano przetrwanie, ale jeżeli obcowaliśmy trochę z Fallout 3, poczujemy się niemalże jak w domu. Retoryka, kradzież kieszonkowa broń energetyczna, handel czy naprawa? Pomimo iż najpierw uczestniczymy w prostym psychoteście, który sugeruje optymalny dobór biegłości, ostateczna decyzja należy wyłącznie do nas. Zgodnie z tradycją inwestowanie w umiejętności socjalne bardzo szybko się zwraca, podobnie jak rozwijanie talentu majsterkowania oraz otwierania zamków. Uwagę zwracają „triaty” czyli modyfikatory oferujące bonusy okupione dotkliwymi karami, nadające bohaterowi unikalnych zdolności. Przykładowo „kamikadze” zwiększa o dziesięć punkty akcji lecz jednocześnie zmniejsza próg obrażeń, natomiast „wątła budowa” podnosi zwinność kosztem wrażliwszych kończyn. Obosieczność „triatów” sprawia, że wskazanie optymalnego jest trudne i wymaga solidnego przemyślenia. Awansując na wyższe poziomy doświadczenia (limit do 30) wybieramy też nieśmiertelne „perki” gwarantujące najróżniejsze premie - tego nie mogło zabraknąć. Fallout honoruje zróżnicowany rozwój postaci, dlatego najlepiej dążyć od kompromisu pomiędzy naukowcem, żołnierzem i złotą rączką. Dopiero wtedy wiele drzwi stanie przed nami otworem - wybierając wąską specjalizację, dobrowolnie rezygnujemy z wielu możliwości, czyli kwintesencji cRPG.

Obsidian Entertainment już na starcie zrobiło parę dyskretnych ukłonów w kierunku „starej gwardii”, czego najlepszym przykładem może być nowy tryb „Jestem Hardkorem”. Jeżeli uchodzisz za prawdziwego weterana Fallout, recytujesz z pamięci podręcznik przetrwania na pustkowiach bądź potrafisz skonstruować prowizoryczną broń wykorzystując bezużyteczny złom, ten poziom trudności jest stworzony właśnie dla Ciebie. Oprócz wolniejszego działania medykamentów (muszą przeniknąć do krwiobiegu) i gojenia krytycznych ran, trzeba pamiętać o uzupełnianiu płynów oraz regularnym sypianiu - wycieńczenie organizmu prowadzi bowiem do śmierci! Mechanika zabawy nie uległa jednak istotnym transformacjom, przynajmniej z punktu widzenia przeciętnego gracza. Niuanse wychwycą prawdopodobnie tylko Ci, którzy połamali zęby na „trójce” (bez modyfikacji) poświęcając jej nieprzyzwoicie dużo godzin. Akcję obserwujemy przeważnie z widoku pierwszoosobowego, ale możliwość przejścia na trzecioosobowy wciąż istnieje, chociaż mnie osobiście kompletnie nie przypadł do gustu. Pomimo wieszania psów na niektórych rozwiązaniach wprowadzonych przez Fallout 3, całość mówiąc kolokwialnie, trzymała się kupy i ponowne zmiany wywołałyby tylko niepotrzebny zamęt. PipBoy'a wprawdzie lekko przerobiono lecz gros zmian jakie dotknęły New Vegas, poczyniono na zupełnie innej płaszczyźnie...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 6

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.