Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Drakensang - Niemiecki potomek Baldur's Gate?

Sebastian Oktaba | 21-01-2009 11:43 |

Bezpieczny świat bez krat

Dość już marudzenia o mechanice, walce i pozostałych duperelach. Najwyższa chwila, aby przedstawić Aventurię z bliska. Przygodę zaczynamy w niewielkiej wiosce, gdzie życie płynie powoli i spokojnie. Okoliczne pastwiska i łąki otaczające Avestreu wytwarzają niesłychanie przyjemną aurę. W powietrzu krążą pyłki dmuchawca, przygrywa folkowa muzyka, a zwierzęta hodowlane swobodnie przechadzają się po podwórzach. Lasy pełne są jeleni, a przy zbiornikach wodnych krążą ważki. W sam raz na piknik. Później zwiedzimy pokaźnych rozmiarów metropolie, zajrzymy do licznych podziemi, jaskiń, piwnic starego browaru, udamy się na bagna, w góry i wiele, wiele innych ciekawych miejsc. Szczególnie trzęsawiska Moorebridge porażają specyficznym nastrojem. W powietrzu czuć odór śmieci i obecność nieumarłych. Klimatycznie ochrzczono lokalne karczmy i zajazdy np.: „Frywolna locha” lub „Srebrny Dzban”. Atmosfera charakterystyczna dla każdego dobrego fantasy cRPG, to faktycznie niekwestionowana zaleta Drakensang. Większość przedmiotów z otoczenia i wyposażenia posiada unikalne opisy, zaczerpnięte zapewne z wersji papierowej. Świat wydaje się żyjący własnym życiem, chociaż nie spotkamy tutaj radiant A.I., które ustawiałoby plan dnia dla NPC. Jednak niespecjalnie rzuca się to w oczy. Niestety, brak dynamicznie zmieniających się pór doby, to już powód do wstydu. Nieco irytują bardzo długie przechadzki po lochach, w których każdy poziom wygląda niemal identycznie. Niepotrzebne dłużyzny potrafią nudzić, szczególnie, gdy z takiej wyprawy nie uzyskamy wymiernych korzyści. Szkoda, że w miastach można zajrzeć wyłącznie do nielicznych lokali, głównie rozrywkowych i związanych z zadaniami. Nikt bohatera o złotym sercu nie chce ugościć łyżką strawy? Czy to czar „lenistwo”, którym studio Radon Labs zostało porażone?

Zbliżając się powoli ku końcowi niniejszej recenzji, pozwolę sobie jeszcze na kilka subiektywnych uwag. Drakensang nie jest naturalnie wolny od wad i nieprzemyślanych rozwiązań. Dziwny wydaje się pomysł, jakoby przedmioty wyrzucane z ekwipunku ulegały destrukcji. To jakiś absurd, aby nie można było czegoś wyrzucić, a następnie ponownie wziąć z ziemi. Co gorsze, nikt ze stojących nieopodal NPC, nie ma zastrzeżeń, jeżeli pod jego nosem włamujemy się do kuferka lub szkatułki. Niezmiernie brakuje głosu prowadzonej postaci, która jest całkowitą niemową. Dlaczego? W Baldurach i Neverwinter świetnie się to sprawdziło, nadając nieco unikalnego charakteru protegowanemu. Innym razem potrafi człowieka szlag trafić, gdy bohater bez biegłości w zielarstwie, nie jest w stanie wypić wywaru. Co jak co, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Razi także niewielka ilość frakcji, do których można przystać. Gdzie gildia magów, wojowników czy kompanie najemników? Mieszkańcy Aventurii żyją wyłącznie z rolnictwa, handlu i puszczania bąków? Ehhh, niezmiernie żałuję, że autorzy nie wzbogacili opisywanego tytułu o tych kilka, wydawałoby się oczywistych, elementów. Morrowind i Oblivion pomimo swojej banalności, oferowały wszak całkiem sporo zajęć pobocznych oraz możliwości rozwoju zawodowego. Chyba za bardzo trzymano się archaicznych wzorców, zamiast zwrócić uwagę, jakie możliwości obecnie oferują najbardziej rozbudowane gry fabularne. Tak czy owak, produkt jest wart uwagi, a wyżej wymienione braki nie są w stanie zatrzeć pozytywnego wrażenia i negatywnie wpłynąć na ogromną grywalność.

Ładnie to tak?

Oprawa wizualna Drakensang, nie jest z pewnością największą atrakcją podczas zabawy. Grafika, chociaż ładna i plastyczna, nie może stawać w szranki z dziadkiem Oblivion i Wiedźminem. Najbliższe skojarzenia budzi z Neverwinter Nights II i Gothic 3, które mają na karku ładnych parę lat. Pamiętać przy tym należy, że nie jest to tytuł tworzony za niebotyczne pieniądze z wykorzystaniem najnowszych efektów. Czy to w czymś przeszkadza? A skądże! Rewelacyjna oprawa wideo nie jest wszak dla takiego tytułu niezbędna. Poza tym nie sposób napisać o Drakensangu, że odpycha, jest po prostu przeciętny pod względem wizualnym i tyle. Plenery, tereny zalesione, miasta czy czary, faktycznie nie budzą zastrzeżeń, w przeciwieństwie do miernego oświetlenia i mimiki twarzy. Tak na marginesie, polska wersja posiada już integrowanego patcha poprawiającego między innymi tekstury. Postacie i przedmioty przenikają przez siebie, w związku z czym raczeni jesteśmy absurdalnymi scenkami, gdy ktoś komuś miecz w zad wsadza. Zdecydowanie lepiej prezentuje się strona audio, a w szczególności folkowe motywy muzyczne. Tutaj zaprawdę przeniosłem się do czasów Baldur's Gate i z sentymentem wspominałem gospodę „Pod Pomocną Dłonią”. Niech mi tylko ktoś mądry wytłumaczy, dlaczego kościotrupy wrzeszczą niczym wiejskie przekupki? Drakensang został oczywiście zlokalizowany, ale tylko kinowo. Wszystkie kwestie mówione nagrano w języku Szekspira, nawet komentarze prowadzonych postaci. W tekstach generalnie nie ma błędów, aczkolwiek zdarzają się drobne wpadki i literówki. Gierka śmiga dość sprawnie na standardowym GeForce 8800 GT. Nie podejrzewam, aby Radon Labs optymalizowało engine pod SLI, dlatego powątpiewam w korzyści wynikające z posiadania takiej konfiguracji.

Słowo na niedzielę

Czas najwyższy zakończyć wywody i sformułować jakieś sensowne wnioski. Drakensang, dzięki niekwestionowanemu urokowi, porządniej dawce przygody i grywalności, można określić mianem duchowego następcy Baldur's Gate. Żeby jednak nie było niedomówień, następcą BG absolutnie nie jest. Tytuł wypełnia pewną niszę, która od dawna wydaje się być pusta. Drużynowe cRpg pojawiają się niezwykle rzadko, dlatego tym bardziej warto przypomnieć sobie dawne koncepcje i ruszyć na podbój Aventurii. Gra nie jest pozbawiona błędów i nielogiczności, ale jednocześnie rekompensuje to wspaniałym, choć przesadnie sielskim klimatem. Nie należy także do łatwych, czym może przekonać do siebie graczy szukających większych wyzwań niż Fallout 3. Wachlarz możliwości podczas rozwijania bohatera oraz gros umiejętności, statystyk i modyfikatorów na pewno ucieszy starszyznę. Gdyby grafika została bardziej dopieszczona oraz wyeliminowano kilka idiotycznych błędów, byłoby świetnie. Tym niemniej mamy bardzo dobrego eRPeGa w starym klimacie, ze wszystkimi tego wadami i zaletami. Godziwa to rozrywka powiadam wam, a godzin bez liku wymaga do szczęśliwego zakończenia. Polecam, albowiem warto.

  

  

Plus i Minus: 75/100

PLUSY:

+ Klimat dawnych cRpg
+ Drużyna
+ Wymagające walki
+ Muzyka
+ Kult piwa :]
+ Zmusza do sentymentów
+ Fabuła daje radę

MINUSY:

- Banalne zadania poboczne
- Brak edytora wizualnego postaci
- Przeciętna grafika
- Postacie czasami się blokują
- Brak pór doby
- Dłużyzny w podziemiach
 

Za dostarczenie gry do testów dziękujemy firmie Techland - oficjalnemu wydawcy Drakensang w Polsce.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.