Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja DMC: Devil May Cry - Diabelskie nasienie

Sebastian Oktaba | 03-02-2013 18:24 |

Gatunki silnie zakorzenione na konsolach, które w rodowodzie mają wpisane Nintendo albo PlayStation, niezbyt często trafiają pod komputerowe strzechy. Wynika to przede wszystkim z odmiennych oczekiwań pecetowych graczy, jacy termin „niezobowiązująca” rozrywka, ukuty zresztą przez marketingowców Sony i Microsoft, pojmują zupełnie inaczej. Trochę szkoda, ponieważ z tego powodu naszą ukochaną platformę omija wiele znakomitych tytułów, zaś wydawcy boją się zaryzykować wejścia na niepewny rynek. Jednak nie wszyscy omijają blaszaki szerokim łukiem, nawet jeśli mają do zaproponowania coś innego, niż pierwszoosobowe strzelaniny lub MMORPG. Przykładem może tutaj świecić Capcom odpowiedzialny za serie Resident Evil, Lost Planet, Street Fighter oraz właśnie Devil May Cry, którego piąta odsłona niedawno wpadła w moje łapska i będzie obiektem niniejszej recenzji. Gotowi na spotkanie z diabłem wcielonym, co siecze, ciacha, bije i wypluwa ołowiane kule z podręcznych giwer?

Autor: Caleb - Sebastian Oktaba

Nazwa Devil May Cry przeciętnemu użytkownikowi myszki i klawiatury mówi raczej niewiele, zwłaszcza jeśli nie przepada za slasherami z japońskim rodowodem. Znacie ten klimat? Wymuskani młodzieńcy, niewiasty o oczach wielkich niczym jezioro Bajkał, gigantyczne miecze oraz pojedynki w powietrzu? Dorzućmy do tego jeszcze demony i szaleńczą młócę w rytmie łamanych kości, natomiast usuńmy naleciałości charakterystyczne dla tytułów z kraju Kwitnącej Wiśni - mamy wtedy z grubsza nakreślony obraz nowego DMC. W czasach świetności salonów z automatami do grania, nazywaliśmy podobne produkcje po prostu chodzonymi bijatykami, wszak w odróżnieniu od klasycznego mordobicia nie istniały tutaj ograniczenia do szczelnie zamkniętych aren. Wśród największych hitów tego okresu były Cadillacs and Dinosaurs, The Punisher i Golden Axe - później beat'em'up popadło w pewną niełaskę, ale nigdy definitywnie nie wymarło.

Pececiarzom nie dano możliwości zakosztowania najlepszych tytułów tego typu, jakie w ostatnich latach pojawiały się wyłącznie na konsolach i developerzy oznajmiali wprost, że nigdy nie powstanie konwersja na blaszaki. Z ostatnich slasherów wartych uwagi przypominam sobie tylko Władca Pierścieni: Podbój, Darksiders II oraz Devil May Cry 4, jednak o gigantach pokroju Ninja Gaiden 3, Dante's Inferno czy Bayonetta musieliśmy zapomnieć. Zapewne dlatego wygłodniali gracze z utęsknieniem czekali na premierę DMC: Devil May Cry, które stanowi łakomy kąsek dla wszystkich maniaków ostrej zadymy. Jeśli posiadacie w szufladzie pada, najlepiej od Xbox 360, to najwyższa pora sprawdzić jego kondycję - tutaj okaże się nieoceniony. DMC jest bodajże jedynym slasherem zaplanowanym na 2013 rok, więc po prostu musi spełnić pokładane w nim nadzieje. W przeciwnym wypadku amatorom molestowania analogowych gałek, krzesania kombosów i miętolenia przycisków pozostaje tylko jedno - kupić konsolę.

Przy DMC: Devil May Cry próżno doszukiwać się jakiegokolwiek numerka - piąta odsłona cyklu to zarazem jej restart. Wiadomo, teraz panuje taka moda - wymazujemy głównym bohaterom kartoteki, wracamy do korzeni tudzież wymyślamy koło od nowa i zaczynamy przekonywać ludzi, że czegoś takiego jeszcze nie widzieli. Podobnym torem poszli zresztą twórcy Tomb Raider, Carmageddon oraz Grand Theft Auto V, wykorzystując możliwość bezkarnego zaorania dotychczasowej konwencji. Jak rysuje się perspektywa dla DMC: Devil May Cry? Przyznam szczerze, iż oglądanie typowej japońszczyzny pewnie bym sobie podarował, zwłaszcza w obliczu nadciągających Aliens: Colonial Marines i Dead Space 3, ale odświeżona forma serii przekonała mnie do zmiany zdania. Nowe spojrzenie na klasycznego slashera zlecono brytyjskiemu Ninja Theory, odpowiedzialnemu za Heavenly Sword i Enslaved: Odyssey to the West, które pod czujnym okiem Capcomu zmieniło image Dantego...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 16

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.