Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Darksiders: Wrath of War - Apokalipsa na pececie

Sebastian Oktaba | 09-10-2010 13:00 |

Wojenny zgiełk

Rozpoczynamy z grubej rury podobnie jak miało to miejsce we wspomnianym wcześniej Prototype, gdzie najpierw następuje solidne trzęsienie ziemi, aby później akcja mogła delikatnie wyhamować. Wpadamy więc do pogrążonego w chaosie miasta uzbrojeni po zęby, pieruńsko źli i gotowi przetrzepać skórę licznym brzydactwom nielegalnie przebywającym poza zaświatami. Dziarsko kroczymy ulicami metropolii, budynki sypią się niczym domki z kart, ziemia pęka, zewsząd tryska lawa, deszcz meteorytów zalewa okolicę, ale nas takie drobnostki nie wzruszają. Wojna jest jeszcze w szczytowej formie, toteż szlachtuje zastępy potworów z nadzwyczajną łatwością dzięki kompletowi umiejętności specjalnych. Niebawem żeby mieć do nich dostęp, trzeba będzie przebyć długą oraz usianą trupami drogę - ot, ponownie zastosowano zasadę marchewki na kiju. Chcesz zasmakować pełni możliwości? Przysiądź kilka godzin i będzie Ci dane, inaczej musisz obejść się smakiem. Darksiders: Wrath of War budzi również słuszne skojarzenia z seriami God of War oraz Devil May Cry, które przez wielu uznawane są za najlepsze „slaszery” jakie dotychczas wydano. Odrobinę gotycki styl połączony z krwawą jatką zazębia się znakomicie, zaś małym japońskim akcentem jest groteskowo szeroki miecz bohatera. Mroczny, absolutnie nie jest przymiotnikiem pasującym do opisywanego tytułu, natomiast klimatyczny - jak najbardziej. Oczywiście, sensem gry są przede wszystkim konfrontacje z demonicznymi pomiotami i ten element zdecydowanie dominuje, ale nie samym wymachiwaniem przerośniętym scyzorykiem człowiek (doprawdy?) żyje.

Wojna jako zawodowy „rębajło” mógłby udzielać korepetycji nawet Conanowi Barbarzyńcy, bowiem w sztuce zadawania bólu ostrymi narzędziami nie ma sobie równych. Facet nieprzypadkowo miał zainicjować Armageddon, stąd dziedzinę eksterminacji opanował do perfekcji i wiedzę z tego zakresu skwapliwie wykorzystamy w praktyce. Chętnych do sprawdzenia naszych kompetencji zresztą nie zabraknie. Przeciwników spotykamy dosłownie za każdym rogiem. W Darksiders: Wrath of War nieustanna walka jest koniecznością, mimo to klepanie kreatur bynajmniej nie nudzi. Dobrze wykonana robota czyli rozgromienie agresywnej fauny, daje mnóstwo czystej satysfakcji. Ponadto, bohater może pochwalić się nienaganną płynnością ruchów oraz szeroką gamą najbardziej śmiercionośnych zdolności jakie widziały chodzone nawalanki (mordobicia pewnie też). Efektowność starć jest adekwatna do rozmiarów wielgachnego miecza Wojny, którym wymachuje z zastraszającą zręcznością i oglądanie własnych poczynań na ekranie syci oczęta. Gra od pierwszych chwil ujmuje imponującą miodnością oraz wgniatającą w ziemię szaloną dynamiką, tworzących razem zniewalający duet. Jednak gwoli ścisłości, rozgrywka nie ogranicza się wyłącznie do mordowania - czasami trzeba będzie wykorzystać szare komórki, wykazać spostrzegawczością albo obejrzeć fabularyzowaną cut-scenkę wysłuchując paru dialogów ponieważ...

Darksiders: Wrath of War łączy w sobie cechy wielu gatunków, więc oprócz naleciałości z beat 'em up znajdziemy tutaj także sporo sekwencji platformowych, proste łamigłówki czy konieczność rozwijania zdolności bohatera. Tytuł oferuje dokładnie tyle, ile powinna porządna nawalanka z konsolowymi korzeniami. W trakcie „łupania” nie odniosłem wrażenia, żeby coś zostało wrzucone bezcelowo lub miało pełnić wyłącznie funkcję jałowego zapychacza. Przy okazji ewidentnie widać, że ekipa Vigil Games czerpała garściami od konkurencji wyposażając pana Wojnę w gadżety znane chociażby z Prince of Persia (metalowa rękawica), Soul Reaver (skrzydła do szybowania), Devil May Cry 4 (rewolwer) czy Dark Sector (kierowany shuriken-dysk). Oryginalnych pomysłów nie znajdziemy w Darksiders: Wrath of War jakoś szczególnie dużo, natomiast grywalność wcale z tego powodu nie kuleje. Wprost przeciwnie, trudno oderwać łapska od klawiatury gdyż sprawdzone rozwiązania spisują się w praniu doskonale. Prawdę powiedziawszy, spodziewałem się produkcji znacznie bardziej banalnej oraz monotonnej - otrzymałem natomiast coś niesamowicie wciągającego. Prototype oraz Devil May Cry IV byłem zmęczony mniej więcej w połowie, ale Darksiders ukończyłem z radością od deski do deski.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 2

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.