Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Colin McRae DiRT 2 - Z drogi śledzie, Colin jedzie!

Sebastian Oktaba | 16-12-2009 11:23 |

Piaskiem po oczach

Bynajmniej pieszo ścigać się nie będziemy, zatem nadszedł odpowiedni moment, aby zaprezentować głównych bohaterów DiRT 2. Wśród kilkudziesięciu pojazdów przewija się wielu producentów, znanych chyba każdemu miłośnikowi czterech kółek. Auta podzielono na kilka kategorii w zależności czy są przeznaczone do Rallycrossu, zawodów terenowych czy klasycznych wyścigów. Mamy więc pokaźną grupę samochodów RWD z najbardziej rozpoznawalnymi modelami Mitsubishi, Subaru czy Nissana oraz ich wariacje przystosowane do innych trybów zabawy. Wystarczy wykupić odpowiedni pakiet ulepszeń i gotowe. Ciekawostką jest gablota (Colin McRae R4) sygnowana nazwiskiem słynnego szkota, stworzona wedle zamysłu konstruktorów właśnie do udziału w rajdach. Z racji swojego off-roadowego charakteru w DiRT 2 nie mogło zabraknąć również typowych terenówek na czele z Hummer H3, VW Race Touareg 2, Bowler Nemesis czy Mitsubishi Racing Lancer. Znalazły się także Buggy Herbst Smithbuilt Buggy, DeJon MXR oraz półciężarówek klasy Chevrolet Silverado CK-1500 i Dodge Ram Trophy Truck. Różnice wynikające z prowadzenia pick-upa czy pojazdów RWD wyczuwa się natychmiast, zarówno w masie, dynamice jak i prędkości maksymalnej. Zdarzają się jednak smutne historie... Spore rozczarowanie czekało mnie po zakupie ukochanego Mitsubishi Lancer Evo X, które zmuszony byłem wymienić na znienawidzone Subaru STI. Sterowność tego pierwszego pozostawiało sporo do życzenia... Repertuar żelaznych rumaków nie jest przytłaczający jeżeli porównać go chociażby z Shiftem - co w przypadku gry wyścigowej doskwiera. Kwestią dyskusyjną pozostaje również wygląd wozów, lecz nie tyle jakość ich wykonania, co wszelakich wlepek i bajerów upiększających nadwozie. Okleiny, czaszki, gadżety, płomienie oraz wymyślne spojlery nazbyt kojarzą się z Need 4 Speed Underground, synonimem kiczu. Brakuje jedynie neonów...

Gnając na zabój krętymi drogami trzeba liczyć się z ryzykiem zaliczenia dzwona, albo jeszcze mniej przyjemnymi konsekwencjami niedostosowania prędkości do panujących warunków. Pomimo dużej wyrozumiałości aut, kraksy zdarzają się stosunkowo często trwale odciskając swoje destrukcyjne piętno na brykach. System zniszczeń zastosowany w DiRT 2 rzecz jasna nie należy do najbardziej realistycznych, chociaż wśród zręcznościówek z licencjonowanymi samochodami wiedzie zdecydowany prym. Rozbijając się po okolicy obserwujemy ze łzami w oczach jak odpadają zderzaki, pękają szyby i gniecie blacha. Wizualna strona uszkodzeń wygląda apetycznie, ale trzeba też pamiętać o mechanicznych następstwach brawurowej jazdy. Przywaliwszy w kamień lub bandę łatwo naruszyć zawieszenie, co wyraźnie wpływa na skuteczność kierowania autem, ale oszczędzono nam pracy w garażu i wgłębiania się w szczegóły awarii. Szkoda, lecz od arcade nie sposób wymagać więcej. Pełny model zniszczeń spisuje się przyzwoicie, pomimo iż definitywnie nie przekreśla szans na wygraną nawet z przetrąconym kołem. Równie lakonicznie potraktowano tuning, wprawdzie umożliwiający grzebanie w parametrach bryk, ale na poziomie amatorskim. O ironio, większy nacisk położono na odpicowywanie gablot w stylu, jakiego osobiście nie trawię. Nawet jednego kompletu felg próżno szukać, ale już wypasionych grafik czy maskotek do powieszania na lusterku zdobędziemy multum. Ciekawych czasów dożyłem, gdy Need 4 Speed wydoroślało, podczas gdy gry z Colinem w nazwie stają się „pro-elo”...

O tym, że DiRT 2 jest tytułem dla entuzjastów bezstresowej zabawy świadczy także opcja retrospekcji, która stanowi absolutną nowość w wyścigówkach. Otóż, korzystając z trybu powtórki możemy cofnąć czas o kilkanaście sekund wstecz, aby uniknąć niefortunnego wypadku jaki stał się naszym udziałem. Tak, to coś na wzór quicksave! Ależ nie robię sobie jaj, tylko rzetelnie informuję o czymś, co dotychczas było nie do pomyślenia..Wielbiciele symulatorów lub przynajmniej nieprzewidywalności rajdów pewnie pospadali z krzeseł. Oni po DiRT 2 na pewno nie sięgnął. Fakt, takie ułatwienia potrafią zabić adrenalinę wynikającą z obawy przed popełnieniem błędu kosztującego wygraną, ale czy ktoś każe nam pod przymusem sięgać po oferowaną pomoc? Od siebie dodam tylko, że retrospekcja nieraz uratowała mój tyłek i z pewnością wielu graczy skwapliwie wykorzysta niecodzienne możliwości. Liczba dostępnych „flashbacków” zależy od poziomu trudności, zatem grając na najwyższym zostaniemy pozbawieni owego przywileju. Wtedy, zakładając iż włączyliśmy pełny model zniszczeń, jedno solidne zderzenie kończy rajd. Brzmi ciekawie, prawda? Wyjątkowo niewyżytym rajdowcom pozostaje po zakończeniu trybu kariery wskoczyć w wir sieciowych rozgrywek, znacznie usprawnionych i ciekawszych niż w poprzedniku. Zabawy jest co najmniej drugie tyle, albo i więcej pod warunkiem że uporamy się Games for Windows Live.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.