Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Call of Duty: Black Ops - Szczęśliwa siódemka?

Sebastian Oktaba | 16-11-2010 10:21 |

Strzelam bo lubię

Black Ops jako sztandarowy przedstawiciel gatunku First Person Shooter, kładzie największy nacisk na intensywne kanonady - podążając zresztą identyczną ścieżką co poprzednicy. Adwersarzy gotowych pokornie przyjąć obfite porcje ciężkostrawnego ołowiu, spotkamy na drodze istne zatrzęsienie. Ekran stale zalewają fale przeciwników, ginących szybko i natychmiast zastępowanych przez kolejnych łapserdaków. Rosyjski Specnaz, Wietnamczycy z Wietkongu, Brytyjski SAS i nawet znienawidzeni faszyści ulegają sile naszych wystrzałowych argumentów, brocząc purpurową juchą. Mięso armatnie występuje w wieli smakach, ale cechą wspólną wszystkich nacji, jest ponad naturalna głupota. Poważnie - sztuczna inteligencja wrogów jak zwykle zawodzi, obnażając nieudolność skryptów jeżeli zamiast frontalnego ataku, postanowimy działać rozważniej. Lista karabinów, pistoletów, strzelb czy wyrzutni rakiet dostępnych w Black Ops jest bardzo długa i obejmuje takie narzędzia mordu jak: Famas, AUG, Dragunov, AK47, G11, HK21, M1911, M72 czy HS10. Łącznie natrafimy na blisko czterdzieści różnych pukawek. Z ciekawszych warto wymienić mini-guna (Doom), kuszę z ładunkami wybuchowymi (H-L) i duet CZ75 (F.E.A.R.). Zastanawiające jest także, jakim cudem m.in.: shotgun samopowtarzalny SPAS-12 znalazł się w 1968, skoro jego produkcję rozpoczęto w późnych latach siedemdziesiątych? Panowie z Treyarch powinni zainwestować w konsultantów, bo wstyd...

Model prowadzenia ognia niczym nie odbiega od innych Call of Duty, więc spodziewać należy się ostrej, momentami chaotycznej rzezi, pozbawionej symulacyjnych naleciałości. Strzelanie do motłochu jest dość przyjemne, choć w Battlefield: Bad Company 2 naciskanie spustu dawało jednak więcej czystej frajdy. Oprócz faszerowania wrogów pestkami sporadycznie nadarzy się okazja, aby dyskretnie zdjąć jakiegoś drania z posterunku. Animacje towarzyszące cichemu sprzątaniu są niezwykle brutalne - duszenie linką, podrzynanie gardeł ewentualnie patroszenie nożem uświadamia, czemu na pudełku widnieje odpowiedni znaczek PEGI. Odstrzelenie ręki bądź innej kończyny, jak można słusznie wydedukować, jest na porządku dziennym. Z uwagi na wyrywkowość scenariusza, twórcy przygotowali także sporo skrajnie odmiennych lokacji, które w trakcie przygody odwiedzimy. Zatoka Świń, Wietnam, Laos, Hong-Kong, Bajkonur na terytorium Kazachstanu czy wreszcie amerykański Pentagon, to chyba niezła mieszanka. Podobnie rzecz wygląda z ulokowaniem misji w czasie, który zmienia się kilkukrotnie w zależności od prowadzonej postaci. Skaczemy więc pomiędzy 1945, 1961 oraz 1968 rokiem, będącym płaszczyzną bieżących wydarzeń Black Ops, siejąc śmierć, pożogę i zniszczenie. Cóż, przynajmniej w przeciwieństwie do sequela Modern Warfare, fabuła trzyma się kupy.

Czymże byłoby nowe Call of Duty bez modułu multiplayer, przyciągającego miliony spragnionych sieciowej rywalizacji graczy? Sromotną klęską! Każda następna odsłona cyklu wprowadza pewne zmiany, niemniej trzon zabawy pozostaje od Modern Warfare niezmienny. Mamy zatem zdobywanie doświadczenia, odblokowywanie coraz lepszych broni, tworzenie profilu oraz przydatne umiejętności za „kill-strajkowanie” - uwzględniono też „dedyki”, tryb z zombiakiami i boty. Jedyną zauważalną na pierwszy rzut oka różnicą, jest wprowadzenie waluty służącej do kupowania wyposażenia, perk'ów, wyzwań oraz obstawiania wyników. Gra wydaje się wolniejsza od poprzednika, ale odnoszę wrażenie, że łatwiej można zginąć na „normalu”. Hitbox'y, wyważenie giwer czy wygląd map - tutaj nie znalazłem poważniejszych uchybień. Martwi trochę rozmiar samych plansz, które są stosunkowo małe co powoduje, że przeciwnik często odradza się za naszymi plecami. Penetracja kul trochę zawodzi, zarówno w singlu, jak i multi - zabicie gagatka przez blaszaną kurtynę lub beczkę, bywa niewykonalne. Oczywiście, tradycyjnie zaraz po odpaleniu STEAM produkcja sprawiała problemy, rządziły lagi, spadki płynności i ogólnie wiało sandałem. Dziś, po zaaplikowaniu poprawek granie jest już komfortowe, tylko niesmak pozostaje. Black Ops, o czym jestem przekonany, zostanie przez środowisko przyjęty z otwartymi ramiona - to przecież usprawnione i wciąż grywalne Call od Duty, prawda?

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 5

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.