Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Call of Duty: Black Ops - Szczęśliwa siódemka?

Sebastian Oktaba | 16-11-2010 10:21 |

Kino w pececie

Black Ops jest chyba najbardziej filmową i widowiskową odsłoną Call of Duty, jaka kiedykolwiek ujrzała światło dzienne. Przesądza o tym ilość zaimplementowanych cut-scenek, stosunkowo zawiły scenariusz oraz ciekawy sposób prowadzenia narracji. Zamiast jak zwykle przechodzić banalne szkolenie w przytulnych koszarach, zaczynamy przywiązani skórzanymi pasami do krzesła, gwałtownie wybudzeni z narkotycznego letargu. Zaciemnione pomieszczenie wypełnione monitorami i aparaturą medyczną, wygląda jakby widziało już niejedno brutalne przesłuchanie. Szprycowani podejrzanymi specyfikami, zasypywani dziesiątkami pytań, niezbyt chętnie udzielamy konkretnych odpowiedzi, dlatego nieznani oprawcy ochoczo korzystają z elektrowstrząsów, aby wyciągnąć z nas informacje. Krzyki głównego bohatera rozdzierają powietrze, jaskrawe światło lamp razi oczy, ale facet próbuje wytrzymać... wtedy przenosimy się pamięcią w niedaleką przeszłość, snując opowieść będącą właściwą płaszczyzną gry. Retrospekcje są regularnie przerywane, żeby uściślić pewne fakty i dopowiedzieć resztę, która nie zawsze zostaje wyjaśniona w trakcie rozwałki. Fragmentaryczność historii jest uzasadniona utratami przytomności oraz przebiegiem okrutnego dochodzenia, co trzeba przyznać, było rozsądnym posunięciem. Fabuła intryguje, czego nie sposób napisać o skrajnie irracjonalnym Modern Warfare II.

Jeśli nie zadamy sobie trudu obejrzenia cut-scenek łączących poszczególne zadania, może się wydawać, że Black Ops jest przeraźliwie niespójne. Wszak często zmieniamy teren działania, błyskawicznie przemieszczając cztery litery z gór Uralu do Wietnamu albo wybiegamy o kilka lat w przód. Pozornie bierzemy udział w niepowiązanych misjach, niemniej fabuła spaja wszystko w zdumiewająco logiczną całość. Personalia prowadzonej postaci nie mają większego znaczenia, to ponownie niemowa bez wyraźnie zarysowanego charakteru - standardowy chojrak od brudnej roboty. Przynajmniej nasi towarzysze otrzymali namiastkę osobowości, chociaż wesołkom z Bad Company 2 nie dorównują charyzmą. Warto także wspomnieć, że podczas przygody spotkamy oraz przejmiemy stery nad Wiktorem Reznovem z World at War. Ot, miły smaczek dla uważnych fanów. Kumple z oddziału tudzież dorywczy sojusznicy odgrywają ważną rolę, gdyż ich pomoc okazuje się nieoceniona w ferworze walki i realizowaniu wyznaczonych celów. Zwykle współpracujemy w małej grupie lub biegniemy za kimś niczym tresowany piesek, co odrobinę sztucznie przyspiesza tempo gry nie pozwalając na dłuższe przestoje. Czasami partnerzy ratują nas przed niechybną śmiercią, chwilę potem odwdzięczamy się tym samym, czas zwalnia, kule również - oklepane mechanizmy, wciąż obowiązują. Niestety, najróżniejszych ograniczeń ikonicznych dla marki, napotkamy w Black Ops tyle, ile u poprzedników...

Nazwa Call of Duty nierozerwalnie kojarzy się z totalnym oskryptowaniem kampanii, zaś siódma część absolutnie nie wychodzi poza szereg. Wprost przeciwnie, tryb dla pojedynczego gracza został skrupulatnie wyreżyserowany, pozostawiając minimum swobody. Wycieczki po okolicy czy podziwianie widoków raczej odpadają, skoro z góry narzucono nam szaleńczy harmonogram - pozostaje tylko się do niego dostosować i podążać za strzałką wskazującą właściwy kierunek. Wpływu na przebieg wydarzeń tudzież wyboru ścieżki nie mamy żadnego, co nikogo obeznanego z Call of Duty nie powinno zaskoczyć. Wybitnie denerwująca jest natomiast konieczność podążania ślepo za liderem drużyny, bowiem w określonych sytuacjach ociąganie honorowane bywa... uśmierceniem. Wystarczy kilkunastosekundowy postój czy intuicyjny odwrót i trzeba zaczynać od checkpointu. W pewnych warunkach bywa to nawet uzasadnione, ale bardzo przepraszam, kto w końcu decyduje o przebiegu rozgrywki? Odpowiedź wydaje się oczywista: skrypty, skrypty, skrypty! Szczytem absurdu jest przejażdżka samochodem, którym teoretycznie powinniśmy kierować, choć wystarczy wcisnąć tylko lewy przycisk myszy, aby reszta potoczyła się automatycznie (sic!). Liniowość gry osiągnęła w Black Ops chyba apogeum, które na szczęście równoważy niesamowita widowiskowość opisywanego tytułu. Jeżeli lubujecie się w shooterach tego typu, najnowsza produkcja Treyarch nie zawiedzie waszych oczekiwań. Single player, czym jestem cholernie zaskoczony, grywalnością prawie dorównuje pierwszemu Modern Warfare.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 5

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.