Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Borderlands 2 - Miodne połączenie Diablo i Quake

Sebastian Oktaba | 29-09-2012 08:35 |

Witamy na Pandorze

Świat Borderlands posiada częściowo otwartą strukturę, dlatego do poruszania po większych mapach ponownie oddelegowano pojazdy, czekające na sprowadzenie w specjalnych dokach. Wybierać można pomiędzy dwoma modelami aut dysponujących odmiennymi zestawami uzbrojenia, natomiast półciężarówka bandytów może pomieścić do czterech graczy, więc idealnie sprawdza w kooperacji. Wszystko fajnie, tylko standardowe sterowanie pojazdami to jakiś nieśmieszny żart - skręcanie za pomocą myszki bywa mocno irytujące. Gablota wykonuje tak gwałtowne zwroty, że nasz bohater powinien przy pierwszej okazji wyfrunąć z kokpitu albo przynajmniej puścić zdrowego pawia. Ogólnie brakuje precyzji i trochę nienaturalnie prowadzi się naszego pospawanego grata, który potrafi utknąć w dziwnych miejscach np.: pod rampą albo między głazami (sama postać również!). Gdybyśmy z jakichś powodów (nerwica?) chcieli zrezygnować z poruszania dwuśladem, to zostaje jeszcze system szybkiego przemieszczania, aczkolwiek drogą teleportacji dotrzemy tylko do najważniejszych miejsc...

Świąteczna atmosfera recenzowanego tytułu wynika z oczywistego faktu, że większość lokacji pokryła śnieżna peleryna, ale zwiedzimy znacznie więcej niż lodowiec. Naturalnie, początkowo eksplorować będziemy przeważnie zasypane puchem kaniony, szlaki oraz niewielkie osady, żeby z biegiem wydarzeń coraz bardziej oddalać się od bieguna północnego Pandory. Wnętrza przedstawiają z kolei typowy industrialny styl pełen zardzewiałych instalacji, obskurnych betonowych murów oraz zniszczonych maszyn. Scenerie charakterystyczne dla postapokaliptycznych światów również się przewiną, więc wielbiciele Fallouta nie będą rozczarowani. Obok plansz typowo eksploracyjnych, świetnie wypada ostatnia ostoja cywilizacji - Sanktuarium. Miejsce przebywania większości bohaterów niezależnych bardzo przypomina główny punkt wypadowy RAGE, a znajdziemy tutaj podejrzane bary, klinikę, sklepiki, szurniętego mechanika i trochę neonów, jakże potrzebnych do zbudowania odpowiedniego klimatu.

Druga odsłona Borderlands wspiera NVIDIA PhysX, który odpowiada za poprawę fizyki, efektów cząsteczkowych, zachowanie płynów itp. Rozwiązanie pokazało już pazurki w Batman: Arkham Asylum czy Metro 2033, niemniej ekipa Gearbox najwyraźniej korepetycje z implementacji technologii przespała, absolutnie nie wykorzystując potencjału PhysX. Elegancko powiewające na wietrze flagi i plandeki, mnóstwo odłamków przy wybuchach czy „namacalna” woda, to niestety koniec efektów wartych uwagi. Żadnego krzesła, skrzyni albo radia nie przesuniemy nawet o milimetr, zaś destrukcję otoczenia ograniczono do eksplodujących beczek. Model fizyczny jako całość jest bardzo ubogi, daleko odbiegając od leciwego już Crysis. Niezbyt ciekawie wyglądają również niektóre płyny - plama krwi ześlizgująca się luzem z ośnieżonego zbocza, jakby lewitowała kilka centymetrów nad ziemią, to zjawisko nagminne. Spróbujcie też otworzyć porozstawiane gdzieniegdzie szalety... Programiści nie stanęli na wysokości zadania, a przecież PhysX stwarza ogromne możliwości i potrafi mocno wzbogacić rozgrywkę.

Na zakończenie niniejszej recenzji rozmyślnie zostawiłem kwestię najważniejszą, mianowicie odpowiedź na jedno zajeb... po prostu ważne pytanie. Czy Borderlands 2 jest produkcją udaną i miodną? Patrząc na tytuł przez pryzmat poprzednika, zdecydowanie odpowiadam twierdząco, wszak to sequel niemalże idealny zrobiony pod entuzjastów serii. Osoby zakochane w jedynce powinny bawić się wyśmienicie, otrzymawszy więcej tego samego, ale podanego w ciekawszy i bardziej dopracowany sposób. Grywalność Borderlands 2 stoi na wysokim poziomie, chociaż dopiero w cooperative gra nabiera prawdziwych rumieńców. Przechodzenie kampanii w samotności jest odrobinę mniej ekscytujące, więc najlepiej od razu zebrać trójkę znajomych i kupić czteropaka. Multiplayer zapewnia nieporównywalnie więcej atrakcji, więc kilkadziesiąt radosnych godzin buszowania na Pandorze gwarantowane! Tylko uwaga - wypadający loot nie jest generowany dla każdego gracza osobno, stąd podkradanie zabawek to poważny problem w przypadku „losowych” zespołów.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 11

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.