Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja BattleForge - Kto ma szczęście w kartach...

Sebastian Oktaba | 05-06-2009 22:55 |

Gry karciane to ciekawa i niesłychanie towarzyska rozrywka, wymagająca nie tylko mocnych nerwów, ale i nielichego sprytu. Wspólne spędzanie wolnych chwil nad talią upodobali sobie nawet miłośnicy RPG. Poniekąd, nie mam tutaj na myśli popijania złocistego trunku, palenia niezliczonej ilości papierosów i zawierania zakładów pieniężnych, względnie gubienia garderoby. Owszem, taka zabawa także ma swoje niekwestionowane plusy, ale to nie czas i miejsce na propagowanie tego typu zajęć. Proponowałbym raczej uwagę skupić na popularnej w pewnych kręgach „karciance” Magic: The Gathering. Nazwa jest wielu osobom zapewne znana, bowiem „Medżik” to swoisty światowy fenomen. Pomimo iż nigdy nie podzielałem podobnej pasji, gdzieś w szufladzie trzymam dwa lub trzy zestawy do MTG. OK, co to wszystko ma wspólnego z BattleForge? Wbrew pozorom całkiem sporo. Najnowsza produkcja Electronic Arts łączy podstawowe cechy klasycznego RTS z elementami kolekcjonerskiej gry karcianej. Brzmi intrygująco? Dorzućmy jeszcze do tego rozbudowany tryb multiplayer oraz klimat fantasy, a uzyskamy ogólny obraz całości. Niech mnie piorun strzeli, jeżeli taka mieszanka okaże się niewypałem.

Autor: Sebastian „Caleb” Oktaba

Ekipa Phenomic dowodzona przez Volkerene'a Wertichem'a (rany, co za nazwisko) odpowiedzialnego za m.in. The Settlers i Spellforce postanowiła wkroczyć na tereny dotąd dziewicze. Któż wszak może wymienić bez chwili zastanowienia w pełni komercyjny tytuł będący MMORTS? Zgadza się - bieda - ale taki stan rzeczy nie mógł trwać wiecznie. Jak się okazuje, nawet giganci pokroju EA poszerzają swoje horyzonty, rezygnując wyłącznie z serwowania kolejnych odsłon Fify i Need For Speed. Co więc kryje się pod nazwą BattleForge? Zacznijmy od tego, że łącze internetowe jest wymagane, aby w pełni cieszyć się urokami gry. Bez tego nie wejdziemy nawet do menu, żeby posłuchać motywu muzycznego. Zadeklarowani single powinni trzymać się od opisywanego tytułu z daleka. Pomimo tego, iż rozgrywki na mapach w kampanii pojedynczego gracza są możliwe, nasze statystyki i osiągnięcia zapisywane będą od razu na serwerze. Powyższy zabieg ma ograniczyć ewentualne oszustwa i manipulacje. Aby się zalogować, wymagane jest utworzenie konta na stronie EA. Procedura przebiega szybko, niemniej początkowo były problemy z dobraniem się do serwera. Wznosząc plugawe przekleństwa i groźby, powoli traciłem nadzieję na bezkrwawe rozwiązanie zaistniałego problemu. Niebiosa okazały się na szczęście łaskawe i po kilku godzinach wkroczyłem do świata BattleForge. Jak to zwykle bywa w przypadku tytułów MMO, zaszła potrzeba zassania kilkuset megabajtów najnowszych poprawek. Funkcjonując już na rezerwach cierpliwości, przystąpiłem do właściwej zabawy...

Strona fabularna do największych atutów BattleForge z pewnością nie należy. Owszem, MMO nigdy przesadnie interesującymi historiami nie kusiły, ale ktoś wreszcie mógłby wybić się z szarego tłumu. Nic to, pozostaje ponownie „łyknąć” pełną patosu opowieść o walce dobra ze złem. Zresztą, posłuchajcie sami... Rzecz dzieje się w bajkowym królestwie Nyn, wzorowanym w dużej mierze na serii Heroes of Might & Magic oraz Warcraft. Konflikt pomiędzy bogami i tytanami trwa w najlepsze, zaś ludzie nie odgrywają w nim żadnej istotnej roli. I to byłoby na tyle... gdyby nie moment zwrotny w scenariuszu (no!). Bogowie, zapewne znudzeni monotonią walki, która bezpośrednio przeniosłaby się na grywalność tytułu, postanowili zmienić zasady (pod naciskiem EA). Wskazali więc szczęśliwych wybrańców i uczynili ich Skylordami. Posada całkiem niezła, bo oprócz oczywistych przywilejów oraz prestiżu, pozwala władać czterema żywiołami, wzywać do pomocy okrutne monstra i zamieniać wodę w piwo. Zupełnie przypadkiem takim oto „wozakiem” zostaje kierowany przez nas bohater, który (zaskakujące!) będzie musiał zaprowadzić porządek w traganym sporami świecie. Ekscytujące, brakuje jeno rycerzy, którzy mówią Ni! Banał i sztampa do kwadratu? Bezdyskusyjnie, aczkolwiek w grach nastawionych na rozgrywkę sieciową fabuła nigdy nie była wyznacznikiem jakości. Tym bardziej RTS z elementami kolekcjonerskimi (sic!) aspiracji godnych eRpega zdradzać nie musi. Siła BattleForge tkwi w czymś zupełni innym.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.