Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Battlefield V - Odgrzewany kotlet, ale z dobrej wołowiny

Ewelina Stój | 05-12-2018 08:00 |

Recenzja Battlefield V - Odgrzewany kotlet, ale z dobrej wołowinyGdy ogłoszono prace nad kolejną odsłoną gry z serii Battlefield, sporo przesłanek sugerowało, że w nadchodzącej produkcji deweloperzy umieszczą nas w ogniu wydarzeń z Wojny Wietnamskiej. Taki obrót rzeczy sugerowała przede wszystkim litera V umieszczona w tytule, która to ostatecznie okazała się być rzymską piątką. Kiedy wiadomym było już, że Battlefield V zamierza jednak dość naturalnie przeskoczyć z I Wojny Światowej (rozgrywanej w Battlefieldzie 1) do II Wojny Światowej to przyznam, że bardzo się ucieszyłam. Nie ukrywam, że BF1 jest jednym z moich ulubionych tytułów, a podświadomie czułam, że II WŚ w nowej grze będzie gameplay'owo bardzo podobna do I WŚ z poprzedniej odsłony. W żadnej innej produkcji nie spędziłam też tyle czasu w trybie multi co oznacza, że BF1 faktycznie skradł me serce. Do "Piątki" podeszłam więc z nadziejami, ale i obawą czy podobieństwa widziane już choćby w trailerach nie sprawią, że BFV będzie raczej niczym DLC do BF1, zamiast pełnoprawną odsłoną.

Autor: Ewelina Stój

Z pewnością doskonale pamiętacie, co działo się w Internecie przed kilkoma laty, gdy studio deweloperskie Infinity Ward zapowiedziało grę Call of Duty: Infinite Warfare, a niedługo później EA DICE zdradziło, że pracuje nad nową odsłoną Battlefielda obsadzoną w realiach I Wojny Światowej. W okresie, kiedy większość graczy miało po dziurki w nosie (i żeby tylko w nosie) gier, które traktowały o wojnie przyszłości, w których prym wiodły egzoszkielety i fruwanie po ścianach, seria CoD została - nazwijmy to - zrównana z ziemią przez EA DICE. Studio bowiem pokazało, że słucha próśb swoich fanów, którym znudziło się strzelanie w okularach widzących przez ściany, i którzy pragną powrotu do korzeni. Battlefield 1 nie pokazał jednak II Wojny Światowej (o co najmocniej skandowali gracze), a pierwszą, jednak i to zostało odebrane z wielką aprobatą. Czas zaś na realia drugowojenne nadszedł właśnie dziś. Chyba nie ma co wspominać o tym, że po sukcesie EA DICE, w 2017 roku Sledgehammer Games poczyniło Call of Duty: WWII. Ale dość już o tej swoistej wojence obu marek. Podsumuję ją mocno obiektywnie, jako że i recenzje gier winny być utrzymane w takim właśnie tonie: wychowałam się w miłości do Call of Duty, przez długi czas nie mogąc odnaleźć się w serii Battlefield (inna dynamika gry itp.). Jednak to, co serwują nam obecnie obie marki sprawiło, że dziś - pomimo sentymentu do CoDów - to Battlefield lepiej do mnie przemawia.

Recenzja Battlefield V: odgrzewany kotlet, ale z najlepszej wołowiny [4]

No dobrze, o tym że Battlefield 1 mnie zaczarował - to już wiemy. To, że sprawił, iż uroniłam może ze 3 łzy (do większej ilości się nie przyznam), zwłaszcza podczas odkrycia utworu Dawn of a new time (Zajdi Zajdi) z oficjalnego soundtracku gry, to też nawet dość oczywiste. Wróćmy więc do kwestii tego, jak bardzo nowa gra jest podobna do poprzedniej i czy to dobrze, czy też raczej źle. Mówiąc bez zbędnych ogródek: oba tytuły są niezwykle podobne, przy czym Piątka jest niestety w moim odczuciu nieco słabsza fabularnie. Być może jest to kwestia tego, że jestem o dwa lata starsza (a będąc u progu trzydziestki każdy miniony rok doświadcza niczym pełna dekada) i coraz mniej rzeczy mnie rusza, albo powtórzenie formuły z BF1, gdzie przecież tak mocno wyeksponowano wartość jednostki walczącej na froncie nie robi już takiego wrażenia jak za pierwszym razem - jesienią 2016 (zabrzmiało sentymentalnie, ach, ten wiek podeszły). Z drugiej strony, być może to dobrze, że nie zalano nas tak dużą dawką patosu jak poprzednio. Określić czy to dobrze, czy też źle, to już chyba kwestia indywidualna, jakby jednak nie było nowe historie (prócz tej o norweskim ruchu oporu) raczej nie sprawią, że sięgniemy po Relanium czy inny Cloranxen. Jedynka nawet samą warstwą audio potrafiła wywołać większe emocje, choć i w Piątce nie zabraknie ciekawych kawałków, które od dziś na stałe zagoszczą na mojej playliście jak np. poruszające I Vow To Thee My Country. Przy czym - warto zauważyć - niejednokrotnie natkniemy się tu na zbliżone tematy muzyczne, wykorzystujące niekiedy identyczne fragmenty co w Jedynce, choć mam wrażenie, że powyższe tło z I Vow To Thee My Country słyszałam już także w utworze In Dreams z Władcy Pierścieni...

Recenzja Battlefield V: odgrzewany kotlet, ale z najlepszej wołowiny [2]

To,co bezsprzecznie sprawia, że Piątka dominuje nad Jedynką, to grafika. Pomimo pozostania na tym samym silniku, jakim jest Frostbite, to różnica w oprawie graficznej zauważalna jest już od pierwszych minut gry, kiedy to trafiamy do Narwiku, a nad naszą głową przepięknie majaczy zorza polarna (jak tu strzelać, skoro noc taka piękna?). Usprawnienia wykonane na silniku, głównie względem technologii raytracing są więc zauważalne i niewątpliwie cieszą. Jednak zestawiając wydajność produkcji na ustawieniach graficznych Ultra w rozdzielczości FullHD i bazując na DirectX 11 (bo na takich ustawieniach przechodziłam grę), z wydajnością poprzedniej odsłony, mając na uwadze poczynione ulepszenia graficzne, to trzeba przyznać, że Piątka wydaje się najzwyczajniej słabiej zoptymalizowana. Grając w obie części na tym samym sprzęcie (Intel i5-6400, NVIDIA GeForce GTX 1060 6GB, 8GB RAM) różnica w uśrednionej wartości FPSów wynosi aż 30 klatek na sekundę. Tytułu inżyniera z zakresu optymalizacji gier komputerowych może nie posiadam, jednak zupełnie zdroworozsądkowo, nawet jeszcze przed zbadaniem tego ile gra wygeneruje klatek na sekundę czułam, że coś tu jest nie tak. Uruchamiając zaś opcję DirectX 12, spotkała mnie dodatkowa katorga, to jest obcięcie kolejnych FPSów, ale także ładujące się tylko połowicznie tekstury. Pisząc recenzję w czasie popremierowym (premiera gry miała miejsce 9 listopada 2018) można by jeszcze mieć nadzieje na patche usprawniające wspomniane kwestie, ale obecnie mamy na to już chyba marne szanse. Jeśli jeszcze ktoś nie miał okazji zapoznać się z testem wydajności recenzowanego tytułu, to zapraszam tutaj, a teraz już pozwólcie, że przejdę do konkretów, to jest wnikliwej analizy zarówno trybu dla jednego, jak i wielu graczy.

Recenzja Battlefield V: odgrzewany kotlet, ale z najlepszej wołowiny [1]

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 71

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.