Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Batman: Arkham Origins - Mroczny Rycerz powraca

Sebastian Oktaba | 04-11-2013 12:53 |

Batman się w tańcu nie pier.... patyczkuje

Mroczny Rycerz należy do grona niezbyt delikatnych superbohaterów, który zamiast wygłaszać morały i nawracać owieczki, preferuje argumenty siłowe. Połamane kości, wybite zęby tudzież skopany tyłek, zdecydowanie lepiej przemawiają do świadomości kryminalistów, niż filozoficzne dyrdymały. Batman jednak swoich przeciwników bezwzględnie nie morduje, aby pozostać w zgodzie z prawem oraz własnym sumieniem. Walka w Arkham Origin odbywa się według zasad obowiązujących w poprzednich odsłonach cyklu - wyprowadzamy szybkie kombosy, nabijamy mnożnik uderzeń przyspieszający ataki protegowanego i kontrujemy ciosy przeciwników. Kiedy licznik osiągnie określoną wartość możemy skorzystać z umiejętności specjalnej, wywołującej istne spustoszenie w szeregach wroga np.: zapaśniczy przerzut, wezwanie roju nietoperzy albo burzę batarangów. Naparzanie jest satysfakcjonujące, postać błyskawicznie przeskakuje między celami, ale momentami gubi wątek i trzeba zaczynać od początku, co potrafi niepomiernie wkurzyć. Oprócz uderzeń podstawą są oczywiście zręczne uniki, przydatne zwłaszcza podczas starć z mocniejszymi łapserdakami, których zwykłe okładanie po pyskach niespecjalnie rusza.

Potyczki mają bardzo dynamiczny charakter, ponieważ zazwyczaj krzyżujemy rękawice z kilkunastoma gagatkami jednocześnie, co wymusza szlifowanie umiejętności przy kontakcie bezpośrednim. Prowadzenie skutecznego dialogu za pomocą kończyn jest na szczęście relatywnie proste, jeśli wykażemy się minimum wyczucia oraz spostrzegawczości, niezbędnymi do serwowania zabójczych kontrataków. Cały system bazuje na zaledwie sześciu przyciskach klawiatury i dwóch myszki, niemniej posiadacze konsolowych padów powinni skorzystać z takiej ewentualności. Wrażenia z klepania szumowin są wtedy znacznie przyjemniejsze. Chwili przyzwyczajenia wymaga natomiast praca kamery, która w trakcie rozróby nie zawsze pokazuje scenki pod najbardziej optymalnym kątem utrudniając zadanie, ale automatyczne namierzanie w większości przypadków ratuje sytuację. Jeśli lubicie chodzone mordobicia i poprzednie części Batmana również zaliczyliście, to Arkham Origin powinien spełnić Wasz oczekiwania, nawet pomimo iż schematyczność bijatyk po pewnym czasie zaczyna wyraźnie doskwierać.

Człowiek-nietoperz to niepoprawny gadżeciarz, dlatego do uprzykrzania życia przestępcom dźwiga w kieszeniach garść użytecznych zabawek. Batarangi występujące w wersji podstawowej, zdalnie sterowanej i wieloostrzowej służą do ogłuszania petentów, jakich następnie możemy spokojnie dobić lub przynajmniej wyłączyć na pewien czas z akcji. Wyciągarka pomaga forsować przeszkody terenowe, jak również przyciągać oponentów w półdystansie niczym Scorpion w Mortal Kombat, aby sprzedać im kolekcję serdecznych kuksańców. Jednak często zamiast frontalnej walki trzeba będzie uciekać przed ostrzałem, wszak pancerz Mrocznego Rycerza nie poradzi sobie z gradem pocisków - tutaj przydają się między innymi kulki dymne, idealne do zasłony i wycofania na bezpieczną pozycję. Pomijam już dziesiątki mniej lub bardziej praktycznych zabawek uzupełniających asortyment, jakie nie służą do zadawania bólu bliźniemu, ale czynią z Batmana niezmordowaną maszynę do szerzenia prawa i sprawiedliwości.

Zwolenników pozostawania w cieniu z pewnością uraduje wiadomość, że elementów skradankowych nie ubyło względem poprzedników, więc urodzeni myśliwi również dadzą upust swoim instynktom. Plansze w zamkniętych obszarach posiadają kratki wentylacyjne oraz studzienki, gdzie możemy się zaczaić na przeciwnika, jakiego bezszelestnie pozbawimy przytomności obejrzawszy uprzednio widowiskową scenkę. Alternatywą jest zawiśnięcie na marmurowym gargulcu i wyczekanie momentu, kiedy ofiara znajdzie się dokładnie pod nietoperzem, który pochwyci nieszczęśnika zawieszając jego odrętwiałe cielsko do góry nogami na linie. Ostatecznie pozostaje zeskoczyć gagatkowi prosto na łepetynę, szybując sprzedać kopniaka albo zwyczajnie dyskretnie podejść od tyłu i przydusić - sposobności jest naprawdę dużo. Generalnie rozgrywka od strony eliminacji motłochu nie przeszła poważniejszej metamorfozy, ale status quo uznaję za najbardziej właściwe rozwiązanie.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 7

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.