Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Apache Air Assault - Latający Indianin

Sebastian Oktaba | 10-01-2011 01:03 |

Większość przedstawicieli płci brzydkiej, których okres pobierania nauk w szkole podstawowej przypadał na wczesne lata dziewięćdziesiąte XX wieku, zapewne kojarzy tytuł filmu „Błękitny Grom” tudzież serialu „Airwolf” emitowanego na jednym z czterech ówcześnie dostępnych kanałów telewizyjnych. Nawet jeżeli jakimś cudem pamięć Was zawodzi, to główne dlatego, że pochłonięci byliście naparzaniem na Amigach, zgadłem? Wszelako legendarne Desert Strike oraz Gunship 2000 wciągały na długie tygodnie i wzbudzały sporo emocji - chyba każdy małolat chciał zostać wtedy zawodowym pilotem helikoptera. Fakt, śmigłowce szturmowe jako narzędzie zniszczenia miały w grach swoje pięć minut, ale później praktycznie zniknęły z placu boju. Okazjonalnie pojawiały się wprawdzie hardcorowe symulatory „latających czołgów” lecz niczego ciekawego sobą nie reprezentowały. Zręcznościowe podejście do helikopterów skończyło się chyba na Comanche 4... niemniej teraz studio Gaijin Entertainment postanowiło odkopać temat. Apache Air Assault, jak nazwa wskazuje, to próba wskrzeszenia na ekranach monitorów dawno zapomnianego gatunku z AH-64 Apache w roli głównej. Czy gra skierowana do miłośników powietrznej zadymy jest naprawdę wysokich lotów, możecie przeczytać w niniejszej recenzji.

Autor: Caleb - Sebastian Oktaba

Chociaż twórcy Apache Air Assault wybrali na gwiazdę swojej najnowszej gry śmigłowiec amerykańskiej produkcji, tym razem wcale nie chodziło o patriotyzm czy promowanie rodzimej technologii. W zasadzie jest zupełnie odwrotnie, gdyż studio Gaijin Entertainment pochodzi z Moskwy. Świat się chyba kończy, skoro ruscy zamiast wybrać Kamov Ka-50 czy Mi-28 Havoc, poszli w przeciwnym kierunku - dlaczego? Powody wydają się oczywiste. Po pierwsze, wydawcą tytułu jest firma Activision, która nader wszystko lubi zarabiać i zwykle stawia na dobrze rokujące rozwiązania. Natomiast AH-64 Apache jako aktualnie najlepiej rozpoznawalny helikopter bojowy, sam w sobie stanowi niezłą reklamę. I koło się zamyka. Dla Gaijin Entertainment tytuły osadzone w „lotniczych” realiach to zresztą nie pierwszyzna, bowiem ekipa jest odpowiedzialna za Wings of Prey oraz konsolowe Il-2 Sturmovik. Obydwa pomimo iż nie zrywały czapek z głów, okazały się solidnymi propozycjami dla miłośników fruwającego żelastwa, więc twórcy konsekwentnie podążają wybraną ścieżką. Trudno także nie zauważyć, iż produkcji o założeniach podobnych do Apache Air Assault praktycznie brak - zarówno na konsolach, jak i pecetach (H.A.W.X. to nieco inna bajka). Jeżeli nasi wschodni sąsiedzi solidnie przyłożyli się do pracy, mogą przyciągnąć uwagę wygłodniałych amatorów szaleństw w przestworzach oraz weteranów, którzy z łezką w oku wspominają Jungle Strike tudzież Gunship 2000.

Pierwsze do czego się przyczepię, to konieczność założenia konta w systemie YuPlay, które nadzwyczaj często prosi o weryfikację kopii pod względem legalności. Poza tym, YuPlay w naszym pięknym kraju jest raczej mało popularne, więc chyba byłoby lepiej (przynajmniej z subiektywnego punktu widzenia) zintegrować Apache Air Assault chociażby ze Steam. Niedługo każda gra będzie wymagała loginu oraz hasła na innej platformie cyfrowej... Drugą wzbudzającą wątpliwości kwestią jest praktycznie brak zwartej i wciągającej fabuły, a przynajmniej niżej podpisany nie zdołał dostrzec jej zalążków. Kampania dla pojedynczego gracza składa się z szeregu mniej lub bardziej powiązanych ze sobą misji, które same w sobie są dobrze zrealizowane. Niestety, scenariusz jako całokształt jest zwyczajnie nijaki i pozbawiony wyraźnie zarysowanego wątku głównego. Raz ganiamy rebeliantów po pustyni, później łapiemy za zadek baronów narkotykowych, aby zaraz przeskoczyć na drugi koniec świata i dokonać ataku prewencyjnego na umocnienia bliżej nieokreślonego wroga. Brakuje sensownego wprowadzenia, rozwinięcia oraz zakończenia historii. - jesteśmy natomiast od razu rzucani na głęboką wodę i samo serce akcji. Twórcy nie pokusili się nawet o przygotowanie odpowiedniego briefingu przed zadaniem, pokazującego rozłożenie sił wroga czy mapę geopolityczną, co nadałoby zabawie większego sensu tudzież głębi. Niby szczegół, ale w starszych tytułach o podobnej tematyce takie niuanse były obecne...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 3

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.