Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Anthem - klęknijmy do Hymnu. Bądź... w akcie rozpaczy

Ewelina Stój | 03-03-2019 09:00 |

Javelin javelinowi nierówny. A może równy?

Największą - moim zdaniem - bolączką gry jest powtarzalność gameplay'u. O ile przez pierwsze dwie godziny podniecamy się, jak to wszystko zacnie "śmiga", jak przyjemnie się tu zabija przeciwników, jaki doskonały "feeling" oferuje strzelanie, to po tym czasie zaczynamy się mocno frustrować. Misje cechują się w gruncie rzeczy tym, że na pewnym obszarze mamy rozlokowanych kilka miejscówek, na których musimy zabić przeciwników i np. coś zebrać, zeskanować itp. Nie trzeba chyba tłumaczyć, dlaczego po jakimś czasie staje się to wszystko skaraniem boskim. No i jeszcze te wrażenie pustego w połowie świata: do kolejnych, wspomnianych miejscówek trzeba dolecieć (dobiec, jeśli przeciążyliśmy ciągłym lotem silniki javelina), co sztucznie wydłuża grę. Podobnie zresztą jak brak możliwości biegania naszego freelancera po Forcie Tarsis. Co jeszcze odnośnie samych misji? Grać możemy niejako na kilka sposobów. Jest to więc wykonywanie misji głównych i pobocznych, ale także swobodne poruszanie się javelinem po otwartym świecie poza Fortem Tarsis. Wówczas to możemy już swobodnie eksplorować świat (nie jest on szalenie duży), zbierać elementy do (bardzo ograniczonego) craftingu oraz brać udział w napotkanych wyzwaniach (np. przelatując nad danym terenem usłyszymy czyjś krzyk i pospieszymy mu pomóc). Generalnie jest jednak tak, jak napisałam już wcześniej: misje zupełnie nie wciągają, a po czasie ma się ich już dość. Nawet swobodna eksploracja świata poza misjami nie cieszy, a jeszcze bardziej tylko uzmysławia, jak mały i pusty jest ów świat. A we wspomnianej swobodnej eksploracji irytuje jeszcze dodatkowo to, że mapa nie pozwala nam na wytyczanie własnej trasy, na ustawianie znaczników. Katastrofa.

Recenzja Anthem - klęknijmy do Hymnu. Bądź... w akcie rozpaczy [13]

Gra jest generalnie bardzo łatwa. Posiada 3 poziomy trudności i trzeba mocno się postarać, żeby dwa pierwsze przyniosły nam śmierć. O ile zaimplementowano w nią takie rozwiązania jak crafting czy ulepszanie broni oraz samych javelinów (modułami, umiejętnościami), to z przykrością muszę przyznać, że choć wygląda to kusząco i zachęcająco, to ostatecznie nie spełnia swojej roli. Zabijanie i strzelanie ma niosący radość "feeling" (choć brak tu elementu odrzutu, w jakiejkolwiek broni), jednak raczej nawet nie zauważycie różnicy w tym, jaką aktualnie dzierżycie broń. Oczywiście te różnią się zasobnością magazynku czy siłą rażenia, jednak cały ten arsenał jest do siebie mocno zbliżony pod kątem właśnie "feelingu". W tego typu grach powinno się kłaść mocny nacisk na element osprzętu. Tu niestety przez cały gameplay możemy bazować na jednym zestawie broni i nie odczujemy potrzeby jej zmiany, ani różnic w stosunku do pozostałych. Trochę lepiej, choć znów podobnie wygląda to w przypadku samych javelinów. Na starcie mamy do wyboru jeden z czterech (Łowca, Śmigacz, Sztorm lub Kolos). Kolejne odblokujemy osiągnąwszy następne poziomy doświadczenia (nie nastanie to zbyt prędko). I choć faktycznie pancerze wyglądają różnie i oferują inny styl walki (bardziej defensywny, bardziej zręcznościowy) i mają także własne, wyjątkowe moce, to przyznam, że zabawa (technika zabawy) każdym z nich ostatecznie jest do siebie bardzo zbliżona. Nie ma tu różnic, które odczujemy na "pierwszy ruch myszki". Ot po prostu mamy wybór, czym będziemy zabijać.

Recenzja Anthem - klęknijmy do Hymnu. Bądź... w akcie rozpaczy [14]

Podobnie jak zbliżone są do siebie javeliny pod kątem sterowania nimi, tak samo zbieżne są otaczające nas tereny: gdzie byśmy nie wylądowali, wszystko wokół wygląda niemal tak samo. Drzewa, potworki, sojusznicy, wrogowie, broń, wybuchy. Można tu siać rozpierduchę, która - jak już mówiłam - daje satysfakcje, ale po jakimś czasie nawet najlepsza pizza zaczyna się przejadać, gdy jemy ją zbyt często (oto znak, że mój tasiemiec przemówił - pora udać się na kolację). Gry niestety nie ratują nawet takie zabiegi twórców jak niosące sentyment skórki javelinów (np z logo N7). Nie ratują postaci, które zbyt często silą się na bycie zabawnym. A już na pewno - moim zdaniem - nie ratują zapewnienia o tym, że gra stanie się już tylko lepsza z kolejnymi, darmowymi aktualizacjami. Nie kupuję po prostu tej całej gadaniny o obecnej "modzie" na gry, które wydaje się niepełne tylko po to, by dostać nową zawartość w późniejszym czasie, a tym samym cieszyć się grą dłużej. Nie ze mną te numery BioWare i tobie podobni. Zanim jednak przejdę do (cokolwiek pełnego goryczy) rozczarowania, zapraszam Was jeszcze do galerii screenów, oraz omówienia kwestii optymalizacji, bugów oraz muzyki (ta jest jedną z najlepiej zrealizowanych części gry) na stronie Technikalia i podsumowanie.

Recenzja Anthem - klęknijmy do Hymnu. Bądź... w akcie rozpaczy [15]

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 107

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.