Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Alone in The Dark V - Sam w Parku

Sebastian Oktaba | 10-11-2008 22:09 |

Alone in The Park

Akcja Alone in The Dark, jak już wcześniej wspomniałem, toczy się na terenie nowojorskiego Central Parku, który nota bene został niezwykle pieczołowicie przygotowany. Pokuszono się nawet o odzwierciedlenie prawdziwej topografii terenu, wykorzystując zdjęcia satelitarne. Nie oznacza to jednak ciągłego obcowania z zielonymi trawnikami i wylegiwania się na licznych ławeczkach. W normalnych okolicznościach może i jest to sielskie miejsce, ale teraz spowija je mroczna aura. Lokacje są niezwykle klimatyczne, a okolice otula gęsta mgła, rozrzedzana gdzieniegdzie słabym światłem latarni... Skojarzenia z filmem Noc Żywych Trupów są jak najbardziej uzasadnione, szczególnie iż gramy wyłącznie po zmierzchu. W zasadzie dopiero w Central Parku atmosfera jest dokładnie taka, jaka powinna być od początku. Akcja trochę wyhamowuje na rzecz nastroju grozy. Czuć dreszczyk niepewności i delikatnego cykora. Podobna atmosfera panuje także w okolicznych kanałach, muzeum, kaplicy, dusznych podziemiach czy stacji metra. Na monotonię na pewno nie można narzekać, a wykonanie każdego skrawka ziemi stoi na więcej niż przyzwoitym poziomie. Z czasem uzyskujemy dostęp do kolejnych części Parku, by pod koniec podróżować już po naprawdę sporym terenie.

Zupełnie zapomniałem na wstępie zaznaczyć, że studiem, które odpowiada za AiTD V, jest Eden Games. Nic wam owa nazwa nie mówi? Ale tytuł Test Drive Unlimited już pewnie tak? Jak więc mogłoby zabraknąć akcentu z czterema kółkami? Central Park to duży obszar i pokonywanie go o własnych siłach jest nie tyle niebezpieczne, co czasochłonne. W okolicy nie brakuje porzuconych samochodów, z których naturalnie można skorzystać. Pół biedy, gdy pojazd jest otwarty, a w stacyjce lub za zakładką (!) znajdziemy kluczyki. W przeciwnym wypadku trzeba się trochę natrudzić: wybić szybę, pobawić kabelkami jak na większości amerykańskich filmów, zrobić małe zwarcie, wcisnąć w odpowiednim momencie gaz i dopiero możemy jechać. Brzmi skomplikowanie i tak jest w istocie, ale w końcu mamy do czynienia z survivalem, niezwykle realistycznym zresztą. Ciała niestety ponownie daje interface, którego opanowanie jest większą przeszkodą niż wszystkie wymienione czynności razem wzięte. Model jazdy, gdy jedziemy asfaltową drogą, okazuje się przyjemny i lekki - dramat zaczyna się w momencie wykonywania złożonych manewrów, wymagających dynamiki i precyzji. Wtedy wychodzi szydło z worka i okazuje się, że prowadzimy „beczkowóz”. Pojazdom zdarza się także zaklinować na krawężniku lub ugrząźć w małym dołku. Jednak misje z użyciem samochodu, jak i swobodna jazda, to miłe urozmaicenie.

Przeciwnicy ... Bez nich żadna gra z elementami akcji się nie obejdzie. Jednak w Alone in The Dark V konfrontacje z „tymi brzydszymi” są wyjątkowo trudne, a powodów takiego stanu rzeczy jest co najmniej kilka. Edward Carnby to żaden żołnierz, lecz detektyw, poza tym broni palnej w grze znajdziemy raptem ... jedną sztukę. Trzeba więc radzić sobie w inny sposób, szczególnie, że potworki są twarde i wyjątkowo niechętne do odejścia w niepamięć. Gra na nowo weryfikuje to, co może być bronią w sensie stricte. Niezbyt jasne? Już tłumaczę. Wiele obiektów otoczenia można wykorzystać jako oręż: grabie, lampę, starą rurę, krzesło, kawałek deski, butle z gazem itp. Pamiętać tylko należy, iż uniwersalną receptą na uśmiercenie każdej istoty spotkanej w trakcie grasowania po Central Parku jest ogień, który można przenosić m.in.: na łatwopalnych przedmiotach. Ciała nie poddane działaniu tegoż żywiołu lubią ożywać. Pomysł godny odnotowania (survival ...), ale, do jasnej cholery, piekielnie męczący na dłuższą metę! Gdy tylko zabraknie nam podręcznego źródła ognia (spray, alkohol lub zapalające naboje), walka z większym „zwierzem” okazuje się bezcelowa ...

Styl i wykonanie spotykanych maszkar dobrze komponuje się z całokształtem gry. Zombie, pająki, wynaturzeni ludzie i, od czasu do czasu, coś większego z demonicznym akcentem. Do tego nietoperze wampiry i czarna, oleista maź lękająca się jedynie światła. Gustowne zestawienie, a na każdego niemilucha skutkuje inna taktyka i środki. Chciałbym pochwalić twórców w tym momencie, lecz niestety nie mogę ... Dlaczego? Głównym i najbardziej bolesnym grzechem Alone in The Dark V jest sterownie i system walki dzierżonymi w dłoniach przedmiotami. Pomimo innowacyjności - płynnego wybierania ciosów (przez kąt nachylenia) tylko ruchami myszki - w praktyce okazuje się fatalnie nieprecyzyjny, sztywny i irytujący. Każde starcie dostarcza mniej lub bardziej nieprzyjemnych doznań. Walka po pewnym czasie staje się przykrym obowiązkiem. Nie mam pojęcia, kto odpowiada za taki stan rzeczy, ale zawalił sprawę na całej linii.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.