Recenzja Duke Nukem Forever - Hail To The King... Dziadu?!
- SPIS TREŚCI -
Technikalia
Graficznie jest biednie, ponieważ Duke Nukem Forever dołączył do grona miliarda produkcji wykorzystujących Unreal Engine bodajże trzeciej generacji. Spoko, nie będę się czepiał, że zastosowana technologia trąci myszką - konsole to ważny segment rynku. Wspomnę tylko dlaczego oprawa wizualna nowego Duke'a jest niezadowalająca: niewyraźne tekstury, sztywna animacja, kiepskie oświetlenie i cieniowanie, niezbyt sugestywne eksplozje i słaba interakcja z otoczeniem, to lista najcięższych grzechów. Owszem, bywają lokacje gdzie tytuł prezentuje się wyraźnie korzystniej (Duke Burger), aczkolwiek przeszło połowie brakuje stylu oraz graficznego wysmakowania. Bioshock 2, Singularity czy wreszcie Bulletstorm wyglądają zauważalnie lepiej, choć korzystają z tego samego silnika. Wymagania sprzętowe z racji zastosowania Unreal Engine są niskie, więc gra powinna ruszyć nawet na dość leciwych komputerach. Redakcyjna platforma testowa przy maksymalnych detalach (FXAA, wszystko High/Ultra) w rozdzielczość 1680x1050 generowała około 200 klatek na sekundę. Strona audio nie wzbudza zastrzeżeń - głos Księcia jest kapitalny, a przewodni hardrockowy motyw muzyczny syci.
Słowo na niedzielę
Czas na słowa prawdy, gorzkiej i bolesnej, ale jednak prawdy - gotowi? Najnowsza odsłona Księcia nie jest produkcją na miarę naszych czasów, tylko bezczelną próbą odzyskania utopionych w Duke Nukem Forever pieniędzy. Przede wszystkim gra zawiedzie starych, związanych emocjonalnie z legendą shooterów graczy, którym Gerabox w taki niewyszukany sposób pokazało środkowy palec. Kilka cytatów zaczerpniętych z DN3D, postać głównego bohatera, znajomy motyw muzyczny oraz giwery i przeciwnicy, to niestety zbyt mało żeby powstał tytuł nie tyle wybitny, co przynajmniej dobry. Reasumując - Duke Nukem Forever projektem poziomów przegrywa z Crysis 2, dynamiką ustępuje Bulletstorm, graficznie zbiera cięgi od Bad Company 2, multiplayer'em nie umywa do Call of Duty, zaś klimatem co najwyżej nawiązuje do poprzednika. Wiecznie rozweselony Randy Pitchford zamiast szczerzyć zęby przed kamerami, powinien spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że zabił legendę, która nie miała prawa umrzeć. Dziękuję za uwagę, choć niezmiernie żałuję takiego finału niniejszej recenzji. Rozgoryczonych wielbicieli Duke'a zapraszam do przeczytania artykułu o Duke Nukem 3D (LINK), jakiego zupełnie słusznie określiłem mianem Forever. Zdecydowanie wolę wrócić do niezapomnianej gry sprzed piętnastu lat, niż produktu księcio-podobnego.
Duke Nukem Forever
Cena: ~129 zł
A jednak nareszcie się ukazał...
Świetne teksty i głos Duke'a Kilka naprawdę fajnych etapów Spora dawka zwariowanego humoru Oprawa muzyczna i główny motyw Trochę zostało z dawnego klimatu... ...ale to nie jest godny następca DN3D Zdecydowanie zbyt wiele uproszczeń Liniowe i słabo zaprojektowane mapy Brak sekretów i destrukcji otoczenia Grafika momentami bywa kiepska Tylko przeciętna grywalność 14 lat czekania i 8 godzin grania Nieciekawy tryb multiplayer |
Za dostarczenie gry do testów dziękujemy firmie:
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6