Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC

Ewelina Stój | 21-12-2018 15:00 |

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePCChyba największym wyróżnikiem kończącego się gamingowego roku było to, że stał on remake'ami, sequelami, prequelami i generalnie chciałoby się powiedzieć, że ze świecą trzeba było szukać powiewu świeżości. Tego dostarczyły nam przynajmniej produkcje mniejszych studiów deweloperskich. Segment AAA bowiem skupił się na - jakkolwiek brzydko to zabrzmi - dojeniu sprawdzonych tytułów. Kolejna odsłona Assassin's Creed, God of War, Red Dead Redemption, Monster Hunter World czy Just Cause to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Nie twierdzę, że były to produkcje kiepskie (choć z pewnymi wyjątkami...), chodzi jednak o to, że jako gracze oczekiwaliśmy także nowych światów, nowych przygód, nowych porywających serii, nie zaś kolejnych odsłon tego samego, tylko z lepszą (też nie zawsze) grafiką. Ale wystarczy narzekań: 2018 jest już praktycznie za nami, a PurePC chętnie podzieli się spostrzeżeniami co do najlepszych i najbardziej rozczarowujących gier, jakie przyniósł kończący się rok.

God of War, Spider-Man czy też coś bardziej indyczego? Oto tytuły, które według PurePC zasługują na tytuł gry roku oraz... rozczarowania roku.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [1]

Najlepsza gra 2018

Bogdan Stech: Battletech

Uwielbiam zapach stali przysmażanej laserem o poranku. Nic dziwnego, że tytułem roku jest dla mnie Battletech. Uniwersum świata Mechów przeniesione do gry turowej musi spodobać się wszystkim tym, którzy tęsknią za taktycznym myśleniem. Niesamowity wybór opcji, satysfakcjonująca rozgrywka, rozbudowane lore i masa szczegółów składają się na kompleksową symulację kompanii najemników w kroczących maszynach. Całość udało stworzyć dzięki wsparciu internautów na Kickstarterze. Podobnie jak w przypadku Wasteland 2 okazało się to strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu świat Battletech trafił do gry komputerowej bez żadnych kompromisów. Podobnie jak w planszówce możemy więc wybierać frakcje, korzystać z całego arsenału pojazdów i uzbrojenia. Misje są dynamiczne i często w ich trakcie zmieniają się priorytety jak i poziom trudności. Polecam każdemu kto lubi turowe cRPG i Mechy.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [2]

Arkadiusz Bała: Spyro Reignited Trilogy

Rok 2018 dostarczył nam wielu absolutnie rewelacyjnych produkcji i nie mam zamiaru ujmować niczego takim tytułom jak Red Dead Redemption 2, Spider-Man czy Forza Horizon 4. Ba, uważam, że w tego typu zestawieniu powinno się znaleźć miejsce dla przynajmniej kilkunastu innych pozycji, bo każda jest tego warta. Mimo to jeśli miałbym wybrać jedną grę, która zwyciężyła w tym starciu tytanów, to nawet bym się nie wahał, tylko wskazał na Spyro Reignited Trilogy. Ktoś może mi zarzucić, że jest to wybór podyktowany przede wszystkim nostalgią i nawet nie będę się z nim kłócił, bo ma rację. Mimo to uważam, że odświeżona trylogia Spyro to znacznie więcej niż czysta nostalgia - to przede wszystkim trzy świetne gry, których przemyślana mechanika i fenomenalny projekt poziomów zaskakująco dobrze zniosły próbę czasu (czego nie można powiedzieć np. o przygodach Crasha). To także idealny przykład na to jak powinny wyglądać współczesne remake’i gier - zostawić to co pozostało dobre, odświeżyć tylko to co się najbardziej zestarzało (czyli w tym przypadku oprawę audiowizualną i sterowanie kamerą) i na każdym kroku pilnować, by całość pozostała spójna stylistycznie z materiałem źródłowym. Toys For Bob wywiązało się z tego zadania celująco, dzięki czemu przygody Spyro bawią dziś dokładnie tak samo, jak robiły to 20 lat temu.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [11]

Bartłomiej Dramczyk: Super Smash Bros. Ultimate

Od grudnia nie mogę się opędzić od Smasha, czyli od Super Smash Bros. Ultimate, jak brzmi pełna nazwa tego tworu, będącego miszmaszem wszystkiego co udało się Nintendo (i Bandai Namco) wrzucić do jednego worka. Dziesiątki walecznych postaci. Setki przedmiotów i supporterów. I długie godziny zabawy. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że właściwie nie przepadam za bijatykami. Wolę raczej zgubić się na jakichś bezdrożach, pogłówkować w taktycznej, turowej walce, czasami odetchnąć od nadmiaru myśli przy jakimś FPS-ie. Smash jest wprawdzie grą idealną dla małej, uwielbiającej się bić na ekranie, rodziny (maksymalnie do 8 graczy), ale dzięki wprowadzeniu trybu fabularnego staje się też czymś bardzo atrakcyjnym dla zupełnie innego grona graczy. No i tak zbieram od grudnia te Pokemony i innych wojowników i coraz bardziej wciągam się w świat nieźle wymyślonych walk w Smashu – czasami potykając się o podłoże z lawy, czasami o własne nogi. Specjalne ciosy ładują się wraz z zadanymi obrażeniami, niekiedy łatwiej wykopać wroga z planszy, niż walczyć do ostatniego skrawka wytrzymałości. Słowem kluczem dla Smasha jest różnorodność, dotycząca zarówno przeciwników, aren, jak i wsparcia w postaci uzbrojenia, czy duchów. Przy okazji nowy hit na Switcha staje się skarbnicą wiedzy o historii poszczególnych bohaterów, przedstawianej w postaci krótkich notatek. I wielkim źródłem muzyki, bo cała gra zawiera playlistę złożoną z 800 utworów z gier, z których pochodzą postacie występujące w najnowszym Smashu. O tak, mam zajęcie jeszcze na miesiąc. I powoli zaczynam rozumieć fenomen Smash Bros.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [9]

Damian Marusiak: Red Dead Redemption 2 oraz God of War

Moja ulubiona gra 2018 roku? Przyznam, że w moim przypadku wybór najlepszej gry był bardzo trudny. Były bowiem dwa tytuły, które w mojej opinii całkowicie zdeklasowały konkurencję gier AAA. Mowa o God of War oraz Red Dead Redemption 2. Obydwa tytuły mają zupełnie inne podejście do rozgrywki, bowiem God of War nie ma otwartego świata (raczej coś w stylu pół-otwartego i to nie od razu), z kolei RDR2 stawia na otwartość ale jednocześnie pewną siermiężność, która nie wszystkim graczom przypadła do gustu. Z tego względu nie decyduje się na wybór żadnej z tych pozycji, bowiem wybór jednej byłby w mojej opinii krzywdzący dla drugiej. Red Dead Redemption 2 rozwija otwarty świat w sposób nieosiągalny dla konkurencji. Wysoki poziom dopracowania, niesamowita immersja i ogólnie świetne połączenie ciekawej fabuły z otwartością świata. Do tego godne zapamiętania osobowości, fantastyczne dialogi i oprawa graficzna, która na Xbox One X robi piorunujące wrażenie. Z drugiej strony mamy jednak God of War, które jest prawdziwym dziełem sztuki. Studiu Sony Santa Monica udało się dopracować do absolutnej perfekcji przejścia między cut-scenkami, a właściwą rozgrywką. Dzięki temu całość od pierwszego ujęcia do końcowych napisów leci tak naprawdę na jednym ujęciu kamery. God of War jak mało która gra przyciągnęła mnie do konsoli na dobre kilkadziesiąt godzin. Fabuła, postacie (Sigri!), dialogi, walka czy eksploracja tworzą tutaj fantastyczną całość.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [15]

Maciej Pius: Dead Cells

Francuski deweloper przygotował niesamowite wyzwanie dla graczy w tej platformówce akcji w stylu rogue-lite, metroidvania. Cel gry jest banalnie prosty - uciec z wiecznie zmieniającego się i pełnego najdziwniejszych potworów zamku. Czy realizacja tego zadania również jest prosta? W żadnym wypadku! Już pierwszy poziom potrafi dać w kość początkującym graczom, a później jest już tylko trudniej. Widmo permadeath wisi nad graczem w każdej sekundzie rozgrywki a nowa mapa korytarzy wnosi powiew świeżości przy każdej kolejnej rozgrywce. To w połączeniu z dopracowanym do perfekcji poruszaniem po poziomach i gameplayem oraz bogatym zestawem broni i upgradów sprawia, że ta niepozorna gra wciąga na wiele godzin. Strategia “jeszcze jednej rozgrywki” sprawiła, że w tej chwili według zegara konsoli spędziłem w inspirowanym Castlevanią świecie ponad 25 godzin. To co sprawia, że ciągle wracam do Dead Cells to chęć zdobycia coraz większej ilości dusz oraz odkrycia kolejnych poziomów poprzez uzyskanie nowych umiejętności. Ale jest jeszcze jedna kluczowa kwestia. Dead Cell jest idealne do zagrania nawet tylko przez 15 min, więc jest to pierwszy wybór jeżeli jadę tramwaje po mieście, czy muszę gdzieś chwilkę poczekać w kolejce (sklep, lekarz, urząd, itp). Polecam spróbować i przekonać się na własnej skórze jak ta cholernie trudna i niewybaczająca gra potrafi bezpowrotnie wciągnąć na wiele rozgrywek.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [13]

Ewelina Stój: Kingdom Come: Deliverance

Cóż, mój wybór może być dla wielu niezrozumiały, jednak jak już wiemy - są gusta i guściki. Pozwólcie jednak, że zacytuję kawałek mojej recenzji Kingdom Come: Deliverance, aby zobrazować jak rodziła się we mnie sympatia dla wspomnianej gry: Zawsze jestem ciekawa, co każdy gracz robi jako pierwsze, gdy tylko jego bohater zadokuje w nowym świecie. Ja sprawdzam, co i kogo da się sprać. Grę zaczęłam więc od tego, czego w życiu robić nie wolno: od klepania wszystkiego dookoła. Najpierw usiłowałam spuścić manto jednemu z wieśniaków: ten jednak uciekł i co się okazało – doniósł na mnie straży, bo ta w efekcie zaczęła mnie gonić. Potem klepnęłam konia w jego tłusty zad. Niestety straż zobaczyła również i to działanie... Jako że sam początek gry nie pozwolił mi na uzbieranie większej sumy pieniędzy, to nie mogłam przekupić wspomnianych strażników i wymigać się od więzienia. Kolejnym razem byłam już mądrzejsza i zakradłam się do wąskiej uliczki, aby uniknąć świadków i tam pociągnęłam mieczykiem kurę rozpłatając ją na pół, aż posypały się pióra. Ta padła trupem, dzięki czemu mogłam ją podnieść, a potem sprzedać. I wtedy już wiedziałam, że to jest TA gra. Kingdom Come: Deliverance dało mi mnóstwo wolności dzięki średniowiecznemu, nieśpiesznemu otwartemu światu. Miałam przy tym dużo szczęścia: nie uświadczyłam większych problemów ani to z bugami, ani też z optymalizacją gry. Myślę, że tytuł sporo stracił właśnie przez to, że przez wiele miesięcy od startu był po prostu niegrywalny.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [5]

Piotr Piwowarczyk: Red Dead Redemption 2 oraz God of War

Najlepsza gra 2018 roku... Hmmm, wskazanie tego jednego tytułu jest o tyle bolesne, że pojawiły się w ciągu ostatnich miesięcy dwa tytuły wybitne, które miałyby większe szanse na samotny sukces, gdyby były wydane np. rok po roku. Mam na myśli oczywiście Red Dead Redemption 2 oraz God of War. Tak, wiem, mało odkrywcza nominacja, ale nie ma sensu silić na niszowy wybór, podczas gdy jest on w moim przypadku całkowicie oczywisty. Nie chcę wybierać pomiędzy nimi, bo to jak wybór "które ze swoich dzieci kochasz najbardziej", dlatego dla mnie obie gry ex aequo zajmują pierwsze miejsce. RDR2 przede wszystkim za piękny, żywy, otwarty świat, wciągającą historię, za dbałość o detale. God of War za oprawę audio-wideo, widowiskowość, arcyciekawą warstwę fabularną i oryginalne jak na tą serię podejście do rozgrywki. Co jednak warte odnotowania, obie gry nie są dostępne na komputery osobiste i obie udowadniają, że z obecnej generacji Xboksa i PlayStation można wyciągnąć jeszcze wiele dobrego. Mam tylko nadzieję, że w przyszłości z tak ponadczasowych gier (a przynajmniej jednej z nich) będą mogli cieszyć się też posiadacze PC-tów.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [7]

Przemysław Banasiak: Warhammer: Vermintide 2

Wybór najlepszej gry 2018 roku nie należy do zadań łatwych. To chyba dlatego tyle zwlekałem z napisaniem swoich akapitów. Produkcje, które jako pierwsze przyszły mi na myśl chociaż ogrywane przeze mnie były stosunkowo niedawno, to debiutowały w ubiegłym roku – mowa o RPG, które nawiązują do korzeni swojego gatunku - Divinity: Original Sin II oraz Torment: Tides of Numenera. Co więc wybrać? Cóż, to ciężka decyzja. I szczerze mówiąc… chyba nic w tym roku NAPRAWDĘ nie wkupiło się w moje łaski. Grzechem jednak byłoby nie docenić Warhammer: Vermintide 2, który poprawił chyba większość niedociągnięć pierwszej części i zapewnił mi dobrą zabawę. Co tutaj dużo ukrywać – bezmyślna naparzanka potworów na niskich poziomach i kombinowanie na wyższych, dobra rozrywka ze znajomymi przez sieć, lekki grind ekwipunku oraz świat przypominający stare dobre czasy papierowych sesji. Całość na tyle sprawnie wymieszana, że mimo oczywistej powtarzalności świetnie bawiłem się przez kilkaset godzin. Jeśli ktoś z Was grał w L4D to tym bardziej podpasuje mu Warhammer: Vermintide 2. Tylko tutaj zamiast zombie są szczuroludzie, cała reszta jest jednak bliźniaczo podobna.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [17]

Największe growe rozczarowanie 2018

Bogdan Stech: Shadow of the Tomb Raider

W dżungli kryje się wiele pułapek. Wpaść w nie może nawet Lara Croft. Grę można podsumować najprościej - ale to już było. Fakt, grafika jest wspaniała, eksploracja grobowców i rozwiązywanie zagadek bywa satysfakcjonujące, ale całość jest już tylko odgrzewanym kotletem. Co rusz mamy wrażenie, że gramy tylko w trochę ulepszoną wersję poprzednich części. Jak na epickie zakończenie trylogii fabuła była zbyt prosta, a to co się z nią wiązało mało widowiskowe. W efekcie otrzymaliśmy grę, która rozczarowuje. Gdzie ten progres znany z serii Metro czy Batman? Poza tym wszystkim uważam też, że na niepowodzenie gry wpłynęła także cena, która w momencie premiery okazała się być zaporowa dla wielu graczy. Dalej mieliśmy już festiwal zniżek, w które wpędziła się firma ściągając tym samy na siebie gromy od oburzonych fanów, którzy nabyli grę po początkowej cenie.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [4]

Arkadiusz Bała: Final Fantasy XV: Windows Edition

Co prawda wybór ten jest troszeczkę naciągany, bo najnowsza część Final Fantasy po raz pierwszy ukazała się przed dwoma laty, ale jednak osoby z różnych powodów trzymające się surowych zasad ideologii PCMR miały okazję zagrać w nią dopiero w tym roku, kiedy to na rynek trafiła wersja pecetowa. Osobiście także zaliczam się do tego grona i nawet nie umiem opisać jak bardzo cieszyłem się, kiedy gra w końcu trafiła na mój dysk. Dość powiedzieć, że na jej premierę czekałem od kiedy do sieci trafiły jej pierwszy trailer… w 2006 roku. Dziesięcioletnie cykle produkcyjne rzadko kiedy wróżą coś dobrego, także i tak należy się ekipie ze Square Enix szacunek, że koniec końców dostaliśmy w gruncie rzeczy całkiem grywalny szpil, który aż kipi od ciekawych pomysłów. Niestety nie zmienia to faktu, że owoce burzliwej historii tytułu wychodzą w trakcie rozgrywki na każdym kroku i skutecznie psują obraz tego, co mogłoby być najlepszym jRPG tej generacji. Widać, że grę kończono w pośpiechu, próbując poskładać szereg niekoniecznie pasujących do siebie elementów z różnych etapów produkcji, a ostatecznie na dopracowanie wielu z nich i tak brakło czasu. W szczególności boli to, że ucierpiała na tym fabuła, która dotąd stanowiła jeden z filarów serii. Tym razem na dobrą sprawę mogło by jej zabraknąć, a tytuł nic by na tym nie stracił, co jest chyba największym grzechem, jaki może popełnić jakiekolwiek jRPG.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [12]

Bartłomiej Dramczyk: Chuchel

Z pewnym smutkiem obserwuję upadek jednego z najbardziej oryginalnych producentów gier w Europie. Sława Amanity wyrosła na Samoroście, niezwykłej, narkotycznej grze we Flashu. Później było już tylko lepiej: Samorost 2, Machinarium, Botanicula. Przy Samoroście 3 emocje opadły – był nazbyt przekombinowany, złożony, zupełnie nie pasował do serii. I nagle Chuchel. Coś, co nawet nie do końca przypomina grę, raczej niezdarną układankę z obrazków z kosmatą, czarną kulką w roli głównej. Jakież to niestrawnie brzydkie i… nijakie. To co było dotychczas wielkim atutem Amanity (oprócz abstrakcyjnej rozgrywki), czyli dopracowana, specyficzna i nieszablonowa oprawa graficzna, gdzieś umknęło. Na swój sposób Chuchel wciąż jest zabawny, ciekawy, intrygujący, ale ta dziecinnie nieporadna grafika zniechęca do dalszej zaglądania w pokrętne światy czeskiego studia. Nie, nie uważam Fallouta 76 za porażkę roku 2018.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [10]

Damian Marusiak: Fallout 76

Rozczarowanie 2018 roku? Moim zdaniem jest jedna gra, która jak mało która zasługuje na miano rozczarowania. Mowa oczywiście o Fallout 76, który jest wręcz nieśmiesznym żartem w wykonaniu Bethesdy. Mierne dopracowanie techniczne, olbrzymia ilość bugów czy wręcz katastrofalne niedopracowanie silnika (pamiętającego jeszcze czasy Morrowinda…) pod architekturę sieciową to tylko część grzechów głównych producenta. Dodając do tego podejście Bethesdy do graczy i ogólną, nieprzyjemną atmosferę wokół gry można z pełnym przekonaniem napisać, że Fallout 76 jest tytułem wybitnie wręcz nieudanym. Niestety firma mylnie sądziła, że marka sama się kolejny raz obroni. Gracze jednak mają odmienną opinię na ten temat, co potwierdza marna sprzedaż gry. Nie jest mi wcale żal producenta i mam nadzieję, że dzięki tej gorzkiej lekcji Bethesda wyciągnie jakiekolwiek wnioski na poczet produkcji następnych gier.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [16]

Maciej Pius: Hollow Knight

Szkoda życia na granie w złe gry, więc jako największe rozczarowanie chciałbym wskazać pozycję, która zebrała bardzo dobre recenzje i jest wysoce chwalona przez wielu krytyków, ale chyba nie jest dla mnie. Podobnie jak w Dead Cells mamy do czynienia z platformówką, ale tutaj podobieństwa się kończą. Klimat jest przytłaczająco ponury, ale jednocześnie fascynujący i wciągający. Przedstawiony świat pełen jest dziwactw - niektóre z nich mają pewien poziom inteligencji, podczas gdy inne, ożywione czy nie, ich głównym zadaniem jest Cię zabić. Jako główny bohater wyruszasz na przerażającą przygodę - podróż w nieznane i śmiertelne. Po drodze się zgubisz, zostaniesz przytłoczony ilością niebezpieczeństw i czyhających na Ciebie przeciwników, natomiast nie znajdziesz wielu sojuszników. Nieuniknione będzie rzucanie kontrolerem z frustracji. Właśnie tutaj Hollow Knight mnie zgubił. Nie uważam się za mistrza platformówek, ale swoje już grałem więc pewne doświadczenie mam, ale jednak ta gra okazała się zbyt dużym wyzwaniem. Przyznaje się - zostałem pokonany i rzuciłem ręcznik. Trochę żałuje, bo historia jest bardzo wciągająca i intrygująca. Przepiękna sceneria i klasyczna muzyka dopełniają przykrego ale zachwycającego wizerunku świata. Jeżeli nie straszne są Ci takie wyzwania to jak najbardziej polecam Hollow Knight. Ja w tym czasie pójdę opłakiwać przegraną, ponieważ dla mnie to jest już definitywnie “Game Over”.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [14]

Ewelina Stój: Detroit: Become Human

Och jakże przełomowa miała być to gra. Zwłaszcza dla tak wielkiego miłośnika gier o tematyce futurystycznej (jakim naturalnie jestem). Niestety, pomimo całego szacunku dla produkcji, a zwłaszcza dla pracy w nią włożonej (myślę głownie o wszystkich alternatywnych ścieżkach prowadzących do różnych skutków w grze), liczyłam na coś dużo bardziej przełomowego, co pozwoli mi przeżyć swoisty mindblow, za którym to tak bardzo wypatruję przy okazji różnych tytułów. Tematyka nie rzuciła jednak na kolana, a wykorzystane w grze scenariusze widzieliśmy już wcześniej zarówno w filmach, książkach czy grach o zbliżonej problematyce. Powiewu świeżości więc nie było i mimo iż ostatecznie gra pozostanie w mojej pamięci (choć to pewnie bardziej zasługa rozbudowanego marketingu wokół gry), to niekoniecznie jest to dzieło przełomowe. A szkoda, bo potencjał był, oj był.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [6]

Piotr Piwowarczyk: FIFA 19

Ja wybiorę trochę nietypowo. Choć nie brakowało w tym roku growych rozczarowań, to moim największym jest FIFA 19. Sam uważam się za fana serii i piłki nożnej w ogóle, a nieskromnie przyznam, że w tym cyklu gier EA czuję się jak ryba w wodzie. Niestety, tegoroczna edycja jest pierwszą od bardzo dawna (o ile nie pierwszą w historii), którą uważam za gorszą od poprzedniczki. Wprowadzenie nowego trybu szybkiego meczu czy licencji na Ligę Mistrzów to zdecydowanie za mało jak na grę za ponad 100 zł. Co gorsza, twórcy popsuli to, co do tej pory było najlepsze, czyli gameplay. Mecze nie dają już tyle przyjemności co wcześniej, wiele zagrań wprawia w irytację, a nadal nie poprawiono tego, czego już od dawna się domagam. Co najgorsze, aktualizacje moim zdaniem wcale nie polepszają sytuacji. Żeby nie było, nie miałem wygórowanych oczekiwań względem nowej FIFY - zwyczajnie chciałem, by gra nadal sprawiała mi przyjemność. Niestety, "dziewiętnastka" dostarcza jej dziwnie mało. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak wrócić do mojej ulubionej FIFY 18 i mieć nadzieję, że w przyszłoroczna odsłona przywróci blask tej serii.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [8]

Przemysław Banasiak: Kingdom Come: Deliverance

Na usta wielu z was ciśnie się pewnie Fallout 76, ale bądźmy poważni – po tym co widzieliśmy w 3, a następnie (o zgrozo!) 4 części nikt się chyba niczego dobrego nie spodziewał. Co więc było klapą totalną? Kingdom Come: Deliverance. Słowiańskie klimaty, otwarty świat, szkolenie i rozwój postaci, nieco bardziej zaawansowany system walki… Brzmi jak ideał, prawda? Niestety, ogromne minusy przysłoniły mi sporo plusów. Zacznijmy od optymalizacji – Intel Core i7, GTX 1080 oraz 16 GB RAMu, a ja nie mogę utrzymać stabilnych 60 klatek w FHD. Nawet teraz, po wielu poprawkach. Czy to ma być żart? Idziemy dalej – bugi, bugi, bugi. Od tych śmiesznych, przez uniemożliwiające progres w fabule. Chociaż tutaj akurat sporo połatano. Fabuła? No właśnie – chociaż nie jest tragiczna, a momentami wręcz bardzo dobra (picie z pastorem!) to ma martwe momenty. Człowiek wyłącza wieczorem komputer i następnego dnia nic go nie ciągnie by grać dalej. A winę mogą ponosić za to również… perfidnie oskryptowane momenty. Sam początek po spaleniu wioski – ile razy wczytywaliście walkę z osiłkiem i próbowaliście mu dołożyć; a końcówka gry i bitwa, gdzie na lewo i prawo biją się żołnierze? Stańcie, poczekajcie. Zupełnie nic się nie zmienia, walą tymi mieczami jak cepami. Walka – no tak. O ile pierwotnie wymagająca (w moim przypadku zwłaszcza gdy mowa o strzelaniu z łuku), tak po chwili i zdobyciu lepszej zbroi jesteśmy jak czołg. Spokojnie można zacząć grać stopami, a i tak wygramy każdy pojedynek. Tym samym częściej się denerwowałem, aniżeli faktycznie mogłem odpocząć i zrelaksować się w miłym dla oka, średniowiecznym świecie.

Gry w 2018: największe hity i rozczarowania okiem redakcji PurePC [18]

Zdaniem Czytelników: w sekcji komentarzy koniecznie dajcie znać jakie tytuły Waszym zdaniem okazały się największym hitem, a które największym rozczarowaniem roku 2018.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 42

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.