Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Samsung i aktualizacje Androida, czyli jak tego nie robić

Arkadiusz Bała | 14-05-2018 11:00 |

Samsung i aktualizacje Androida, czyli jak tego nie robićKilka tygodni temu kolega napisał do mnie, żeby się pochwalić, że jego Samsung Galaxy Note 8 otrzymał wreszcie aktualizację do Androida 8.0 Oreo. Dla przypomnienia, było to pod koniec kwietnia, a omawiana wersja systemu swoją premierę miała w sierpniu. Kolega musiał czekać osiem miesięcy aż jego flagowiec dostanie wreszcie update. Nie żeby nie było w tym trochę jego winy – nikt mu nie kazał kupować importowanego egzemplarza z Singapuru i to jeszcze z brandowanym softem. Wtedy jednak spojrzałem na mojego Samsunga Galaxy S7. Też flagowiec, choć dwuletni, a aktualizacji jak nie było, tak nie ma. Dokładnie w tym momencie zacząłem się zastanawiać jak to w ogóle możliwe, że największy producent smartfonów z Androidem może mieć takie problemy z ze wsparciem dla swoich urządzeń?

Jak to się dzieje, że największy producent smartfonów na świecie nie potrafi sprawnie zaktualizować swoich urządzeń? Czy mamy tu do czynienia po prostu z zaniedbaniem, czy istnieją tutaj jakieś poważne przeszkody?

Samsung i aktualizacje Androida, czyli jak tego nie robić [2]

Problem aktualizacji Androida - a raczej ich braku – nie jest niczym nowym i towarzyszy nam właściwie od samego jego powstania w 2008 roku. Winy takiego stanu rzeczy doszukiwano się wówczas w różnych źródłach. Jednym z nich miały być działania samego Google, które początkowo wprowadzało na rynek nowe wersje systemu w zastraszającym tempie, nie dając producentom czasu na przygotowanie aktualizacji. Problemem była też struktura samego Zielonego Robocika, która czyniła proces aktualizacji dużo trudniejszy niż np. w przypadku Windowsa. Na całe szczęście przez ostatnich kilka lat trochę się w tym względzie zmieniło. Nowe wersje Androida pojawiają się tylko raz na rok, a wczesne wersje kodu udostępniane są na długo przed jego premierą. Dzięki temu producenci mają czas na przygotowanie oprogramowania dla swoich urządzeń i wprowadzenie go na rynek w jakimś rozsądnym terminie. Jasne, nadal nie jest idealnie, ale lepiej niż, dajmy na to, 5 lat temu. Niestety oprócz takich firm jak np. Sony i Nokia są również takie, które do swoich smartfonów podchodzą jak do żywego skansenu i kurczowo trzymają się praktyk z początku dekady. Problem polega na tym, że największym spośród takich producentów jest jednocześnie największym producentem smartfonów z Androidem w ogóle – mowa oczywiście o Samsungu.

Samsung i aktualizacje Androida, czyli jak tego nie robić [1]

Co właściwie jest nie tak ze sposobem, w jaki Koreańczycy podchodzą do tematu aktualizacji? Chciałoby się powiedzieć „wszystko” i choć nie jest to odpowiedź szczególnie precyzyjna, to dobrze oddaje istotę problemu. Z punktu widzenia użytkownika praktycznie każdy etap dystrybucji aktualizacji wygląda tu nie tak jak powinien. Pierwszy i podstawowy problem to oczywiście czas oczekiwania na nową wersję systemu. Kiedy użytkownicy Samsunga Galaxy S8, czyli ówczesnego flagowca firmy, dostali Androida 8.0? W lutym, czyli blisko pół roku po jego debiucie. Teoretycznie. W praktyce czas oczekiwania okazał się jeszcze dłuższy, bowiem w finalnej wersji softu odkryto poważny błąd, który zmusił producenta do przerwania procesu i jego wznowienia pod koniec miesiąca, przy czym do większości użytkowników dotarł on dopiero w marcu. Producent potrzebował więc blisko siedmiu miesięcy, żeby nowa wersja systemu trafiła na pierwsze spośród jego urządzeń. Swoją drogą, tu pojawiają się kolejne problemy. Co prawda szanuję producenta, który ma odwagę nie forsować na siłę niesprawnego produktu, ale skoro Oreo dla S8 sprawiało w dalszym ciągu takie problemy, to po co było kilka miesięcy betatestów? No i jak programiści największego na świecie producenta smartfonów wykorzystali kilka miesięcy z wczesnymi wersjami Androida O, skoro później i tak kazali nam tyle czekać? To nie są pytania, które powinniśmy sobie zadawać w przypadku lidera branży.

Posiadacze Samsunga Galaxy S8 musieli czekać ponad pół roku, zanim aktualizacja do Androida 8.0 trafiła na ich urządzenia. To zbyt długo.

Zostawmy jednak na chwilę temat Androida 8.0 dla Samsunga Galaxy S8. To na całe szczęście temat w znacznej mierze zamknięty, a użytkownicy zeszłorocznego flagowca mogą cieszyć się nowym systemem (nota bene ci, których znam, bardzo go sobie chwalą). Czas przejść do pozostałych urządzeń producenta, które, co zrozumiałe, na aktualizację muszą poczekać dłużej. Ile? No i tu jest zagadka, bo oczywiście Samsung nie udostępnia oficjalnych informacji, kiedy nowa wersja systemu zawita na poszczególne modele. Nie to, żeby koreański producent był w tym działaniu odosobniony – niestety nie jest – ale mimo wszystko jest to praktyka, która powinna się jak najszybciej zmienić. Sprawę komplikuje także fakt, że priorytety Samsunga w kwestii aktualizacji okazują się być cokolwiek dziwne, bowiem Oreo trafiło już m.in. na modele A3 i A5 (2017), a posiadacze S7 czy A8 (2018) muszą obejść się smakiem. Nie twierdzę, że użytkownicy zeszłorocznej serii A są w czymkolwiek gorsi i na szybką aktualizację do nowej wersji systemu nie zasłużyli, ale działając w ten sposób producent pokazuje niejako środkowy palec osobom, które były gotowe dopłacić do flagowca albo droższego modelu, a wiele z nich zrobiło to przecież właśnie ze względu właśnie na lepsze wsparcie. Szczególnie poszkodowani wydają się być posiadacze A8, który nadal działa na Nougacie, mimo że urządzenie miało swoją premierę już w styczniu, czyli trzy miesiące po premierze Androida 8.0. Byleby nie okazało się, że na nową wersję będą musieli czekać kolejne pół roku.

Samsung i aktualizacje Androida, czyli jak tego nie robić [3]

Jak widać na załączonym obrazku, podejście Samsunga do tematu nowych wersji Androida jest, delikatnie rzecz ujmując, lekcważące. Jasne, można próbować Koreańczyków bronić argumentami pokroju „inaczej się nie da” czy „bo na to potrzeba tyle czasu”, tylko że to wszystko bzdura. Jak pokazuje przykład innych producentów, da się wprowadzić na rynek aktualizację Androida praktycznie zaraz po jego premierze. Szczególnie bryluje tu Sony, które już we wrześniu na targach IFA pokazało pierwsze modele pod kontrolą Androida 8.0 Oreo, a do końca roku miało zaktualizowaną większość portfolio. Inni producenci radzą sobie z tym różnie, ale np. taki Huawei jeszcze w grudniu zeszłego roku dał radę wypuścić aktualizację dla Mate 9 Pro (nie w Polsce, ale jednak), a jego nowe modele od dawna debiutują z Oreo na pokładzie. Oczywiście zdarzają się też przypadki gorsze, bo np. LG do tej pory nie przygotowało Oreo dla modelu G6, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że da się przygotować aktualizację w rozsądnym terminie i radzą sobie z tym nawet producenci dysponujący mniejszymi nakładami od Samsunga.

Samsung i aktualizacje Androida, czyli jak tego nie robić [4]

No dobrze, ale czemu się tak tych biednych Koreańczyków uczepiłem? Jeżeli zależy nam na aktualizacjach, to przecież zawsze można wybrać telefon innego producenta. Cóż, fakt. Problem w tym, że inne firmy również mają na tym polu dużo do poprawy. Weźmy na ten przykład Huawei, które co prawda wydało Oreo na Mate 9 Pro jeszcze w zeszłym roku, ale Europejczycy oraz posiadacze innych smartfonów producenta na tę samą aktualizację musieli czekać dużo dłużej. Czy tak powinno być? Oczywiście, że nie. Problem tylko w tym, że dopóki takie podejście uchodzi na sucho Samsungowi, który jest niekwestionowanym liderem branży, to jaką presję do poprawy odczuwają inni producenci? Żadną.

Jak widać po przykładzie Samsunga, dopóki producenci nie zmienią swojego podejścia, to ani Treble, ani żadne inne magiczne rozwiązania nie pomogą na problemy z aktualizacjami i fragmentacją Androida.

W tym miejscu pojawia się pytanie, co na to klienci? Przyznam szczerze, sam się nad tym czasem zastanawiam. Pamiętacie jeszcze mojego kolegę, o którym pisałem we wstępie? Dopóki nie dostał Oreo praktycznie nie było dnia, żeby nie marudził na brak aktualizacji. Jeśli rozejrzeć się po sekcjach komentarzy na branżowych portalach czy forach internetowych, można można znaleźć masę osób o niemal identycznym podejściu. Jak widać dla ludzi dostęp do nowszych wersji oprogramowania ma znaczenie… prawda? No właśnie wygląda na to, że tak nie do końca. Owszem, ma znaczenie, ale tylko dla grona świadomych użytkowników, a jeśli spojrzeć globalnie, a nie przez pryzmat małego zakątka internetu dla pasjonatów, to tych jest garstka. Siłę nabywczą na rynku mobilnym stanowią obecnie ludzie, których takie techniczne zagadnienia nie interesują. Dla nich smartfon ma działać i pozwolić na odpalenie wszystkich popularnych aplikacji, a jakakolwiek głębsza ingerencja kończy się na zmianie tapety (a czasem nawet to ich przerasta). Taki klient raczej nie będzie przejmował się tym, czy jego telefon pracuje na Androidzie 7.0 czy 8.0, bo z jego perspektywy to tylko cyferki. Nawet trochę racji ma, bowiem czasy rewolucyjnych update’ów już dawno minęły. Problem w tym, że taka postawa znajduje potem odbicie w priorytetach producentów, a te są takie, jak każdy widzi. Dopóki się to nie zmieni, to Samsungowi – a także jego rywalom, którzy również swoje grzeszki w tym względzie mają – traktowanie po macoszemu aktualizacji swoich produktów będzie uchodziło na sucho i ani Treble, ani żadne inne cudowne lekarstwo na fragmentację Androida po prostu nie pomoże.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 121

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.