Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać

Piotr Gontarczyk | 19-01-2020 08:00 |

Honorowa piątka: Sunshine (2007)

"Sunshine" to film, w którym drugi raz spotkały się trzy znane postacie kina - reżyser Danny Boyle, scenarzysta Alex Garland i aktor Cillian Murphy. Pięć lat wcześniej te nazwiska znane były z filmu "28 Days Later", post-apokaliptycznego horroru, który szybko stał się produkcją kultową, chwaloną m.in. za świeże podejście do tematyki zombie i de facto odbudowanie zainteresowania nią. Danny Boyle na swoim koncie miał do 2007 roku zaledwie sześć filmów, choć warto zauważyć, że wszystkie na siebie zarabiały - niektóre wręcz całe krocie, na tle budżetu. Sam wspomniany już "28 Days Later" kosztował 8 mln dolarów, a w kinach na całym świecie zarobił prawie 83 mln. "Sunshine" był pierwszym filmem Boyle'a, którego budżet w kinach się nie zwrócił - wydano 40 mln dolarów, a z kin uzyskano 32 mln.

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [1]

W filmie obserwujemy losy astronautów, którzy zostali wysłani na misję ratującą życie na zamarzającej Ziemi. Temu zagraża gasnące Słońce. Misja polega na dostarczeniu na pokładzie Icarusa II do wnętrza Słońca specjalnie przygotowanych ładunków wybuchowych, które mają pobudzić reakcje termojądrowe. To już drugie takie podejście - poprzednia misja (Icarus I) w niewyjaśnionych okolicznościach została przerwana siedem lat wcześniej. Icarus II minąwszy Merkurego rejestruje sygnał uznanego za zaginionego poprzednika. Załoga Icarusa II rozważa, czy warto do niego dotrzeć. W ostatecznej decyzji przeważa argument o tym, że pozyskanie drugiego zestawu ładunków wybuchowych z Icarusa I zwiększa szansę powodzenia misji. Optuje za tym przede wszystkim fizyk Robert Capa (Cillian Murphy). W opozycji staje inżynier pokładowy Mace (Chris Evans). Kapitan Kaneda (Hiroyuki Sanada) decyduje o zmianie kursu i zrobieniu "przystanku" na Icarusie I. Ten przez siedem lat dryfował, nie dając żadnych oznak życia. Załoga Icarusa II przekona się jednak, że na ich pokład przedostał się pasażer na gapę. Dowiedzą się o tym przypadkiem, od pokładowego komputera (Icarus). Ratowanie Słońca, a wraz z nim Ziemi, w tym momencie staje się celem pobocznym misji, bo to właśnie tajemniczy gość Pinbacker skupia na sobie całą uwagę i zrobi wszystko, aby ją przerwać.

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [2]

"Sunshine" to film, który można śmiało podzielić na dwa segmenty. Pierwszy to najwyższych lotów klasyczne kino Sci-fi z ciekawą ekspozycją postaci, wyraźnie rozrysowanymi podziałami, czy świetnie zrealizowanymi ujęciami poza pokładek statku. Dopóki film skupia się na samej misji i załodze Icarusa II, wszystko idzie wręcz idealnie. Drugi segment zaczyna się od momentu pierwszego ujawnienia obecności Pinbackera na pokładzie. "Sunshine" skręca tu w stronę niemal typowego slashera. Sam Danny Boyle przyznał, że takie poprowadzenie historii było ryzykowne, ale bronił się twierdząc, że uwielbia łamać schematy.

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [3]

Tu trzeba przyznać mu rację i także w "Sunshine" wyszło mu to bardzo ciekawie. Sęk w tym, że jego zamiarów nie zrozumiała widownia, tym bardziej, że zwiastuny w części krajów karmiły wizją właśnie slashera, z silnym zaakcentowaniem postaci Pinbackera (drugi segment), jako kino ostrej akcji, niemal ciągłej nawalanki. Ludzie którzy nie przykładali wagi do zwiastunów, albo ich nie oglądali, oczekiwali filmu o zmaganiach załogi, która ma być ostatnią nadzieją Ziemi (pierwszy segment). W efekcie żadna grup nie dostała do końca tego, czego oczekiwała. Trudno więc dziwić się widzom, bo to przede wszystkim specjaliści ds. marketingu tak naprawdę zepsuli ten film. Na szczęście "Sunshine" nie zachwiał karierą wspomnianej na początku trójki. Sam Danny Boyle swój najlepiej oceniany i najbardziej bogato nagrodzony film nakręcił jako następny - "Slumdog Millionaire" (2008).

Honorowa piątka: Europa Report (2013)

"2001: A Space Odyssey" (1968) to klasyka kina, nie tylko Sci-fi. Dopiero po wejściu do kin dzieła Stanley'a Kubricka, współautor scenariusza, Arthur C. Clarke, napisał nowelę pod tym samym tytułem. W 1982 roku wydana została druga część "2010: Odyssey Two", którą dwa lata później mogliśmy zobaczyć w wersji kinowej "2010: The Year We Make Contact" (1984). Dlaczego o tym wspominam? "Europa Report" to niskobudżetowa produkcja, którą wyreżyserował nieznany szerzej Sebastián Cordero. Autorem scenariusza był równie nieznany Philip Gelatt. Kilka lat od obejrzenia "Europa Report" nie natrafiłem na nawet jedną osobę, która zauważyła bezpośredni związek z jedną ze wspomnianych nowel Arthura C. Clarke'a. Zauważyć go może tylko osoba, która czytała "2010: Odyssey Two" i oglądała film "2010: The Year We Make Contact", w którym pewien wątek noweli całkowicie pominięto. Różne źródła dawno wskazywały, że wszystko rozbiło się o koszty i czas produkcji (to także koszty). To właśnie ten zaginiony wątek noweli "2010: Odyssey Two" możemy zobaczyć w filmie "Europa Report".

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [4]

W filmie, stylizowanym trochę na dokument ze znalezionymi materiałami, przez całą historię prowadzi nas Dr. Unger (Emberth Davidtz), szefowa firmy Europa Ventures. Opowiada nam ona o odkryciach dotyczących misji Europa One (wyraźne nawiązanie do Discovery One z "Odysei Kosmicznej"), w ramach której sześcioro astronautów-naukowców wysłano na Europę - jeden z wielu księżyców Jowisza. Wypełniona paroma poważnymi zdarzeniami misja ma swoje rozwiązanie po dwudziestu dwóch miesiącach, choć statek nie trafia w zaplanowane miejsce lądowania. Naukowcy jednak podejmują się wiercenia w lodzie, aby dotrzeć do ciekłej wody ukrytej głęboko pod nim. Okazuje się, że Europa skrywa coś, co niekoniecznie chce zostać odkryte. Poszczególni członkowie załogi będą stawiani przed coraz to bardziej poważnymi wyzwaniami, których wypełnienie będzie ważyć na losach całej misji. Europa bowiem już na powierzchni lodu daje sygnały ostrzegawcze.

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [5]

"Europa Report" wprost opiera się na wątku wyciętym z filmu "2010: The Year We Make Contact". W noweli Clarke'a opisane jest lądowanie chińskiego statku Tsien na lodowej powierzchni Europy. Tsien zostaje tam zniszczony przez nieznaną formę życia, zwabioną światłem. W filmie "2010: The Year We Make Contact" wątek ten zastąpiono jedynie wspomnieniem o radzieckiej sondzie, która zaginęła przy powierzchni Europy. "Europa Report" to, jak widać od początku niskobudżetowa produkcja, aczkolwiek całkiem dobrze zrealizowana z co najmniej przyzwoitą grą aktorską. To film dla fanów produkcji, które tempa nabierają powoli i skupiają się przede wszystkim na realizmie. Właśnie za to film warto pochwalić najmocniej, bo do kwestii realizmu misji związanej z kosmiczną eksploracją twórcy podeszli z dużą powagą. Film miał bardzo ograniczony zasięg kinowy i z biletów zarobił ledwie ponad 1% budżetu. Zapewne znacznie więcej zarobił w serwisach VOD na całym świecie. Dostępny jest nie tylko w krajowych VOD, ale także u gigantów, takich jak np. Apple, czy Google.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 125

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.