Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Build 2016 - wielcy wygrani i wielcy przegrani

LukasAMD | 31-03-2016 15:05 |

Build 2016 - wielcy wygrani i wielcy przegraniJesteśmy już po najważniejszej części konferencji Build 2016 – to właśnie keynote, czyli wprowadzenie i zaprezentowanie nowości pokazuje, nad czym takim skupia się Microsoft i czego możemy spodziewać się w nadchodzących miesiącach. Konferencja trwa oczywiście nadal, a deweloperzy będą sukcesywnie otrzymywać kolejne informacje związane z tym, z czego już niebawem skorzystają we własnych aplikacjach. Wczoraj relacjonowaliśmy keynote na żywo, dzieląc się z Wami tym, co takiego pokazał Microsoft. Dzisiaj, gdy emocje nieco już opadły, przyszedł czas, aby podejść do sprawy w nieco inny sposób i przyjrzeć się wprowadzeniu z pewnym dystansem. Oprócz oficjalnych słów przedstawicieli dało nam ono bowiem sporo dodatkowych spostrzeżeń i pokazało, że w niektórych rejonach firma ma kłopoty.

Za dużo w tym marketingu, za dużo pieknych snów i o dziwo błagań. Nieco za mało konkretów, choć nie zabrakło nowych pomysłów.

Wprowadzenie do konferencji było bez wątpienia ciekawe, choć moim zdaniem Microsoft pokazał nam na nim nieco za dużo marketingu, a nieco za mało szczegółów technicznych – w ubiegłym roku mogliśmy poznać sporo informacji o aplikacjach uniwersalnych w Windows 10, dodatkach w webowej wersji Office 365, Dockerze, czy też obsłudze dodatków z Google Chrome w przeglądarce Edge (wtedy znanej jeszcze jako Spartan). A w tym roku… no cóż, więcej było obietnic, więcej było próśb do deweloperów. Oczywiście naprawdę interesujących i zaskakujących nowości nie zabrakło, czego przykładem są boty i specjalne SDK do ich tworzenia – z drugiej strony, wyobrażając sobie przyszłość z ich udziałem, sam nie jestem pewien, czy lepiej jest się cieszyć, czy jednak bać.

Jednym z najważniejszych tematów był oczywiście system Windows 10, a mianowicie jego rosnąca popularność i ogromne możliwości, jakie daje wprowadzana wraz z nim platform Windows Universal Platform. Wszystko to brzmi bardzo dobrze, ale jedynie do momentu konfrontacji z rzeczywistością: pracownicy firmy chwalą się, że z tego wydania korzysta już 270 milionów użytkowników i jest to system, który zdobywa popularność znacznie szybciej niż Siódemka, nie mówiąc już w ogóle o Windows 8. To prawda, niemniej warto sobie zadać pytanie, czy w przeszłości ktokolwiek mógł liczyć na darmową aktualizację? Czy Microsoft wydawał kolejne edycje jako oprogramowanie bezpłatne? Jeżeli za takowe uznamy Windows 8.1, to odpowiedź jest twierdząca, niemniej ten przypadek okazał się fiaskiem i po dziś dzień trwają problemy z aktualizacją czystego Windows 8 z poziomu wbudowanego sklepu.

Windows 10: miliard urządzeń w ciągu dwóch lat? To się chyba nie uda, więc o tych planach nie bez powodu nie przypominano.

Na temat akcji bezpłatnej aktualizacji można powiedzieć wiele dobrego, ale i wiele złego – trudno nazwać ją etyczną, tym bardziej że firma przekracza wszelkie granice i uderza w nas wręcz siłowo. Doszło nawet do tego, że Windows 10 instaluje się sam, automatycznie, bez pytania nikogo o zdanie. Ilu z tych 270 milionów użytkowników jest zadowolonych? Ilu nie pytano o zdanie? Nie znam liczb, ale zakładam, że nie każdy chciał zobaczyć z zaskoczeniem nowe wydanie Windows na przypadkowo pozostawionym na noc komputerze. Liczba instalacji nie jest też aż tak duża. Firma założyła przecież, że w ciągu dwóch lat od premiery system trafi na miliard urządzeń – za jakiś czas będziemy na półmetku, a wielu setek milionów jeszcze brakuje. Czy tempo wzrośnie? Kto miał wykonać aktualizację, już to przecież zrobił.

Oczywiście sytuację może zmienić UWP – na konsolach, bo nie czarujmy się, w sektorze smartfonów Microsoft nie istnieje, a ostatnio sam się dobił. Tutaj widać jednak pewien poważny problem: deweloperzy. Albo raczej ich brak. Przez całe keynote, niemalże cyklicznie słyszeliśmy nawoływania, prośby (błagania?) do deweloperów, aby zainteresowali się tą platformą – i słusznie zauważono, że bez nich nie będzie się ona liczyć. A tak to póki co wygląda. Rynek gier to bowiem za mało, rynek gier sygnowanych jedynie logo Microsoftu to natomiast o wiele za mało. Konwersja Age of Empires II HD? Przecież to projekt samego Microsoftu. Wiedźmin 3? Tutaj sprawa wygląda lepiej, niemniej gdzie inni deweloperzy? Korporacja była w stanie pochwalić się współpracą z przemysłem lotniczym, ale jakoś nie pochwaliła się producentami oprogramowania, którzy deklarują chęć rozwijania się na UWP.

UWP: pomysł jest dobry, niemniej bez deweloperów się nie uda, a Microsoft skutecznie ich do siebie zniechęcał i nadal to robi.

Nielicznymi przypadkami jest Facebook, Twitter czy Instagram, które tworzą swoje aplikacje uniwersalne. No ale zaraz zaraz, to przecież najpopularniejsze twory, które powinny mieć je dostępne od dawien dawna, prawda? Czy to naprawdę powód do dumy? Większym byłoby zaprezentowanie nowej Opery dopasowującej się do interfejsu Windows 10… no ale niestety, to nie jest aplikacji UWP. Sama idea jest przecież świetna, niemniej Microsoft już wiele razy pokazał, że potrafi zepsuć to, co wydaje się ideałem. Miejmy nadzieję, że tym razem będzie inaczej: trudno jednak będzie przekonać producentów do tego, że to nie korporacja będzie ich dusiła i dyktowała warunki. Podpisywanie porozumień z Microsoftem niewiele się różni od porozumień z np. Google – i tu i tu mamy bowiem do czynienia z korporacjami nastawionymi na zysk.

Niemalże zupełnie pominiętym tematem okazał się Windows Phone i mobilna odsłona Windows 10. Co prawda firma zwraca szczególną uwagę na to, że nowy system może pracować na wielu urządzeniach, ale jakoś specjalnie nie chwali się niczym, co byłoby związane choćby ze sprzętem z kafelkami na ekranie. Z czego to wynika? Czyżby brakowało tutaj nowości? Microsoft jakiś czas temu wycofał się z rozwoju projektu Astoria, który miał pozwolić na niemalże natywne uruchamianie aplikacji z Androida na Windows 10 Mobile, a rynek aplikacji na tej ostatniej platformie nadal jest nad wyraz ubogi. Teraz trwają prace nad ułatwieniem przechodzenia na UWP, ale to wszystko to wciąż nieco za mało i firma wydaje się dreptać w miejscu, nie mając pomysłu na swój system.

Mobilny Windows - to naprawdę niechciane dziecko korporacji, poświęcono mu mniej uwagi, niż Androidowi i iOS. Jak tu być jego deweloperem?

W zasadzie jedynym momentem, gdy zwrócono uwagę na mobilny system była prezentacja Skype, który działał właśnie na nim – przez kilka sekund, choć przedstawicielka firmy informowała nas, że takie same możliwości znajdziemy także na Androidzie i iOS. Oczywiście Microsoft nie mógł sobie tutaj pozwolić na prezentację komunikatora na smartfonie z systemem konkurencji, byłby to w obliczu konferencji takiej jak Build ogromny nietakt. Nie zapominajmy jednak o tym, że zarówno prezes firmy, jak i szef pionu odpowiedzialnego za mobilnego Windows zostali już „przyłapani” na tym, że sami korzystają z iPhone’ów, a nie np. urządzeń z serii Lumia. A może powodem takiego stanu rzeczy był brak aktualizacji?

Nie zapominajmy, że w ostatnich dniach Microsoft udostępnił stabilną wersję Windows 10 Mobile dla niektórych starszych urządzeń: słowem-kluczem jest tutaj stwierdzenie „niektórych”, bo niestety nie wszystkie mogą liczyć na nowy system. Takim krokiem firma pokazała, że jednak nie jest w stanie rozwiązać problemu fragmentacji swojej platformy lepiej niż Google w przypadku Androida rozproszonego między wieloma producentami. Pod tym względem wciąż najlepiej wypada Apple, choć ta firma ma w portfolio jedynie kilka urządzeń o sztywnej specyfikacji, a więc ich aktualizowanie jest znacznie łatwiejsze. Poruszenie tematu ewentualnych zmian planów aktualizacji do Windows 10 Mobile mogłoby niektórym tylko przypomnieć, jak zostali potraktowani, a przecież firma nie chce być postrzegana jak ktoś, kto nie wywiązuje się z obietnic.

Linuks zniszczy Windows od środka? Nie, to raczej pewne ułatwienia, choć ograniczeń np. systemu plików i tak nie przeskoczymy.

Fani Linuksa mogliby obwieścić rok tego systemu… na Windows rzecz jasna, bo niebawem zyska on nieco narzędzi z Linuksa i powłokę bash w ramach Windows Subsystem for Linux (WSL). To jest moim zdaniem jedno z najciekawszych narzędzi, bo obecnie walka z np. Ruby, Pythonem czy Vagrantem bywa szalenie irytująca. Microsoft poinformował, że nowe narzędzia będą miały dostęp do systemu plików Windows, no i tu sprawa może być już trudna, wszystko zależy bowiem od realnego działania. Ogłoszono bowiem, że nie będziemy w stanie łączyć narzędzi z Windows i Linuksa, odpada więc uruchamianie Notepada++ z poziomu basha, czy też Ruby z poziomu PowerShella. Oczywiście zaznaczono, że nie jest to także platforma do uruchamiania własnych serwerów, w razie takich potrzeb nadal powinniśmy korzystać z np. Hyper-V zintegrowanego w systemie, czy też Dockera.

DirectX 12? W tym miejscu nie słyszeliśmy za wiele nowego – ot pokazano nam film, z którego wynika to, co było wiadomo już wcześniej: większa wydajność, możliwość prowadzenia równoległych obliczeń i inne bzdety. Dlaczego wyrażam się o tym w taki sposób? Ano dlatego, że pierwsze gry korzystające z DX 11 i DX 12 nie pokazują nam takich wzrostów. Ba, to nie od Microsoftu zależy, jak potoczy się sytuacja, ale od producentów kart graficznych i twórców gier: już teraz robią oni graczom ostro pod górkę, współpracując z jedną lub drugą firmą i nieco „izolując” pewne tytuły. DirectX 12 jest tu raczej bardziej szansą dla mniej znanych gier, wschodzących gwiazd, które dzięki jego możliwością mogą nieco zyskać. W innych przypadkach rewolucji nie ma się co spodziewać, w grę wchodzą bowiem za duże pieniądze.

Wizja botów, które będą nas obsługiwały zamiast ludzi z krwi i kości wcale mi się nie podoba - jest intrygująca, ale i w pewien sposób straszna.

O ile HoloLens jest nadal zbyt daleko do zwykłych użytkowników (a i tu błaga się o wsparcie deweloperów), o tyle sprawa ze Skype i botami jest już o wiele ciekawsza. Sam pomysł na rozwój asystentów głosowych, systemów rozpoznawania mowy, obrazu czy kontekstu wypowiedzi wydaje się fantastyczny: Microsoft jest bardzo ambitny, raz już próbował zmienić sposób korzystania z komputera i wykorzystać w tym celu dotyk – jak się to skończyło, dobrze wiemy – teraz robi to ponownie, tyle że atakuje inne obszary. Moim zdaniem rozwój sterowania głosowego, „sztucznej inteligencji” i automatyki na taką skalę może się udać. Pytanie tylko brzmi, czy z tego stanu rzeczy zadowoleni będą zwykli ludzie, którzy przez tego typu boty mogą stracić pracę. To się wydaje śmieszne, teraz, ale co będzie za kilka lat, gdy ekspedientem w sklepie okaże się… bot?

Ta wizja jest szalenie intrygująca, a zarazem pełna obaw – maszyny komunikujące się z ludźmi… już ostatni przypadek bota uruchomionego na Twitterze pokazał, że twór taki może po prostu „zwariować” od kontaktu z ludźmi. A co z nami? Już teraz kontakt internetowy znacznie uderzył w możliwości poznawcze człowieka (moim zdaniem zdecydowanie negatywnie). Czy w świecie botów niepotrzebni nam będą przyjaciele, znajomi z krwi i kości? Ponownie: to przyszłość, może nawet odległa. Ale teraz jesteś na progu pewnego nowego etapu, w którym może nas czekać coś właśnie takiego. Kiedyś mówienie do telefonu nikogo nie dziwiło, teraz staje się normalne. A ja się chyba jeszcze długo do tego nie przekonam, podobnie jak wolę spojrzeć przez okno zamiast do specjalnej aplikacji, aby dowiedzieć się, jaka jest właśnie pogoda.

Microsoft idzie swoją drogą. Możemy, lecz nie musimy iść razem z nim. Wszystko zależy od nas, tutaj nie ma lepszego lub gorszego wyboru.

Jak mógłbym podsumować keynote tegorocznej konferencji Build? Było ciekawe, było pełne pięknych haseł, ale i znaków, że nie wszystko idzie tak, jak iść powinno. Z drugiej jednak strony, Microsoft wciąż potrafi zaskoczyć, zaintrygować i pokazać, że wymyśla się tam rzeczy znacznie atrakcyjniejsze, niż asystent przypominający nam o możliwości instalacji Windows 10. Dla deweloperów to natomiast prawdziwa Mekka (jakkolwiek to brzmi w kontekście ostatnich wydarzeń na świecie) i zapewne skorzystają oni z nowych możliwości oferowanych przez korporację. Oby z pożytkiem dla użytkowników.

Źródło: PurePC.pl
Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Łukasz Tkacz
Liczba komentarzy: 43

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.